twenty nine

8.7K 360 36
                                    

- Gdzie ty byłeś? - spytał Jack, zauważając mnie.

- To jest teraz mało ważne. Co z nią?

- Operacja nadal trwa, jak sam widzisz. Lekarze nic nie mówią. Wiemy tylko tyle, że niedługo powinna się zakończyć - powiedział Shawn. Usiadłem koło chłopaków na ławce z nadzieją, że już się nie odezwą.

Marne szanse.

- Nie powiesz nam gdzie byłeś? Co było ważniejszego od Mii?

- Nie ma nic ważniejszego od Mii w tym momencie! - podniosłem lekko głos. - Myślicie, że poszedłem sobie, ot tak, na piwo?

- Nie przesadzajmy, aż tak głupi nie jesteś.

- Polemizowałbym - dodał szybko Jack, za co oberwał w potylicę. Pierwszy raz od trzech tygodni zaśmialiśmy się. Cicho, ale zawsze.

- A więc? - Shawn spojrzał na mnie pytająco. Ja tylko przewróciłem oczami. Bałem się odpowiedzieć, bo wiedziałem, jak oni na to zareagują. Kiedy miałem już odpowiadać, usłyszeliśmy znajomy nam głos.

- Co z nią? - odwróciłem głowę w stronę dźwięku i zauważyłem biegnącą w naszą stronę Alison. - Spóźniłam się, wiem. Ale... po prostu nie mogę sobie tego wszystkiego poukładać w głowie...

- Spokojnie, Ali - Jack podszedł do niej i przytulił ją mocno. - Mia nadal jest operowana, nic jeszcze nie wiemy. Lekarz powiedział, że operacja powinna niedługo się skończyć.

Nie minęła chwila, kiedy usłyszałem cichy szloch Ali i jej szept:

- Oby wszystko zakończyło się dobrze.

- Zakończy się dobrze, Ali. - powiedziałem. - Zobaczysz.

Shawn po paru sekundach klepnął mnie w udo, a kiedy na niego spojrzałem, posyłał mi pytający wzrok. Wyszeptałem bardzo cicho, że później im powiem i wzrok skierowałem z powrotem na Jacka i Ali. W tym momencie dziewczyna odsunęła się od mojego przyjaciela i usiadła obok nas ze spuszczoną głową. Jack oparł się o ścianę i wyczekiwał. Tak samo, jak my wszyscy.

Po niecałej godzinie z sali wyłonił się lekarz. Na jego widok wstałem. Lekarz spytał, czy jesteśmy z rodziny Mii Gilinsky, co bez wahania potwierdziłem.

- Operacja się udała. Za parę minut pacjentka zostanie przewieziona do odpowiedniej sali.

Podziękowałem doktorowi, po czym spojrzałem na wszystkich.

- To teraz możesz nam powiedzieć, gdzie byłeś - powiedział Jack.

- A o co chodzi? - spytała Ali. Jack jej opowiedział o całej sytuacji i teraz wszyscy patrzyli na mnie wyczekująco. Wziąłem głęboki oddech, spuściłem głowę i wydusiłem z siebie ciche:

- Byłem u Matta.

Minęło paręnaście sekund, zanim którykolwiek z nich się odezwał.

- U kogo? - spytał Shawn, niedowierzając.

- U Matta, okej?

- Po co?

- Chciałem z nim pogadać.

- O czym z nim gadałeś? - pytał Jack.

- Jeju, czy to jest aż tak bardzo ważne? - wyjęczałem.

- Tak!

- Chciałem się dowiedzieć, dlaczego to zrobił. Dlaczego ją zranił... - z każdym słowem w moim gardle pojawiała się coraz większa gula. Spuściłem głowę, żeby nikt nie zauważył moich łez. - Dlaczego ją dźgnął tym jebanym nożem. I wiecie co mi odpowiedział? Że to dlatego, że jest w niej zakochany, a ona go odrzuciła. Pamiętasz, Jack, jak ci powiedziałem, że Espinosa wrócił? I rozmawiał z Mią? Chciał z nią wtedy pogadać, wyjaśnić to wszystko.

Cofnąłem się pod ścianę i zsunąłem się po niej na podłogę. Schowałem twarz w dłonie i zacząłem płakać.

- To wszystko mnie przerasta. Nie mam już na to siły - mówiłem, płacząc. - Tak bardzo chcę, żeby Mia się obudziła.

- Cam... - usłyszałem głos Ali, a po chwili poczułem, jak dziewczyna mnie przytula. Odwzajemniłem uścisk, zaczynając jeszcze bardziej płakać. - Każdy tego chce.

- To mnie przerasta - powtórzyłem, chowając głowę w zagłębieniu jej szyi. - To mnie po prostu przerasta.

- Spokojnie, Cam - Ali pogłaskała mnie uspokajająco po plecach. To trochę pomogło. Wstałem powoli z podłogi i zacząłem kierować się w stronę sali, w której leży moja księżniczka.

Shawn

- Wiecie co? Nigdy nie widziałem go bardziej załamanego - powiedziałem, patrząc jak Cameron idzie korytarzem, a potem wchodzi do sali, w której leży Mia.

- Co się z nim dzieje, do cholery? - spytał Jack.

- Gdybym wiedziała, to już bym ci powiedziała - odparła Alison.

- Cholera - przetarłem twarz dłońmi. - Chciałbym mu jakoś pomóc...

- Jedyne, co możemy teraz zrobić, to wspierać siebie nawzajem.

To było dla nas wszystkich trudne. Patrzeć na nią i nie wiedzieć, czy kiedykolwiek spojrzę jej jeszcze w oczy. Piękne oczy. Codziennie przychodzę do niej z nadzieją, że w końcu usłyszę jej piękny śmiech, spojrzę jej w oczy i... cholera, chcę, żeby ona się w końcu obudziła. Każdy z nas tego chce.

Ruszyłem w końcu w kierunku sali, wyrywając się z transu. Jack i Alison oznajmili, że pojadą na chwilę do domu, nie wiem dokładnie, po co. Kiedy wszedłem do pomieszczenia, usłyszałem załamany głos Camerona.

- Tak bardzo mi ciebie brakuje - spojrzałem na niego, nic nie mówiąc. Na szczęście jeszcze mnie nie zauważył. Spostrzegłem, że trzymał jej rękę przy swoich ustach i co jakiś czas ją całował. - Chcę, żebyś się obudziła. Nie daję rady bez ciebie. To wszystko jest jakieś popieprzone.

Chłopak nie odzywał się przez chwilę i kiedy chciałem do niego podejść, usłyszałem jego cichy szept:

- Kocham cię.

Stanąłem jak wryty. Patrzyłem na niego szeroko otwartymi oczami, nie mogąc się ruszyć. Postanowiłem zostawić go samego, bo wiedziałem, jak bardzo tego teraz potrzebuje. Wyszedłem po cichu z pomieszczenia, a kiedy zamknąłem drzwi, oparłem się o ścianę, nie mogąc uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałem.

Teraz już wiem, dlaczego jest taki załamany.

mistake || c.d.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz