Wpis 6

267 25 9
                                    

Dzisiaj rano po Slendera przyjechali jego bracia. Nie chciał wejść do wana więc musieli użyć siły. Niestety był on dla nich za silny więc musieliśmy im pomóc go ogłuszyć i zapakować do tej przeklętej furgonetki. Po dłuższym czasie wreszcie się nam to udało. Poczekaliśmy aż odjadą kawałek dalej i zaczęliśmy imprezować. Przez pierwsze kilka godzin było wmiarę normalnie. Ot taka zwykła impreza w rezydencji w środku lasu w którym mieszkają seryjnie mordercy i psychopaci. Potem L. Jack zaczął nas częstować specjalnymi "imprezowymi" cukierkami i się zaczęło... Najpierw Jeff i Ben zaczęli się kłucić jaką muzykę mamy puszczać. Potem Jane i Nina zaczęły walkę o to którą z nich Jeff kocha bardziej. Przy okazji rozwaliły stół z przekąskami. Nie powiem wkurzyłem się. Następnie Masky, Toby, E. Jack,
L. Jack, Jeff , Ja, Nina, Jane, Liu, KageKao, Helen L. Jill, Clockwork, Rake, Silver i jakiś trup z ulicy postanowiliśmy urządzić między-creepypastowe zawody w piciu wódy na umór. W skrucir M.C.Z.W.P.W.N.U. I tak po minucie odpadł ten umarlak, po godzinie odpadli Helen, Clockwork, Liu i Silver. Po kolejnej godzinę odpadli E. Jack, L. Jack i L. Jill.
I tak do piątej nad ranem zostali tylko proxy i gang the killer. I pijemy: na jedną nużkę, na drugą nużkę, na zdrowie, na szczęście... I po godzinie the killerzy powiedzieli pas, stop oni muszą iść bo się umówili na picie. No i wychodzą. Ale po chwili wybili jedną szybę i powiedzieli, że sory za spóźnienie ale mieli zawody w piciu wody na umór i trochę im się przedłużyły. No więc polewamy im i pijemy. I tak po jakimś czasie Jeff i Nina zadzwonił i po striptizerki i striptizerów bo w siudemkę (ten trup się obudził) to jednak trochę nudno. No i jak tak sobie czekaliśmy do za**baliśmy L.Jackowi trochę tych jego cukierków. Chyba będę żygjvhjdjudhjsjjnsjj...

Pamiętnik HoodiegoWhere stories live. Discover now