forty five

8.2K 268 62
                                    

Cameron

Obudziłem się na kanapie w domu Jacka. Głowa boli mnie cholernie. Nie pamiętam jakim cudem się tu znalazłem. Nie pamiętam w ogóle niczego po dziewiątym kieliszku.

Powoli wstałem i usiadłem na kanapie. Przetarłem twarz rękoma i próbowałem sobie coś przypomnieć, ale nic z tego. Czarna plama.

Rozglądałem się po pomieszczeniu i nagle na stole zauważyłem szklankę z wodą, tabletkę i jakąś kartkę. Połknąłem tabletkę, wziąłem do ręki liścik i zacząłem czytać.

Wiem, że to przeze mnie. Nie musisz zaprzeczać, po prostu to wiem. Nie chciałam cię zranić. Nie chciałam doprowadzić cię do tego stanu.
W ramach rekompensaty chociaż przyniosłam ci tabletkę, bo jestem pewna, że rano będziesz nieprzytomny. Nie wiem, ile wypiłeś, ale z pewnością dużo, patrząc na to, w jakim stanie Jack przywiózł cię wczoraj wieczorem tutaj. Widziałam cię przez okno, jak Jack targał cię do środka. Nie chciałam schodzić na dół. Nie chciałam z tobą rozmawiać, bo to nie byłaby rozmowa. Nadal nie chcę z tobą rozmawiać. Chcę to wszystko przemyśleć. Jeśli będę gotowa na rozmowę z tobą, to ci powiem. Uszanuj to, proszę. Nie przychodź do mnie na razie.
Przepraszam.

Mia.

Łzy napłynęły mi do oczu, ale szybko je powstrzymałem, słysząc kroki. Szybko schowałem kartkę do kieszeni spodni i dopiłem wodę. W salonie pojawił się Jack. Wstyd mi za to, co zrobiłem wczoraj, ale chłopak chyba jest już do tego przyzwyczajony. Nieraz odwalałem takie akcje.

- Jak się czujesz? - spytał, siadając na fotelu naprzeciwko mnie.

- Jak mam się czuć? - wymamrotałem, patrząc na niego spod byka. - Wyglądam jak wrak człowieka i tak się czuję.

- Coś się stało wczoraj, że tak się napiłeś? Coś nie tak z Mią?

- Nie, wszystko jest okej - skłamałem. - Po prostu coś mnie przytłacza ostatnio, ale nie wiem co.

- Rozumiem - powiedział. Nie chciałem z nikim rozmawiać i chłopak to widział. - Jeśli będziesz chciał pogadać czy będziesz czegoś potrzebować to mów, a teraz zostawię cię samego.

Chłopak poklepał mnie po ramieniu i wyszedł z pomieszczenia. Pobiegł na górę, a ja położyłem się z powrotem na kanapie. Nie miałem ochoty na nic. Po prostu chciałem spać. A najlepiej, zasnąć i nigdy się już nie obudzić. Wiedziałem, że Mia mnie odrzuci, a mimo to spróbowałem. Cholernie mi na niej zależy, nie chcę jej stracić. Wydawało mi się, że może Mia też coś do mnie czuje, ale grubo się pomyliłem. I chociaż stało się tak, a nie inaczej, to nie żałuję, że ją pocałowałem.

Wyciągnąłem liścik od Mii i przeczytałem go jeszcze raz. A potem jeszcze raz. Kilka łez wydostało się na powierzchnię, choć nie powinno. Złożyłem kartkę i włożyłem ją z powrotem do kieszeni. Starłem łzy i wstałem z kanapy. Ubrałem się, trochę ogarnąłem i poprosiłem Jacka o to, aby podwiózł mnie do domu.

Mia

- Jack? - usłyszałam z dołu głos Camerona. - Odwieziesz mnie do domu?

- Daj mi chwilę! - odpowiedział i odwrócił się znów w moją stronę. Nie chciałam z nim o tym rozmawiać, ale Jack stwierdził, że mi nie odpuści, dopóki mu nie powiem. - Jak wrócę, to mi o wszystkim powiesz, dobrze?

- Nie chcę o tym rozmawiać, Jack. Powinno ci wystarczyć to, że coś się stało wczoraj między nami. Nic więcej.

- No dobrze - westchnął głośno. - Wrócimy do tej rozmowy kiedy indziej.

Miałam ochotę płakać. Kiedy Jack wyszedł z mojego pokoju, łzy automatycznie pojawiły się w moich oczach i momentalnie wypłynęły na powierzchnię. Jestem tak głupia, że zrobiłam to Cameronowi. Nie wybaczę sobie tego, że tak go zraniłam. Nigdy.

Wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Cam akurat wyszedł z naszego domu. Podszedł do auta i czekał na Jacka, aż je otworzy. W pewnym momencie spojrzał w moje okno, tak jakby wiedział, że tam stałam. Nawet się nie cofnęłam. Patrzyłam na niego, a on na mnie. Wyglądał okropnie, ale nie dziwię się mu. W jego sytuacji też zrobiłabym pewnie to samo. Chyba zauważył, że płaczę, bo pokazał mi, abym tego nie robiła. Pokręciłam głową. Nie byłam w stanie powstrzymać łez. W pewnym momencie wbiegł z powrotem do domu. Nie wiedziałam, o co mogło chodzić, dopóki nie pojawił się w drzwiach mojego pokoju. Odwróciłam się w jego stronę, ale nie mogłam na niego patrzeć. Nie byłam w stanie po tym, co mu zrobiłam.

- Wiem, że nie chciałaś, abym do ciebie przychodził, ale... Ja nie mogę patrzeć na to, jak się zadręczasz tym wszystkim - podszedł do mnie, podłożył dwa palce pod mój podbródek i zmusił mnie do spojrzenia na niego. - Ja... Po prostu nigdy nie czułem czegoś tak silnego do jakiejkolwiek dziewczyny. Jesteś dla mnie wyjątkowa. Nie chcę cię stracić. Nawet jeśli zamkniesz mnie w friendzonie, o ile już do niego nie trafiłem, to po prostu chcę wiedzieć, że będziesz przy mnie, że mnie nie zostawisz. Bo nie wytrzymam bez ciebie. Potrzebuję cię tak cholernie mocno, nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy. Zawsze cię potrzebowałem. Nawet nie wiesz, jak cholernie panikowałem, kiedy Matt cię zaatakował. Bałem się, że cię stracę, a nie chciałem tego najbardziej na świecie. Dopiero wtedy, kiedy mogłem cię stracić na zawsze, zorientowałem się, jak mocno cię kocham. Bo wcześniej jeszcze próbowałem się tego uczucia jakoś pozbyć, myślałem, że to chwilowe. Ale tego nie da się wyrzucić z głowy. Po prostu się nie da. I to ja powinienem cię przeprosić za to, co zrobiłem, bo to był wielki błąd. Nie ty powinnaś mnie przepraszać, bo zareagowałaś tak, jak czułaś i tyle.

Zauważyłam, że Cam skończył. Łzy wydostawały się z moich oczu niekontrolowanie. Nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić, nie spodziewałam się tego. Nagle Cam przybliżył się i objął mnie w talii.

- Przepraszam, to jest silniejsze ode mnie - mówiąc to, patrzył mi głęboko w oczy, a po chwili poczułam jego usta na swoich. Muskał delikatnie moje wargi. Zaskoczona oddałam pocałunek. Nie przerywałam tego, bo nie chciałam bardziej zranić tym Camerona.

A poza tym, ten chłopak tak cholernie idealnie całuje. Tak, jak sobie to wyobrażałam.

Cam przyciągnął mnie mocniej do siebie, nie przestawając mnie całować, a jego druga dłoń powędrowała na mój policzek i głaskała go. Chłopak nie pogłębiał pocałunku. Nadal całował mnie tak delikatnie, że to było nie do pojęcia. On też nie chciał mnie zranić. Wiem o tym. W pewnym momencie przestał i oparł swoje czoło o moje. Łzy nadal pojawiały się na moich policzkach, ale zauważyłam, że on też zaczął płakać. Nie wiedziałam dlaczego. Ścierałam każdą łzę pojawiającą się na jego policzku, bo nie chciałam, żeby płakał. A on trzymał moje dłonie i co chwilę całował ich wewnętrzną stronę.

Tylko ja zasługuję na cierpienie.

- Przepraszam - wyszeptał po długiej chwili ciszy, znów musnął moje usta i wyszedł, zostawiając mnie oszołomioną. Usiadłam na podłodze, opierając się o ścianę i zaczęłam rzewnie szlochać.

Ten człowiek to skarb, a ja chciałam wyrzucić go ze swojego życia.

mistake || c.d.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz