#3

21.7K 555 46
                                    

Minęły kolejne dni, byłam bardzo zawiedziona tym, że nie widzę Zayna. Fakt odwiedzał mnie tylko w sprawie pracy, ale od jakiegoś czasu wysyła po to jakąś sekretarkę. Zachowuje się jakby mnie unikał a traktuje mnie bardzo formalnie. Nie powinnam się tym przejmować. Powinnam?.
Aktualnie kończyłam robić tabelkę w Excelu,ale miałam dość pracy na dziś postanowiłam się opierdalać, oparłam się wygodnie o fotel i zaczęłam się rozciągać wypinając ręce ku górze. Czułam jak moje kości wracają na swoje miejsce. Posiedziałam tak jeszcze, aż postanowiłam zrobić sobie kawę i zjeść coś niezdrowego. Na moje szczęście za 10 minut jest pora obiadowa. Pogłaskałam sobie brzuch z myślą co mogłabym dziś wpakować do swojego żołądka. Wstałam i opuściłam "swoje" biuro. Szłam sobie korytarzem, szłabym sobie spokojniej, ale zobaczyłam owego mojego kochanego szefa obok automatów, obok niego stała jakaś kobieta wyglądała bardzo zamożnie. Gdy tylko podeszłam do automatu by kupić sobie latte to ich rozmowa ucichła niemal natychmiast.
Patrząc na pasek z ekranu w czasie wyczekiwania na napój usłyszałam, że kobieta coś do niego szepcze on się zaśmiał, czułam jakby to tyczyło się mnie, przez co nerwowo przełknęłam ślinę. I chwyciłam moją gotową kawę. Kobieta pocałowała Zayna w policzek i poszła sobie zgrabnym krokiem.
Gdy się odwróciłam to napotkałam spojrzenie Zayna, przyglądał mi się z uśmieszkiem miałam coś powiedzieć, ale poczułam czyjś dotyk na mojej ręce.

-Bella? - była to Diana. Lancome krząknął i trochę się od nas oddalił oparł się o ścianę i popijał kawę przyglądając komórkę

- o Diano.. Co jest właśnie miałam iść na lunch... -.

- z tym facetem od spraw finansów..? - zaczęła, zdziwiłam się..

-jaki... - nie skończyłam bo spojrzała na mnie z grymasem wskazując wzrokiem na Lancoma, szczeliła do mnie oczko.

- a ten.. no.. Nie wiem.. - podłapałam niepewnie, spojrzałam kątem na Zayna, który ruszył się nieznacznie w kącie.

- Jak on miał? Powiem Ci zrobił nav mnie wrażenie.. - spytała, ujawniając na twarzy pewne podekscytowanie. A to aktorka.

- Dominik... Idę z nim na lunch - skłamałam.

-oo a potem gdzieś idziecie? - podpowiadała mi podświadomie.

- hmm.. Ha ha.. skąd wiesz? - boże ale to sztucznie zabrzmiało.

- No pewnie jakiś piekielny wieczór.. -

-pewnie tak-zgodziłam się, a po tym usłyszałam jak Zayn się dusi, obie na niego spojrzałyśmy wypluł kawę i zaczął się krztusić klnąc pod nosem.

- Em wszystko wporządku? - spytała Diana.

Ten pokiwał głową i niemal natychmiast odszedł. Diana czekając aż zniknie z pola widzenia wybuchła śmiechem.

- hahah.. No nie mogę.. Kocham cie -  wykrzyczała.

-kurwa co to za akcja.. - uśmiechłam się nieco zakłopotana.

-nie ma co świetnie się spisałaś już myślałam, że coś zjebiesz - przyznała.

- na szczęście jestem na tyle inteligentna.. Widzisz - mruknęłam - co to było? - spytałam ponownie.

- widziałam koło niego lepiącą się zołzę.. Ahh Skoda że nie zdążyłam w jej towarzystwie bo jego mina była bezcenna. Czyli słuchał nas uważnie i mogę stwierdzić, że nie jesteś dla niego byle jaką pracownicą złotko.

Machnęłam głową przecząco.

- nie co ty.. Poprostu.. Pił kawę... Zdarza się.

Diana spojrzała na mnie dziwnie wyginając brwi.

-tsa..akurat w momencie... Gdy powiedziałam o piekielnym wieczorze. Pozatym po odejściu ten paniulki nie stał by wciąż obok ciebie i nie patrzył się na ciebie.

Nie miałam argumentów. Przy tym zapaliła mi się iskierka nadziei.

-aha ten błysk w twoich oczach - klepła mnie w tyłek - ruszaj na polowanie - zaśmiałam się miałam wrócić do biura, ale przypomniałam sobie, że miałam iść coś zjeść. Szłam już w kierunku wyjścia, ale ktoś zagrodził mi drogę, uderzyłam ponownie o czyjś tors, ale nie zostałam złapana przez co prawie straciłam równowagę. Podniosłam zirytowana głowę już mając jakiś wulgaryzm na ustach, ale nie zdążyłam ich otworzyć bo tym kimś był ni jaki Zayn mając zdenerwowany wyraz twarzy.

-Panie.. Zayn.. - jęknełam

-Do mnie do biura.. Natychmiast - warknął i pognał w kierunku biura. Zdziwiona tym zamieszaniem posłusznie poszłam za nim.

Gdy weszłam do jego biura, zastałam go stojącego nieznacznie dalej odemnie.

- dzieńdobry.. Zrobiłam coś nie tak? Źle wykonałam jakieś zadanie? - spytałam nerwowo oblizałam wargę.

- ależ skąd mam tylko coś do powiedzenia ważnego bo nie mogłem pani w biurze znaleźć - to co on mówi nie ma sensu przecież wiedział, że nie ma mnie w biurze.

- dziś nie ma pory obiadowej- rzucił.

- i po to pan mnie tu wezwał? Przecież inni wyszli -.

- dobra . Chciałem łagodniej pani Smith - o znów formalnie.

- Doszły do mnie słuchy, że pani spotyka się z pracownikiem tej firmy.. Panuje tu zakaz spotykania się z pracownikami -.

-ahh...too..-nie wiedziałam co powiedzieć.

- To się zrozumieliśmy, proszę wrócić do biura przyjdę później by sprawdzić dokładnie tabletkę po tabelce - hoh.. I koniec opierdalania się.

Czyżby był zazdrosny? Spodobało mi się to. Czułam motylki w brzuchu. Na myśl, że miałby znów przyjść do mnie i być tak blisko zrobiło mi się ciepło.

Ona na chwilę | Do KorektyOù les histoires vivent. Découvrez maintenant