- Chodźcie tu natychmiast !!! - rozkazał.

Spojrzeliśmy na siebie z Zaynem. Tak bardzo chciało mi się płakać. Błagałam w duszy Boga,żebyśmy byli już bezpieczni. Ten uśmiechnął się do mnie pocieszająco,chociaż widziałam,że sam jest zmartwiony i że się boi. Kto by się nie bał?. Ścisnął mnie mocno za rękę , szłam za jego plecami. I tak przystanęliśmy. Przytulona do jego pleców. 

- Odejdź od niej parę metrów dalej ! -  rozkazał mu cisnąć do niego bronią. 

Spięłam się i zaczęłam szlochać,opierając spocone czoło o jego plecy. Zayn trzymał mnie mocno za rękę, gładząc ją palcem. Odwrócił się do mnie i objął moją twarz. 

- Wszystko będzie dobrze malutka - szepnął patrząc mi w oczy, nie mogłam przestać płakać.

- Bez takich -  zawołał rozwścieczony Nick.

Zayn powoli puszczał moją rękę i udał się we wskazane miejsce. Nick wymierzał we wszystkich bronią ,był od nas na tyle daleko,że żaden nie zdążyłby szybko podejść i wyrwać mu broń.

- I co z wami mam zrobić? - Zaśmiał się - Skoro nie chcecie współpracować? hm?.

Cisza. I mój szloch w tle.

- Naprawdę muszę was zabić? Nie będzie takiej zabawy ... 

Usłyszałam głośne wycie syren.

- Co jest kurwa?-  warknął Nick ,mierząc po kolei do nas bronią.

- Co tu robią psy?! - krzyknął do Elizabeth.

Ta podniosła ręce do góry.

- Nie mam nic  z tym wspólnego !

Spojrzałam wtedy na ciało Dominika. Był wpatrzony we mnie martwymi oczami. A wokół niego tyle krwi. Straszny widok.

- To Dominik - odezwał się Zayn - on wezwał gliny - wyznał.

- Co za skurwysyn a mógłbym go bardziej pomęczyć ,ale śmieć już nie żyje - prychnął Nick.

Było widać,że jest naprawdę rozwścieczony. Nie panował powoli nad sobą,pewnie myśl,że zaraz będzie tu policja sprawia,że nie wie co robić. 

- O nie nie.. tak nie będzie. Tak jak Ci obiecałam Eliza.. jedna ofiara musi być..a ty zapłacisz za to później rozumiesz? - wydarł się do blondynki. 

Wszyscy zaczęliśmy się patrzeć po sobie. 

Mierzył do nas bronią. Ale zatrzymał się na mnie. Zrobiłam krok do tyłu. Strach odebrał mi mowę.

- Widzisz? Tak kończą dziwki, szkoda,że nie zdążyłem Cię spróbować -  puścił do mnie oczko. 

Jego ręka się trzęsła. Z jego czoła leciały krople potu. Jednak... 

Czas się dla mnie jakby zwolnił. Usłyszałam wystrzał. Zamknęłam oczy,jednak nic nie poczułam. 


Otworzyłam oczy.. Zobaczyłam przed sobą tył mężczyzny w koszuli. Tą osobą był.

- NIE.. Nie..-  wydusiłam. 

To był Zayn. Elizabeth zaczęła się drzeć, nagle pomieszczenie zaczęło wirować,było mi słabo. Zayn upadł na kolana po czym na plecy, walczył. Próbował wziąć powietrze do płuc. Usłyszałam bieg, Nicka już nie było. Zostaliśmy tylko my. Do pomieszczenia weszli policjanci,mierzyli do nas bronią. Jednak widząc,że sprawcy nie ma. Opuścili broń, inni ruszyli w jego stronę a inni w  naszą.  To .. to nie możliwe. Uklęknęłam nad moim ukochanym.

- Zayn..proszę nie rób mi tego.. bądź tu ze mną błagam - szlochałam.

Ten patrzył na mnie z niesamowitą miłością,ale i też bólem  z ust leciała krew. 

- Ja..- próbował coś powiedzieć.

- Proszę nic nie mów .. musisz walczyć ,rozumiesz? - przyciskałam dłońmi jego ranę,by jak najmniej krwi stracił. Jednak to nic nie dawało.

- Po jaką cholerę,ratowałeś mnie !?  Ty idioto.. proszę ... - darłam się w niebo głosy.

- Bell..- krztusił się.

-  Wezwijcie karetkę do cholery! -  wydarła się Elizabeth. 

- Już jest w drodze - odezwał się jakiś mężczyzna.

Zayn powoli zmierzał ręką w moją stronę. Położył zakrwawioną dłoń na moim policzku.

- Kocham Cię.. - wziął świszczący oddech - zawsze kochałem..- uśmiechnął się.

Po czym tą dłonią zmierzał do kieszeni,próbował coś z niej wyjąć. Gdy wyjął już pobrudzone krwią złote pudełeczko w kształcie serca.

- To.. proszę podaj mi rękę..

Spojrzałam na moje dłonie, pokręciłam przeczącą głową,przecież tamuje mu krwawienie. Jednak ten czekał. 

Wyjęłam w stronę jego dłoni moją dłoń, drugą wciąż tamując. Wcisnął mi do niej to wieczko.

- Bello.. wyjdziesz za mnie? - uśmiechnął się mimo,że jego uśmiech wykrzywiał się w grymas bólu.

- Ja.. Ja..  Tak, wyjdę za Ciebie,ale do cholery wyjdź z tego, błagam nie zostawiaj mnie. 

Zayn ostatni raz uśmiechnął się szeroko po czym.. zamknął oczy.. stracił przytomność? Bezwładnie jego ręka opadła na ziemie.

- Zayn? Nie..nie nie... błagam - krzyczałam, szarpałam go. Chwyciłam go za twarz ,chciałam pocałować. Nic z tego.

- Proszę nie rób mi tego.. - ściszyłam głos nie mając siły już nawet płakać. Chciałam umrzeć razem z nim...

Po chwili ktoś mnie odciągnął,chciałam się wyrwać. Musiałam przy nim być !!!.

To była policja a przy Zaynie widziałam już tylko ratowników medycznych.


Błagam... nie opuszczaj mnie.. 



Ona na chwilę | Do KorektyWhere stories live. Discover now