Wpis 1

671 33 26
                                    

Drogi pamiętniku
Ostatnio zacząła mi doskwierać nuda i brak zajęć więc postanowiłemzacząć pisać pamiętnik.
Ale na początku może się przedstawię. Nazywam się Brian ale wszyscy mówią na mnie Hoodie. Jestem proxy Slendera podobnie jak Masky i Toby.
Lubię sernik i skakanie po drzewach.
Generalnie jestem nieśmiały więc nie mam zbyt wielu przyjaciół.
Mieszkam w rezydencji Slendera razem z proxy, gangiem the killer, Laughin Jackiem i Jill, E. J. Benem, Helenem, Clockwork, Jasonem, the Rake'm i jeszcze kilkoma osobistościami.

Jako, że rozpoczął się rok szkolny Slender postanowił urządzić nam jak on to mówi "Szkołę Życia". Nie wiem w którym życiu przyda mi się wzór na objętość kwadratu czy gęstość alkoholu ale Slendi upiera się, że musimy się tego nauczyć na pamięć. Niby nic trudnego ale jak mam się uczyć kiedy cały czas Toby wrzeszczy " hej Masky hej Masky hej Masky hej Masky hej Masky hej Masky hej Masky hej Masky hej Masky hej Masky Masky hej Masky..." Zastanawiał się czynie poprosić Slendera żeby dał mi oddzielny pokój choć to pewnie niczego nie zmieni.

Wracając do tematu szkoły na jutro mam zrobić prezentację o jakimś sławnym polityku. Nie powinno mi to zająć zbyt dużo czasu a skoro mam jeszcze czas opiszę dziwną sytuację która miała miejsce kilka dni temu w lesie nieopodal rezydencji:

Wracałem z biwaku który urządziłem sobie, żeby jeszcze wypocząć przed powrotem do "Szkoły Życia". No więc wracam sobie przez ten ciemny las. Tak ide i ide i ide i ide... I nagle słyszę jakieś dziwne odgłosy w krzakach więc podchodzę, żeby to sprawdzić i nagle z tych krzaków wyskakuje taki dres. No i ten dres sie mnie pyta czy mam jakiś problem. No więc zgodnie z prawdą powiedziałem, że mam taki jeden problem i, że cieszę się, że mogę komuś o nim opowiedzieć i bla, bla, bla... No i w pewnym momencie zorientowałem się, że dres nie żyje. Mój przypadek był tak beznadziejny, że powiesił się na sznurówkach. Trochę smutne ale przynajmniej zdobyłem wszystkie dwa telefony jakie miał w kieszeniach. Mam teraz nawą, starą nokie 3310 sztuk dwa i jakiś nożyk. Po ograbieniu zwłok dresa poszłem dalej. No i tak sobie ide, i ide, i ide, i ide... I słyszę jakiś głos za mną
-Hej skarbie.
-K-k-k-k-to? J-ja?
-Ależ oczywiście, że ty.
-Ale kim t-ty wogule jesteś?
-Oh nie warzne kim ja jestem. Warzne jest to co mogę dla ciebie zrobić.
-A-a co m-możesz dla-a mnie zrob-bić?
-Wszystko.
-Wszystko?
-Tak. Wszystko o co tylko poprosisz.
-A pomogła-a byś mi nie-eść torby?
I sobie poszła. Nie wiem o co jej chodziło. Przecież mówiła, że zrobi wszystko. Dobra nie warzne. Potem poszłem do rezydencji i poszłem spać.

Pamiętnik HoodiegoTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon