thirty

8.5K 347 38
                                    

***tydzień później***

Cameron

- Tak bardzo cię potrzebuję, Mia. Nie wierzę, że minął już miesiąc, od kiedy zostałaś zaatakowana, a ty nadal się nie obudziłaś. Tęsknię za tobą. Proszę, obudź się w końcu - spojrzałem na nią, cały czas trzymając ją za rękę. Była taka spokojna, tak jakby było jej dobrze. - Każdy z nas tego chce. Wszyscy za tobą tęsknimy. Chciałbym, żebyś się obudziła, cholera. Najgorsze jest to, że lekarze mają coraz mniej nadziei na to, że się obudzisz. A ja cały czas wierzę, że to się stanie. Ja to wiem. Czuję to. I nie stracę nadziei, dopóki będę wiedział, że się obudzisz.

Pocałowałem wierzch jej dłoni i położyłem jej rękę przy jej ciele. Sam oparłem ręce o barierki łóżka, a głowę położyłem na nich. Była 3 nad ranem, w nocy z piątku na sobotę. Zawsze tak robiłem. Jeśli był weekend, przychodziłem do niej do szpitala i przy niej byłem. Przez cały czas. Zawsze miałem nadzieję, że podczas mojego pobytu tutaj ona się obudzi.

Jednak to się jeszcze nie stało.

Cholernie za nią tęsknię. Najbardziej ze wszystkich. Nie śpię po nocach, myśląc tylko i wyłącznie o niej i o tym, czy coś się zmieniło. Ale kiedy przychodzę do niej następnego dnia, okazuje się, że jest bez zmian. Zawsze tak jest. Jednak ta cholerna nadzieja mnie nie opuszcza. Wiem, że ona się obudzi. Nie wiem kiedy, ale wiem, że to się w końcu stanie. To musi się stać.

Łzy same wypłynęły z moich oczu w najbardziej nieoczekiwanym momencie. Byłem na siebie zły, bo wiedziałem, że to moja wina. Ale nie warto myśleć o tym, co by było, gdyby. Czasu nie mogłem już cofnąć, stało się.

Po parunastu minutach zasnąłem. Byłem już tym wszystkim zmęczony, ale nie mogłem jej zostawić samej. Nie pozwoliłbym sobie na to.

Mój głęboki sen przerwał czyiś kaszel, wręcz duszenie się. Nie wiedziałem co się dzieje, kiedy gwałtownie podniosłem głowę. A potem spostrzegłem, że to Mia.

Mia w tym momencie się dusi.

Nie wiedziałem, co mam zrobić. Spanikowałem. Na szczęście przy dziewczynie w mgnieniu oka znalazła się pielęgniarka, która kazała mi wyjść z sali. Na początku nie chciałem tego zrobić, ale kiedy pielęgniarka wykrzyczała ponownie te słowa, zrozumiałem, że muszę wyjść. W szybkim tempie znalazłem się za drzwiami. To, że się bałem, to mało powiedziane, ja byłem przerażony.

Patrzyłem, jak lekarz wbiega na salę. Byłem coraz bardziej pewien, że dzieje się coś złego. Siedziałem już od 15 minut pod salą, a wychodzące i wchodzące w szybkim tempie pielęgniarki nie chciały mi nic powiedzieć. Bałem się, że to może być koniec. Że już nigdy jej nie zobaczę.

Czułem się coraz gorzej. Starałem się uspokoić oddech, który w tym momencie był bardzo przyspieszony. Zsunąłem się po ścianie i usiadłem na podłodze. Zacisnąłem oczy, chcąc ogarnąć siebie i moje myśli, ale to nic nie dawało. Byłem roztrzęsiony. Nie dawałem sobie rady, potrzebowałem kogoś przy sobie. Zacząłem płakać. Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. Nie mogłem złapać oddechu. W pewnym momencie przypomniało mi się, co mówiła mi Mia, kiedy parę lat temu miewałem ataki paniki. Miałem wrażenie, że niemal słyszę jej głos, mówiący mi, co mam robić, żeby się uspokoić. Stosowałem się do jej poleceń i po paru minutach było już lepiej.

Chyba wariuję.

Po kilkudziesięciu minutach w końcu z sali wyszedł lekarz. Spojrzał na mnie, przez co czym prędzej wstałem.

- Co z nią? - spytałem zasapanego starszego pana, a na jego twarz wpełzł delikatny uśmiech.

- Wygląda na to, że niedługo wybudzi się ze śpiączki - spojrzałem na doktora szeroko otwartymi oczami. - Właśnie odłączyliśmy pacjentkę od respiratora, może oddychać samodzielnie. A to bardzo dobry znak.

Niemal usłyszałem, jak wielki kamień spadł mi z serca. „Jak mogłem podejrzewać, że Mia umiera?" - pomyślałem.

- Wiadomo, kiedy może się obudzić? - spytałem, choć w pewnym sensie retorycznie.

- Może nawet dzisiaj - uśmiechnął się i odszedł, a ja stanąłem jak wryty. Nie mogłem uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Że moja księżniczka się budzi.

Mimo że lekarz już dawno wyszedł z pomieszczenia, pielęgniarki nadal nie wpuszczały mnie na salę. Chciałem ją czym prędzej zobaczyć, ale na razie było to niemożliwe. Postanowiłem pójść do kawiarni i zjeść coś, bo byłem okropnie głodny.

Kiedy zamówiłem jedzenie, zacząłem rozmyślać nad całą tą sytuacją. Powinienem zadzwonić do Jacka, ale nie chciałem go budzić, więc postanowiłem poczekać do rana. Być może do tego czasu Mia się obudzi, a wtedy będzie to dla niego ogromna niespodzianka.

Nadal nie mogłem uwierzyć w to, że moja księżniczka niedługo się obudzi. Tak bardzo chciałem jej spojrzeć w oczy, usłyszeć jej cudowny głos i radosny śmiech. Od miesiąca na to czekałem. I w końcu to się spełni.

Uśmiechnąłem się szeroko na tę myśl. Pierwszy raz od miesiąca się uśmiechałem, ale to z nie byle jakiego powodu. Ona się budzi. W tym momencie tylko to się liczy.

Po zjedzeniu posiłku skierowałem się z powrotem pod salę. Usiadłem na krzesełkach, bo wiedziałem, że pielęgniarki są jeszcze w środku i mnie nie wpuszczą. W końcu po bardzo długim czasie (według mnie) mogłem wejść do Mii. Wchodziłem tam z nadzieją, że zobaczę ją uśmiechającą się do mnie i zobaczę jej otwarte oczy.

Jednak tak nie było.

Byłem lekko zawiedziony, ale mogłem się tego spodziewać. Tak szybko to nie nastąpi.

- Nawet nie wiesz, jak się o ciebie bałem - zacząłem. - Myślałem, że to już koniec, że umierasz. Jestem głupi - zaśmiałem się cicho. - Bo to dopiero początek. Nie mogę w to uwierzyć. Nie mogę się doczekać, kiedy w końcu z tobą porozmawiam.

Ze zmęczenia oparłem głowę o ręce położone na barierkach i po paru minutach zasnąłem. Z nadzieją, że kiedy się obudzę, ona nie będzie już spała i będzie patrzyła na mnie swoimi pięknymi oczami.

mistake || c.d.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz