♢Rozdział 17 - Wiara czyni cuda♢

144 8 242
                                    

~*Danny pov*~

Zerknąłem raz jeszcze po naszych jedynych opcjach. Nie jest zbyt kolorowo, ale jak nie podejmę żadnych działań będzie jeszcze gorzej.

To chyba najgorsze miejsce, w jakie moglibyśmy się udać...

- Dobra, okej... Spokojnie... - mówiłem sam do siebie mocno trzymając Darlene.

Wsunąłem się do jaskini i powoli wszedłem do szczeliny. Na szczęście jakoś się zmieściliśmy. Teraz pozostaje tylko czekać...

- Hej, uspokój się. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Nikt więcej już dziś nie zginie. - powiedziałem spoglądając na nią.

Nie wygląda najlepiej. Jest cała blada i czuję, jak odpływa mi na rękach. Krew wciąż cieknie i barwi skały. Stara się z tym walczyć, ale nie jest w stanie.

Nawet o tym nie myśl. Ona z tego wyjdzie. Nam wszystkim się uda.

W oddali dostrzegliśmy, jak cień tej bestii szybko przemknął niedaleko nas. Ku mojemu zdziwieniu ono nie weszło do jaskini.

Niby najgorsza opcja a ostatecznie uratowała nam tyłki. Żyjemy nadal.

Przeczekałem jeszcze chwilę, by mieć pewność, że wendigo się oddaliło. Nie mam zamiaru pchać im się w ramiona.

Kiedy sytuacja była opanowana wydostałem się ze szczeliny. Spojrzałem na Dar widząc, jak się męczy. Muszę czym prędzej coś z tym zrobić. Przecież nie będę tu tak bezczynnie stał i patrzył, jak umiera podczas, gdy mogę jej pomóc!

Przydałoby się znaleźć jakieś bezpieczne miejsce i apteczkę. Najlepiej szybko.

Już miałem wychodzić, kiedy to dostrzegłem dwa cienie zbliżające się w naszą stronę. Zamarłem.

- Błagam tylko nie to... - wydukała cicho.

Pośpiesznie wróciłem do naszego miejsca i czekałem na dalszy przebieg wydarzeń.

~*Samantha pov*~

- Powinniśmy to sprawdzić. - stwierdziłam spoglądając na Martina, który w tej chwili wpatrywał się na mnie jak na idiotkę.

- Ty tak na serio? - rzucił - Co, może w łapy wendigo również się wepchniesz, bo "trzeba to sprawdzić", hę?

- Równie dobrze to mogą być oni. - powiedziałam - Zresztą ta ścieżka zdaje się prowadzić w tym samym kierunku.

- Wiesz, równie dobrze ono mogło ich rozszarpać i w swojej obrzydliwej gębie przenieść ich do kopalni, gdzie też podobno bytują. - poinformował.

- Tak, bo najlepiej jest ich zostawić. Tak po prostu. - prychnęłam - Nie mamy pewności co się stało. Kto powiedział, że nie żyją?

- A kto powiedział, że przetrwali? - parsknął - Ależ emocjonująca wymiana zdań, no ja pierdolę! Czy ty w ogóle rozumiesz powagę sytuacji? Bo jakoś tego, kurwa, nie widzę!

- Znowu zaczynasz? To się już robi nudne. - warknęłam.

- Ja przynajmniej myślę racjonalnie! Jakoś nie widzi mi się zejście z tego świata. Mam zamiar pożyć jeszcze parę lat albo i dłużej. - powiedział sarkastycznie.

- Nikt ci nie każe iść ze mną. - burknęłam.

- W takim tempie to wszyscy skończymy jako przystawka dla wendigo, żeby miały fajne i wesołe święta. Nieco przedwczesne ale cóż... - odparł poirytowany.

- Ta, bo ty nas wszystkich wybawisz z opresji. Nie jesteś Bogiem, jakbyś o tym nie wiedział. - fuknęłam - Zresztą pod twoją wodzą to już dawno byśmy skończyli naszą przygodę. Nic by po nas nie zostało.

Until DawnOnde as histórias ganham vida. Descobre agora