thirty six

8.2K 320 27
                                    

- Będziesz mogła pójść na bal?

Ja i Alison siedzimy u mnie w pokoju, jak zwykle oglądając jakieś seriale. Dziewczyna przyniosła mi lekcje, a z racji tego, że jest piątek, to postanowiłyśmy, że u mnie zanocuje. W mgnieniu oka pojechała do swojego domu i wróciła ze swoimi rzeczami po 20 minutach.

- Nie wiem, musiałabym się spytać.

- No to się spytaj, bo ja chcę wiedzieć.

- Spytam się, jak pojadę na wizytę kontrolną.

Nie odzywałyśmy się dłużej, ponieważ włączyłyśmy kolejny odcinek Teen Wolf'a. Nie minęła chwila, kiedy poczułam wibracje w kieszeni.

Liliputy i Małpa*

Użytkownik Cameron zmienił nazwę konwersacji na Najlepszy squad ever

- Co za idiota - zaśmiałam się pod nosem.

- Coś mówiłaś? - spytała Alison, a kiedy pokręciłam głową, wróciła do oglądania serialu.

Najlepszy squad ever

Mia: bardzo kreatywna nazwa

Cameron: wiem

Shawn: co tu się odjaniepawliło?

Mia: ŻE CO

Mia: SHAWN WYJEEE

Jack: nie obrażaj św. Jana Pawła II

Shawn: nie obrażam go xd

Shawn: a co ty taki święty

Jack: czemu niby święty xd

Mia: dajcie spokój

Mia: czy mogłabym razem z Ali W SPOKOJU obejrzeć serial?

Cameron: nie.

Shawn: nie.

Jack: nie.

Mia: AHA. ;-;

Cameron: co oglądacie?

Mia: Ali ogląda, bo mi ktoś przeszkadza*

Jack: oj nie marudź

Mia: TW

Mia: nie myślcie sobie, że was wpuścimy

Mia: SŁYSZĘ TE KROKI NA SCHODACH, NIE WEJDZIECIE TU

Przekonałam się szybko, że chłopaki nie odczytali moich ostatnich wiadomości. Zgadnijcie, dlaczego.

Wtargnęli do mojego pokoju jak poparzeni i rzucili się na łóżko, obok nas. Zmieścili się. Niestety.

- Nie umiecie czytać, idioci?! - krzyknęłam.

- Niby co? - spytał Cam, a ja miałam ogromną ochotę w tej chwili go rozszarpać.

- Konfa, patafiany.

Jak na komendę każdy z nich wyciągnął telefon i włączył naszą konwersację. A ja wtedy wykorzystałam okazję i napisałam jeszcze jedną wiadomość.

Mia: WYPIERDALAĆ Z MOJEGO POKOJU, ŁYSE PAŁY

- Grabisz sobie, koleżanko - powiedział Cam i zanim się zorientowałam, chłopak mnie gilgotał, uważając na ranę, która powoli się goi.

- Cam, przestań! - krzyczałam między salwami śmiechu, ale to nie pomagało. Postanowiłam wtedy, że zrobię coś, za co chłopaki mogą mnie zabić.

Ale nie ma zabawy bez ryzyka, prawda?

Krzyknęłam nagle, jakby coś mnie zabolało i zgięłam się w pół. Poskutkowało. Cam przestał mnie gilgotać.

- Mia? Wszystko okej?

I wtedy po prostu wybiegłam z pokoju, śmiejąc się głośno. A kiedy usłyszałam 'Gońcie ją!', zaczęłam biec szybciej. Pech chciał, że zahaczyłam raną o klamkę i na serio zaczęło mnie boleć. Krzyknęłam głośniej niż poprzednio i rzuciłam się na ziemię.

- Nie udawaj, mały pasztecie! - krzyknął Jack, kiedy wszyscy do mnie dobiegli. Sęk w tym, że tym razem nie udawałam.

- No dalej, wstawaj. Wiemy, że udajesz - powiedziała Alison, ale ja nie odpowiedziałam. Zbyt mocno mnie bolało. - Bo udajesz, prawda?

- Cholera, ona nie udaje - w mgnieniu oka Cam pojawił się przy mnie i podniósł do pozycji siedzącej, opierając przy tym plecami o ścianę. - Co się stało?

- Zahaczyłam się o... klamkę - wydusiłam przez płacz. - Boli.

- Jasna cholera, pokaż to - Cam chwycił moje ręce i zdjął je z brzucha, a następnie podwinął koszulkę do góry. - Nic ci nie będzie, spokojnie.

- Boli... - powtórzyłam.

- Spokojnie, skarbie. Chodź.

Skarbie.

Cholera.

Chłopak wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju. Położył mnie na łóżku i wyszedł z pokoju, by po chwili wrócić z lekami przeciwbólowymi i wodą. Niemal momentalnie wzięłam leki i popiłam wodą. Nadal płakałam, nadal bolało. Ale mniej.

Bo on był przy mnie.

- Dziękuję - powiedziałam słabym głosem i spojrzałam na niego. Nie wiedząc czemu, był cały blady. - Cam? Wszystko dobrze?

- T-tak. Tak - odpowiedział, ale widziałam, że się trząsł i patrzył na mnie w ten sposób.

Cholera jasna, ma atak.

- Cam, spokojnie, chodź tu. Jasna cholera.

Momentalnie chłopak zaczął płakać i przytulił mnie mocno, tak jak kiedyś, kiedy miewał ataki paniki. Nie chciałam sobie tego przypominać, bo to nie były dobre wspomnienia.

Cam zawsze miewał ataki po spotkaniu ze swoim ojcem. Na początku sam mnie uspokajał, że wszystko jest dobrze, ale po 15 minutach tulił się do mnie i płakał. On mi powiedział o swoich atakach.

Ja nie.

Po ostatniej bójce już nie miał ataku, bo wyleczono go. A teraz one znów wróciły. Dlaczego? Nie pytajcie mnie, sama nie wiem.

Minęło parę minut, zanim chłopak się uspokoił. Spojrzał na mnie przepraszająco.

- Dlaczego? - spytałam krótko. On doskonale wiedział, o co mi chodzi. - Od kiedy?

- Od kiedy wróciłaś do domu po wybudzeniu się ze śpiączki. Ja po prostu... Jak usiadłaś na tym korytarzu... Trzymałaś się za brzuch... Tak jak wtedy...

Przytuliłam chłopaka mocno, by go uspokoić. A sama nie byłam spokojna. Mój wewnętrzny głos podpowiadał mi, że to przeze mnie. Ale starałam się go nie słuchać.

Jednak musiałam zadać to pytanie.

- To nie przez ciebie, nawet tak nie myśl - odpowiedział.

- To przeze mnie. Gdyby to wszystko się nie zdarzyło... Wszystko byłoby okej.

- Jest okej - zaoponował, chociaż oboje dobrze wiedzieliśmy, że kłamie.

Już nigdy nie będzie okej.

mistake || c.d.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz