♢Rozdział 1 - Powrót do koszmaru♢ [P]

133 13 1
                                    

~*Michael pov*~

Nie mogłem się z tym wszystkim pogodzić. Byłem wręcz przekonany, że pomogą mi. Że wyjedziemy razem i odnajdziemy ją.

Zdaję sobie sprawę z tego, że to dla nich wszystkich trudne. Dla mnie także ta sytuacja jest nieznośna. Przeszliśmy jeden wielki horror, przez który zginęło pięciu naszych przyjaciół i ten mężczyzna. On był naszą jedyną nadzieją, a zginął właśnie przez nas. Bo banda głupich nastolatków znów wróciła na górę, nie zdając sobie sprawy z tego, co tam na nich czeka.

W sumie od początku dziwnym był fakt, że Josh nas zaprasza tam akurat w rocznicę zaginięcia dziewczyn.

Nie powinniśmy byli tam jechać. Wtedy nic by się nie wydarzyło. Przede wszystkim Kat powinna była zostać w domu. Każdy z nas mógł nie przyjeżdżać a ten koszmar nigdy nie miałby miejsca.

Niestety człowiek jest mądry dopiero po szkodzie.

Chciałem się z tego wreszcie obudzić. Tkwię w nicości spowodowanej przeszłością. To zniszczyło nas wszystkich.

Tak bardzo pragnąłem wrócić do tego dnia i nie pozwolić wydarzyć się tragedii. Wygląda na to, że jednak tak musiało być. Ale uważam, że powinniśmy tam wrócić.

Jeszcze nie skończyliśmy tego, co tam się zaczęło.

Podobno najlepszym rozwiązaniem problemu jest powrót do miejsca, gdzie on powstał. Tylko tak można w pełni się go wyzbyć. W sumie tu po części pomysł Josha był trafny, choć zemsta była kompletnie nie potrzebna, lecz bądźmy szczerzy. Nie wyobrażam sobie siebie w jego sytuacji.

Stracił dwie siostry przez głupi żart. Już wtedy nie był zbyt stabilny, a teraz? Pewnie ja także postąpiłbym podobnie. Ta złość... Ból, gniew... Wreszcie bym wybuchł, a że on miał spore doświadczenie z filmami postanowił przygotować coś dla nas.

Chcę tam wrócić. Czuję taką potrzebę. Coś mi mówi, że ona nie zginęła. Przynajmniej nie od razu i nie z rąk Hannah, która przemieniła się w wendigo. To niemożliwe.

Miałem wrażenie, jakby ona ją poznała. Pamiętała, że ta próbowała im pomóc. Może to się wyda dziwne, ale myślę, że one wydostały się ze schroniska a ta uciekła gdzieś z Kat.

Owszem, nie mam takiej pewności. Na razie mogę tylko przypuszczać. Dlatego też chcę wyjechać. Chcę przekonać się na własnych oczach o tym, co się z nią stało, inaczej nie uwierzę w niczyje słowa, nawet jeśli mówiliby prawdę.

Doskonale wiem o tym, że być może widok, jaki tam zastanę nie będzie należał do najprzyjemniejszych i że w każdej chwili będę mógł zginąć, lecz nie potrafię inaczej. To nie daje mi spokoju. Do tej pory każdy dzień bez niej był taki sam, choć w sobie gdzieś tam nadal tliłem nadzieję, że ona także przetrwała. Dziś jednak coś sprawiło, że mój punkt widzenia drastycznie się zmienił.

Wiara rozpaliła się na nowo. Może to był tylko głupi sen, a może faktycznie udało jej się. Nie mogę jej tam zostawić. Nie, kiedy prosiła mnie o pomoc.

Siedziałem na ławce w parku wpatrując się w gwieździste niebo. Musiałem się uspokoić i poukładać swoje myśli. W tej chwili moja osoba była pełna sprzeczności.

Zdecydowana większość mnie chciała tam wrócić nawet z tą świadomością, co przeszedłem, lecz wciąż mała cząstka nie miała zamiaru tego robić. To właśnie ona ściągała mnie w dół przez cały ten czas. W dodatku brak Kat jeszcze bardziej mnie dobija.

Szkoda tylko, że dopiero teraz oprzytomniałem. Może gdybym prędzej to zrobił... Wtedy szanse byłyby zdecydowanie większe, a tak?

Nie mam pojęcia co tam zastanę. Być może wendigo ją rozszarpało, umarła z głodu albo zamieniła się w jedno z nich. Lub wciąż żyje... Jakimś cudem się uratowała, tylko nie może wrócić tutaj. Do nas.

Until DawnWhere stories live. Discover now