Kuroko x Reader

557 39 17
                                    

Od zawsze przeglądałem ci się z uśmiechem. Na początku zawstydzony wyglądałem za ściany i szukałem w głowie pretekstu, by podejść. Twój urok i piękny uśmiech jednak zbyt mnie onieśmielał.
Wtedy pierwszy raz się wycofałem. Tego samego dnia dostałaś zaproszenie od chłopaka z innej klasy. Codziennie żałowałem swojej decyzji, ale nie potrafiłem życzyć wam źle. Nie ważne czy byłaś ze mną. Najważniejsze było, byś była szczęśliwa.

Pewnego dnia zauważyłem na twojej buzi pierwsze ślady łez. Podpuchnięte oczy, czerwona twarz zakryta makijażem. Nie byłaś już tą samą dziewczyną, która kochałem podziwiać z daleka. W twoich oczach nie było tego blasku, szczęśliwy uśmiech zastąpił smutny. Nie potrafiłem na to patrzeć. Po raz kolejny odszedłem.

Wszystko się zmieniło, gdy pewnego dnia wracając ze szkoły, zobaczyłem cię cicho płaczącą za drzewem. Podszedłem cicho i usiadłem obok ciebie. Nie powiedziałem nic, spojrzałem w twoje mokre od łez oczy i uśmiechałem się delikatnie. Z kieszeni wyciągnąłem chusteczkę i podałem bez słowa. Przyjęłaś ją i od razu odwróciłaś się zawstydzona. Nie zmuszałam cię do niczego. Siedziałem obok, czekałem aż wytrzeszcz twarz i się uspokoisz. Dopiero gdy słońce zaczęło powoli zachodzić, a niebo zmieniło odcień na pomarańczowo-różowy przestałem słyszeć cichy szloch.
Spojrzałem na ciebie kątem oka, a ty wpatrywałam się we mnie z zainteresowaniem. Przymknąłem powieki i zacząłem zbierać się na odwagę. Wiatr poruszał naszymi włosami, ale tobie to nie przeszkadzało. Wciąż wpatrywałaś się we mnie zaciekawiona.

- Jestem Kuroko Tetsuya. - wyciągnąłem do ciebie dłoń, a ty nie ważąc na jej drżenie, uścisnęłaś ją.

- [Nazwisko] [Imię], największa mazepa w szkole. - powiedziałaś z uśmiechem i mimo że twoja twarz była opuchnięta od płaczu, że mówiłaś z lekką chrypką, nie potrafiłem wyrzucić z głowy myśli, jak pięknie właśnie wyglądasz. Tak naturalnie.

Ten dzień był moim pierwszym pokazem odwagi. Zostaliśmy przyjaciółmi i mogłem cię obserwować codziennie, już u twego boku. Pomogłem ci zerwać z chłopakiem i leczyłem twoje złamane serce. Codziennie twój uśmiech robił się coraz bardziej szczerzy, jak w dniu, w którym się naprawdę poznaliśmy. Nadzieja powoli wkradła się do mojego serca, teraz to ja byłem najważniejszy w twoim życiu.

~*~

Przeliczyłem się i uzmysłowiłem to sobie, dopiero gdy znów zobaczyłem się na korytarzu z innym. W twoich dłoniach spoczywaj bukiet kwiatów, a oczy ponownie błyszczały w ten szczególny sposób. Wyrzuciłem paczkę twoich ulubionych żelków do kosza i ponownie się wycofałem. Mimo bólu serca nie miałem ci nic za złe, w końcu wciąż byliśmy przyjaciółmi i nawet jeśli będziesz mieć dla mnie mniej czasu... Wciąż nimi będziemy.

Nie zmieniłem zdania, kiedy odwołałaś kolejne spotkanie. Wracałem z parasolem do domu i mimo przemoczonych włosów nie otworzyłem jej. Była dla ciebie, tak łatwo się przeziębiasz. W głowie tliła mi się jednak myśl, czy on pamiętał? Nie miałem na to wpływu, on mnie nie lubił. Na każdym kroku słyszałem od niego groźby, bym zostawił cię w spokoju. Nie potrafiłem cię opuścić, więc jego słowa stawały się coraz ostrzejsze.

Tego samego dnia, gdy wieczorem wracałem pijąc szejka, zaskoczył mnie. Powtórzył groźbę i użył bardzo przekonującego argumentu. Następnego dnia ty do szkoły przyszłaś przeziębiona, a ja z siniakiem na policzku i podbitym okiem. Jego nie było w szkole, czego pierwszy raz żałowałem, ponieważ zwracałaś dzisiaj na mnie szczególną uwagę. Nie obyło się bez pytań co i dlaczego mi się stało. Musiałem cię okłamać, byłaś przy nim taka szczęśliwa. Nie potrafiłem zrobić czegokolwiek co, by cię zraniło.

Wymyśliłem bajkę o bandytach, mimo że nie podobało mi się okłamywanie ciebie. Zaśmiałaś się wtedy i stwierdziłaś, że pewnie ich załatwiłem. Do końca dnia śmiałaś się, jaka z nas para. Ja z posiniaczoną twarzą, a ty z czerwonym nosem i policzkami. Nawet jeśli było to głupie, to uśmiechałem się razem z tobą i dumnie szedłem przez korytarz. Ponownie urzekł mnie twój urok, nawet jeśli byłaś przeziębiona i nie raz musiałem doprowadzać cię do porządku.

Następnego dnia było z tobą gorzej. Tego drania znów nie było, a ty mimo złego samopoczucia wciąż się śmiałaś i zapewniała mnie, że byle choroba nie ma z tobą szans. Porównywałaś się do mnie i rzekomej walki z bandytami. Podnosiła swoje ramiona do góry i prezentowała marne mięśnie. To śmieszne, ale miałem podobne.

Miarka się przebrała, gdy zobaczyłem że zataczasz się na ściany. Wybrałem numer twojego chłopaka i mimo świadomości, że ponownie za to dostanę, poprosiłem go, by po ciebie przyjechał. Odważyłem się nawet do krzyku, gdy on odmówił twierdząc, że ma ważniejsze rzeczy do roboty. Ten jednej tylko się rozłączył, a ja stałem z zaciśniętymi pięściami na środku korytarza. Nie mogłem dłużej czekać...
Wziąłem cię na swoje plecy i mimo kolejnej uwagi pobiegłam do twojego domu. Nie słuchałem cię, gdy kazałaś mi się odstawić. Biegłem przed siebie i na każde twoje kaszlniecie, reagowałem szybszym biegiem. Żałowałam tamtej chwili, że nie jestem jak inni chłopcy z mojego wieku.

~*~

Postanowiłem się zmienić i zacząłem grać w kosza. No cóż oczywiście, jeśli można to nazwać grą. Nic mi nie wychodziło, ale się nie poddawałem. Trenowałem wraz z kolegą i pewnego dnia przyszłaś mnie oglądać. Klaskałaś, mimo że nie trafiłem do kosza, a po treningu zaprosiłaś nas na szejki.

Koszykówka stała się moją pasją i przez to, co nieco cię zaniedbywałem. Ty mimo kryjącego się smutku w oczach kazałaś się tym nie przejmować i bawić się dobrze. Nie spodziewałem się, że mówi to pełna bólu. Dopiero po kilku dniach zauważyłem, że na jej policzku jest więcej pudru, a oczy ponownie straciły blask. Wtedy stwierdziłem, że znów ją zawiodłem. Wycofałem się. Kazałem jej zerwać z tym tyranem, ale to nie był jedyny związek, jaki zakończyła. Była nią również nasza przyjaźń. Sam tak postanowiłem, nie ochroniłem jej, więc nie zasługiwałem na nią.

~*~

Mimo nauki w tej samej szkole, nie widzieliśmy się prawie wcale. Ona unikała mnie, a ja ją. Dołączyłem do drużyny i zdobyłem kolegów. Z czasem zapomniałem o [brunetce itd.] z pięknym uśmiechem. Skupiłem się tylko i wyłącznie na sporcie.

Wszystko się zmieniło, gdy Akashi przyprowadził swoją nową dziewczynę. To była ona, nic się nie zmieniła. No może jednak teraz nie patrzyła na mnie przyjaźnie, a ignorowała mnie. Nie dała po sobie poznać, że mnie zna. Na każdym treningu musiałem patrzeć na nią i znów czuć pustkę, gdy widziałem ją w ramionach kolegi. Nie miałem wyboru, ponownie się wycofałem.

~*~

Wyrwałem się z tego tchórzostwa, gdy Akashi się zmienił. Stało się zimny, a ty mimo to do niego leciałaś. Nie mogłem dłużej patrzeć, jak on cię odpycha. Powiedziałem prawdę. Wyznałem wszystkie uczucia, które komutowały się od chwili, gdy ujrzałem cię po raz pierwszy. O tym ile razy dawałem sobie na luz, ile razy wmawiałem sobie, że mam czas i o tym, jak bardzo żałowałem tego, że zakończyłem naszą przyjaźń.

Nie spodziewałem się, że weźmiesz mnie za rękę i powiesz to, na co tyle czekałem. Zostałaś moją dziewczyną, a Akashi odszedł w zapomnienie. Tak przynajmniej myślałem...

~*~

Z czasem zacząłem zauważać, że twoje serce nie jest ze mną. Mimo upływu czasu i zmiany szkoły ciągle brakowało czegoś w twoich oczach. Chodziłaś rozkojarzona i z każdym gestem uczucia z mojej strony czułaś się coraz bardziej przytłoczona. Widziałem to i nie wiedziałem, co jest tego powodem. Dopiero później zrozumiałem, że to jego brakuje w twoim życiu i choćbym nie wiem jak się starał, to w twoim sercu nie ma dla mnie miejsca. Znów musiałem się wycofać, tylko tym razem musiałem odesłać cię do niego.

Mimo twoich zaprzeczeń z uśmiechem czekałem na twoje odejście. Byłem gotów puścić twoją dłoń i przekazać ją ponownie Akashiemu. Czułem się winny, że tak namieszałem w twoich uczuciach. Nie byliśmy sobie przeznaczeni i to było widać od początku.

Teraz znów jesteś szczęśliwa u jego boku, a ja spędzałem samotne noce na próbach pozbycie się ciebie z mojej głowy. Byłemu głupcem myśląc, że to się uda. Zaakceptuje to, nie martw się o mnie. Po prostu odejdź.

One Shoty Z NudówWhere stories live. Discover now