#1 (poprawiony)

43.8K 759 150
                                    



Nowy Jork, czerwiec 2017 rok.

Jestem Bella i drugi rok studiuję rachunkowość. W ramach praktyk podejmuję staż w jednej z najlepszych firm, jako sekretarka, chociaż to nie jest spełnienie moich marzeń. Chciałabym czymś zarządzać, czymś ważnym, być ważna. Potem założyć własną firmę.

Pierwszy miesiąc pracy był dla mnie dość męczący. Ogólne zaznajomienie się ze wszystkim było dość ciężkie, czułam się tam jakbym była wykorzystywana. Albo przynosiłam kawę, sprzątałam lub wypełniałam papiery za kogoś innego, co nie było moim obowiązkiem. Lecz to nie jest najgorsze. Mam szefa, gościu po sześćdziesiątce. Można mu mówić, prosić o pomoc w dokładnym wyznaczeniu mi dokładnych obowiązków, ale on ma to gdzieś, tłumaczy się, że to jest zadanie przełożonych, którzy tym bardziej mają to gdzieś. Zdesperowana, usiadłam przy swoim miejscu pracy, wzięłam długopis do ręki i zaczęłam obliczać arkusze, które przyniosła mi jedna z pracownic. Moją pracę przerwała Diana, która położyła kubek z kawą na moje biurko ochoczo się uśmiechając. Pracowała tutaj na pełen etat i chyba, jako jedyna wykazała się inicjatywą by jakoś mi pomóc w tym wszystkim. Gdyby nie ona mogłabym się pożegnać z tym stażem. Westchnęła ciężko, po czym usiadła obok mnie, patrząc ze zażenowaniem na stos arkuszy i dokumentów.

- Weź odpocznij trochę. Ile można wypełniać te papiery?! Zaraz się wkurzę i rzucę tej suce to w twarz, to, że jesteś stażystką nie znaczy, że mogą się tu czuć jak szefowie?! - burknęła buntowniczo.

Uśmiechnęłam się lekko słysząc te słowa. Pocieszało mnie to, że nie jestem tu sama.

- Dzięki, że mnie wspierasz... A mogę się właściwie spytać, dlaczego to robisz? - spytałam, biorąc do ust kubek, by wziąć łyka aromatycznej kawy.

Blondynka się uśmiechnęła, opierając rękę o moje ramię, masując go palcami.

- Bo dokładnie miałam to samo, co ty, skarbie. Wiem, co czujesz. Ci wszyscy ludzie, co tu pracują to chodzące trupy, nic ich nie interesuje. Pracują, bo pracują. Mało z kim się tu dogadasz. I fajnie jest na kogoś zrzucać całą robotę, a sobie iść na lunch. Ja mam dobre kontakty z max dziesięcioma osobami i tyle - wyjaśniła. Rozejrzałam się po biurze i faktycznie prawie nikogo nie było, wszyscy poszli na lunch, świetnie.

- Poza tym - po chwili dodała - widać, że jesteś porządną laską. Do tego masz figurę jak jakaś fit gwiazdka, nie zauważyłaś, że tylko te zołzy narzucają na Ciebie wszystko?

- Haha dzięki, poprawiłaś mi humor - zaśmiałam się, tylko by nikt tego humoru nie zepsuł.

- Do usług.

Rozmawialiśmy tak do końca przerwy obiadowej. Diana była starsza ode mnie o 5 lat, ale i tak to nie było przeszkodą, by się zaprzyjaźnić. To znaczy, nie wiem, czy można to już nazwać przyjaźnią. Niestety jestem dość naiwna, więc muszę uważać, tym bardziej w miłości. Czy byłam z kimś? Nie. Może to być śmieszne, ale nie byłam nigdy z nikim na poważnie, ani nie uprawiałam seksu. Zdarzały się „chwilowe" związki, ale tego poważnym związkiem nie można nazwać.

Ponurą atmosferę w pracy przerwały nagłe chichoty „koleżanek" obok. Przewróciłam oczami i wypuściłam powietrze próbując wrócić do pracy, ale hałas w naszym biurze był nie do zniesienia. Diana, która siedziała obok mnie, wstała, popatrzyła się na mnie i gestem pokazała, że zaraz wraca. Minęła chwila i przyszła do mnie z powrotem, w zasadzie to przybiegła, szturchając mnie dłonią.

- Ej Bella mam newsa -pisnęła.

Popatrzyłam na nią ze zdziwieniem, co miała niby mi ciekawego do powiedzenia, że aż sama jest cała podekscytowana?

- No słucham - mruknęłam.

- Nasz szef idzie na emeryturę i zastąpi go jego syn! Jest ponoć bardzo przystojny, widziałam raz jego zdjęcie z synem i powiem Ci faktycznie z niego ciacho, ale to było jak miał z 18 lat? Teraz się pewnie zmienił -mówiła tak szybko, że ledwo mogłam nadążyć.

- I co w związku z tym ?- spytałam śmiejąc się z jej zachowania.

- No jak to co?! Dziewczyno to dobra okazja przede wszystkim dla Ciebie - zachichotała, wciąż delikatnie szturchając mnie ręką, a drugą zakrywając lekko usta w uśmiechu.

- Pierwsze co to idź do niego i spytaj co ze stażem. Może przydzieli Ci porządniejszą robotę? Jak zobaczy taką dupeczkę jak ty, na pewno nie będzie obojętny - puściła mi oczko.

Potrząsnęłam głową z dezaprobatą.

Następny dzień..

Zanim poszłam do pracy, wzięłam prysznic i ubrałam obcisłą małą czarną, na to czarny żakiet z białymi akcentami na rękawach, a na nogi założyłam czarne szpilki. Rozpuściłam włosy, przedtem podkręcając je lekko lokówką i preparatem nadałam im objętości.

Jakiś czas później byłam już w pracy. Byłam zdziwiona zamętem jaki w niej panował, pewnie wszystko jest spowodowane przybyciem nowego szefa. Westchnęłam ciężko i zaczęłam iść przed siebie, nagle z kimś się zderzyłam, zanim zdążyłam upaść ten ktoś mnie złapał i do siebie przyciągnął.

- Nic pani nie jest?- spytał mnie głęboki męski głos.

Spojrzałam w górę i moje oczy spotkały się z brązowymi oczami wybawiciela. Poczułam, jak moje nogi się uginają pod wpływem jego spojrzenia, mogłabym ponownie upaść, tylko dlatego, by ponownie, mnie złapał. Gdy stanęłam na nogach, przyjrzałam się mu dokładnie. Stał naprzeciwko mnie, trzymając już ręce w kieszeniach. Wyglądał jak wyrwany z jakiegoś magazynu. Miał na sobie smukły popielaty garnitur, koszulę koło szyi miał rozpiętą, co bardzo seksowanie wyglądało. Widząc, że przez dłuższy czas się w niego wpatruję ,mierząc od góry do dołu, uśmiechnął się ukazując idealną biel swoich zębów.

- Wszystko w porządku? -spytał się mnie ponownie. Otrząsnęłam się.

- T-tak - jęknęłam, nerwowo oblizując usta. Wyjął dłoń z kieszeni i podał mi ją.

- Jestem Zayn Lancome - przedstawił się patrząc na mnie wyczekująco.

Otworzyłam szeroko oczy. Przede mną stał prawdopodobnie ten koleś, który był ponoć synem dyrektora. Podałam mu rękę, delikatnie ją objął i potrząsnął.

- Bella Smitch, proszę p-pana - wyjąkałam po czym skinęłam lekko głową ukazując szacunek, następnie nerwowo przygryzłam swoją dolną wargę.

- Świetnie – oznajmił, po czym ominął mnie, wciąż mając na twarzy swój zadziorny uśmiech, który tak i tak był dla mnie najpiękniejszym uśmiechem jakim zdołałam zobaczyć w ostatnim czasie. Gdy mnie minął stałam jak osłupiała, analizując co się właśnie stało.

Ona na chwilę | Do KorektyWhere stories live. Discover now