☆Rozdział 22 - Przetrwać do świtu☆ [P]

172 15 24
                                    

~*Samantha pov*~

Nasza trójka ruszyła na poszukiwania Josha. On musi gdzieś tutaj być. Z tłumaczeń Em wynika, że to coś tutaj żyje. Jeśli to jest prawdą, to... Jeszcze nie wszystko stracone. Choć po tym, co widziałam to szczerze wątpię, by on przeżył to spotkanie.

Boże, obym tylko była w błędzie.

- W życiu nie pomyślałabym o tym, że to coś z bliska będzie aż tak wstrętne. - rzuciłam starając uspokoić swój oddech.

- Tak... - westchnął Mike, po czym kontynuował - Wiem, było w nim coś dziwnego, ale...

- To znaczy? - dopytywałam nie za bardzo rozumiejąc jego tok myślenia.

Co chce mi przekazać? To coś ważnego? No raczej, skoro zaczął ten temat...

- Ten wendigo... On miał bliznę. - oznajmił, jednak ja nadal nic z tego nie rozumiałam.

Co to ma do rzeczy?

- No i? - odparłam czekając na jakieś szersze wytłumaczenie.

Na razie to mi nic nie mówi. W ogóle powinno?

- Już ją widziałem. - stwierdził spoglądając na mnie.

Niestety nadal zero.

- Nie za bardzo rozumiem co masz na myśli... - wydukałam lekko zdezorientowana.

- Widziałem stare zdjęcia kolesia z identyczną blizną i on... Przemieniał się w wendigo. - wytłumaczył, a mnie zamurowało.

Nie wiedziałam co o tym myśleć.

- To są jakieś żarty, co nie? Nie mówisz poważnie? - rzuciłam z nadzieją, że przytaknie.

Niestety moje najgorsze przypuszczenia okazały się być prawdziwe.

- To jest jeden z górników, który ugrzązł tutaj w latach pięćdziesiątych w tym zawale. - Kat rozwiała wszelkie moje wątpliwości.

Jednak nadal... Jak to się stało? To nadal żyje?

- Wychodzi na to, że to coś ma co najmniej z osiemdziesiąt lat. - oznajmił Mike.

Myślałam, że zaraz tam padnę. To był dla mnie istny szok.

- Cóż... Jest niesamowicie dziarski jak na dziadka. - rzuciłam zdziwiona.

Fascynowało mnie to i jednocześnie wprowadzało w przerażenie. Tyle lat na karku a siły i zwinności niejeden może mu pozazdrościć. W sumie to nic w tym nadzwyczajnego. To coś nie było już człowiekiem. Nigdy więcej. Zmutowało i dostało nadprzyrodzonej mocy.

- Urządziły tam istną jadkę, mordując przy tym masę ludzi. - stwierdziła Kat z ogromnym spokojem w głosie.

Podziwiałam ją. Jak może po tym wszystkim dalej zachowywać zimną krew? Ja chyba już dawno nie dałabym sobie rady. Stres i strach by mnie wykończył zanim to coś zdążyłoby się dobrać do mojej osoby.

Jednak coś w jej wypowiedzi zaniepokoiło mnie.

- "Urządziły"? - spytałam nieco ciszej a serce jakoby stanęło mi w miejscu.

Nie mogłam do siebie dopuścić tych myśli. Nie chciałam w to wierzyć, jednak musiałam się upewnić.

- Czyli co... To znaczy, że jest ich więcej?

- O tak... - wydukali oboje jednocześnie będąc zgodni w tej sytuacji.

Z przerażeniem spojrzałam na tę dwójkę.

Until DawnWhere stories live. Discover now