☆Rozdział 20 - Bliskie spotkanie☆ [P]

161 12 2
                                    

~*Kathniss pov*~

Dotarliśmy do sanatorium. Mike ostrożnie uchylił drzwi i udał się jako pierwszy, by upewnić się, że nic nam nie grozi.

Oczywiście wiadomym było, że już niebawem przyjdzie nam się zmierzyć z tymi bestiami. Na tę chwilę nie jesteśmy w stanie tego dokonać. Prawdziwą i jedyną bronią, którą możemy wykorzystać przeciwko nim jest ogień.

Dobrym jest chociaż to, że pociski od strzelby są w stanie utrzymać te potwory na odległość. Przynajmniej to nam kupi trochę czasu.

Szczerze cieszę się, że nie jestem tu sama. Dobrze jest mieć kogoś, kto ci pomoże, chociaż ostatnim razem z mojej głupoty zginęły dwie osoby. Mam nadzieję, że tutaj będzie inaczej. W sumie musi być.

Praktycznie od samego początku działamy  razem. Gdyby nie on to i mnie wendigo poćwiartowałoby na kawałki. Jeszcze mam parę rzeczy do zrobienia.

Po części to także moja wina. Gdybym uratowała dziewczyny zeszłego roku to ten koszmar nigdy nie miałby miejsca. Nikt by nie zginął. Wszyscy byliby po prostu szczęśliwi. Z drugiej zaś strony nie zdawalibyśmy sobie sprawy z zagrożenia, jakie tu na nas czeka.

Czuję się w obowiązku, by uratować tych, co jeszcze żyją. Wierzę również, że Josh jakimś cudem przeżył.

Nigdy sobie tego nie wybaczę, jeżeli coś mu się stało.

- Znowu tutaj. - wydukałam rozglądając się dookoła.

- Tak... - rzucił.

- Musimy dostać się do kopalni i odnaleźć Josha. - dodałam.

- Taki jest nasz plan. - oznajmił spoglądając na mnie.

- Już wcześniej to miejsce przyprawiało mnie o ciarki, ale teraz? Myślałam, że już nie  da się być bardziej przerażającym. - odparłam rozglądając się dookoła.

- Jeśli będziemy trzymać się razem to wszystko będzie dobrze. - stwierdził starając się dodać mi nieco otuchy.

- Oby... - westchnęłam ciężko.

Ruszyliśmy w stronę schodów. Teraz tutaj wydawało się być jeszcze więcej ruin. Budynek jest w kompletnej rozsypce. Lada moment a się zawali.

Musimy szybko działać, o ile chcemy go uratować.

- Mike? - zapytałam niepewnie.

- Tak Kat? - odparł spoglądając na moją osobę.

- Chciałabym ci tylko powiedzieć, że... - zaczęłam mówić biorąc głęboki oddech.

- Że? - dopytywał lekko zdezorientowany.

- Dziękuję ci - wyrzuciłam z siebie - Nie musiałeś tutaj iść, a jednak jesteś wciąż po mojej stronie.

- Od czego ma się przyjaciół - oznajmił - Nigdy bym ciebie nie puścił samej w takie miejsce. Najlepiej w ogóle bym nie dopuścił do takiej sytuacji, kiedy musisz tutaj być.

- Wiem, że nie przepadacie za sobą, dlatego też doceniam to, że chcesz mi pomóc go uratować - dodałam - Zrobił to co zrobił ale jednak nie był tego w pełni świadomym. Wierzę w to, że nie chciał nas skrzywdzić. Wątpię też, by wiedział coś na temat tych potworów.

- Racja... - rzucił, po czym kontynuował - Pamiętaj, że zawsze będę dla ciebie, jeżeli będziesz tego potrzebować. Nie zostawię cię.

Spojrzałam na niego uśmiechając się lekko. Cieszy mnie to, że zawsze stoi za mną murem. Równie dobrze mógłby mieć na mnie wywalone i powiedzieć, że sama mam sobie szukać Josha.

Until DawnWhere stories live. Discover now