- Nie mogłem zostać, okej?! - uniósł się.
- Tak? A to ciekawe, niby dlaczego, co? - dopytywałem. On tylko wziął głęboki oddech. - Dowiem się tego dzisiaj?
- Kiedyś ci to wyjaśnię. Nie po to tu przyjechałem, by się z tobą kłócić. Chcę ci pomóc. - rzucił.
- Nie dasz rady. Zresztą od ciebie niczego już nie chcę. Dla mnie już dawno nie żyjesz - mówiłem - Nie ma cię.
- Słyszałem o tym, co tam zaszło. Oni mi powiedzieli - zaznaczył - Podobno również od tego czasu urwał się wam kontakt. Jesteś w naprawdę kiepskim stanie.
- A jak ty byś się czuł po tym wszystkim, co? - fuknąłem, po czym mówiłem - Przeze mnie zginęło tyle osób... Ona zginęła.
- Wiem, że jest ci ciężko, jednak musisz zacisnąć pięści i iść dalej.
- Tylko po co? Wszystko straciło dla mnie sens. Nawet nie wiem po co nadal tutaj jestem.
- Żeby korzystać z życia - stwierdził spoglądając na mnie - Gdzie się podział ten Michael Munroe, którego tak dobrze znam?
- Nie znasz mnie. Przez dziesięć lat ciebie tu nie było. Niby skąd możesz wiedzieć jaki byłem? - zakwestionowałem jego słowa.
- Byłem bliżej, niż ci się wydaje. - odparł.
Jego słowa mnie zdziwiły. Niczego już z tego nie rozumiałem.
- Jesteś wytworem mojej wyobraźni, co? Aż tak mi odbiło? - zapytałem.
On tylko pokręcił przecząco głową.
- Możesz mieć każdą dziewczynę. Nie warto załamywać się nad tą jedną. Na świecie jest jeszcze wiele innych. Do tej pory jakoś nie robiłeś sobie wyrzutów z tego, że raniłeś uczucia innych. - zaczął, lecz mu przerwałem.
- Nawet nie waż się mówić o niej w taki sposób - warknąłem na niego - Ona była inna. Była wspaniałą, piękną, kochającą dziewczyną... Chodzący ideał. Zawsze dbała o innych. Spotkał ją naprawdę okropny los. Zresztą ty tego nie zrozumiesz. Nie wiesz, co to znaczy prawdziwa miłość.
- Być może to jeszcze nie była ta właściwa osoba?
- Ty sobie żartujesz teraz ze mnie? Co przed chwilą powiedziałem? Że była dla mnie nikim? Czy wręcz przeciwnie? - burknąłem.
- Dobra, okej... Pojąłem - powiedział a następnie zmienił temat - Chciałem tylko sprawdzić jak się trzymasz. Twoi przyjaciele chcieli się z tobą spotkać.
- Nigdzie nie wychodzę - rzuciłem ruszając w kierunku swojego pokoju - A ty najlepiej już zejdź mi z oczu. Rzygać mi się chcę, jak na ciebie patrzę.
Stanąłem w miejscu, by upewnić się, czy on opuści moje terytorium. Po chwili usłyszałem ciche westchnięcie i kroki.
Uchylił drzwi i zaczął przechodzić próg. Ja wziąłem głębszy oddech.
Czemu zawsze wszystko wali się akurat w takim momencie?
- Przyjdę jutro. Trzymaj się, braciszku. - wydukał, po czym zamknął za sobą drzwi.
Ruszyłem do swojego pokoju, w którym znów się zamknąłem. Rzuciłem się na kanapę nie wiedząc już co mam robić.
Jeszcze jego mi tu brakowało.
***
Pewnej nocy jednak coś go zakuło w sercu. Coś nim poruszyło, wszczepiając w niego nadzieję, że ona nadal żyje. Że właśnie jest gdzieś tam i potrzebuje jego pomocy!
YOU ARE READING
Until Dawn
HorrorRozdział, który w swojej nazwie posiada dopisane [P] oznacza, że jest już poprawiony. Część pierwsza + część druga do rozdziału drugiego jest już poprawiona! Fanfiction na podstawie gry. Horror. Pierwsza część jest zakończona. Druga część w trakcie...
♢Prolog♢ [P]
Start from the beginning
