Rozdział 15

1.6K 149 89
                                    

Isak oddał pocałunek. Wplątał nawet swoje palce w jasne włosy Even'a, przez co papieros, który tradycyjnie znajdował się za uchem upadł na białe kafelki. Nie mieli pojęcia ile się całowali, czas po prostu stał w miejscu. Usta poruszały się w jednym rytmie, a serca biły szybciej. Żaden z nich nie przypuszczał, że sprawy aż tak się potoczą, że znajdą się w łazience, gdzie to na Sali siedzą ich dziewczyny, że właśnie teraz będą się całować po raz drugi. Chwilę później, odsunęli się od siebie. W małym pomieszczeniu było słychać ich przyśpieszone oddechy i ciche westchnięcia. Usta były napuchnięte, zaś policzki zarumienione. Wyglądali jakby przebiegli maraton, a nie się całowali.

- Musimy pogadać.

Te dwa słowa wypowiedziane przez Even'a, sprowadziły Isak'a na ziemie. Poprawił swoje włosy, które wyższy trochę rozwalił, a potem nieśmiało pokiwał głową, na znak że się zgadza. Za dużo się zdarzyło, żeby znowu załatwić to głupią kartką wrzuconą do jego szafki. W tym samym czasie wyciągnęli swoje telefony i napisali SMS'y do swoich dziewczyn, że idą na mecz. One o dziwo, były z tego zadowolone, bo chciały udać się do nowej kosmetyczki. Zielonooki śmiał się z wymówki Even'a, on pewnie miał jedyny kontakt z piłką, grając w FIFĘ. Kiedy opuścili łazienkę zobaczyli, że ich partnerek już nie było. Przez co wyszli i udali się w stronę mieszkania wyższego. Isak wiedział, że nie mogą do niego iść. Esklid i blondyn w jednym pomieszczeniu to był zdecydowanie zły pomysł. Nie chciał kończyć tego dnia w szpitalu. Szli wolnym krokiem, ramię w ramię nic się nie odzywając. Niższy chłopak co jakiś czas kopał samotny kamyk, który akurat leżał na chodniku. Atmosfera pomiędzy nimi była gęsta i spokojnie można było ją ciąć nożem. Even w pewnym momencie odpalił papierosa i zaciągnął się trującym dymem. Isak przyglądał się temu, ponieważ blondyn wyglądał naprawę seksownie z używką w ustach. Nagle znaleźli się przed małą, białą kamieniczką. Starszy rzucił papierosa i zdeptał go butem, żeby potem przepuścić młodszego i wchodząc do środka. Nie było tutaj zbytnio przyjemnie, różne rysunki znajdowały się na ścianach, a grzyb i wilgoć można było bez problemu zauważyć. Isak schował swoje ręce w kieszenie swoich spodni, nieco bojąc się rozmowy, która właśnie miała nadejść. Co prawda był mały płomyk nadziei, że Even dostrzegł to, że darzy go jakimkolwiek uczuciem i wyzna mu to, chcąc spróbować. Nawet nie wiedział jak bardzo mylił się w tej chwili.

Stanęli przez brązowymi drzwiami, które moment później zostały otworzone. Mieszkanie starszego było przytulne, na jednej ścianie zauważyć można było rysunki, a mały nieporządek znajdował się na łóżku, na którym chwile później blondyn usiadł.

- Więc o czym chcesz rozmawiać?

Niebieskie oczy Even'a spoczęły, na mniejszym chłopaku, który chował swoje dłonie w kieszenie spodni i uciekał wzrokiem. Wyglądał tak niewinnie, zaś z drugiej strony wyglądał jak zagubiony chłopczyk, który jeszcze nie chciał być odnaleziony. Starszy usiadł obok niego i poklepał jego kolano, chcąc dodać mu otuchy.

- O nas.

- Więc co jest z nami Even?

Jego głos drżał, tak samo jak ręce. Chłopak był tak blisko niego, że czuł jego skórę i oddech na boku szyi. Mimo tego, bał się spojrzeć mu w oczy. Wolał oglądać mało ciekawe ściany niż te niebieskie tęczówki, przez które tak wpadł. To właśnie one były pierwszą rzeczą jaką u niego zauważył, te oczy. Czasami puste, a czasami szczęśliwe. Ale teraz nie chciał sprawdzić co się w nich kryje.

- Pogubiłem się trochę. Bardzo Kocham Sonję i cholernie mi na niej zależy. To wszystko, to się stało, to chwila słabości, załamania. Te dwa pocałunki nic dla mnie nie znaczyły...

Isak płakał. Miał gdzieś, że on patrzy. Dał upust swoim emocją i płakał jak małe dziecko. Nie ocierał słonych kropel ze swoich policzków, po prostu pozwolił im płynąć i tworzyć mokre ścieżki. Nie mógł uwierzyć w jego słowa, czuł że to jeden z jego pojebanych snów. Że zaraz się wybudzi, a Esklid zawoła go na śniadanie. Ale niestety, to była rzeczywistość. Cholernie bolesna rzeczywistość.

- To wszystko było dla Ciebie grą ?! To naprawianie szafki, pierdolone kartki w mojej szafce i całowanie mnie. Dobrze się bawiłeś czyimś kosztem?! Czujesz się z siebie dumny? Powiem Ci jedno Even, zniszczyłeś mnie swoją głupią nadzieją.

A potem wyszedł. Łzy zamazywały mu obraz i ledwo co udało mu się zadzwonić do Esklida, który na jego szczęście odebrał od razu.

- Isak?

- Przyjedź pod dom Even'a.

- Coś ty tam do chuja pana robił?!

- Powiem Ci, ale proszę przyjedź.

- Zaraz będę.

Blondyn usiadł na chodniku, przyciągając swoje kolana do siebie i płakał. Niektórzy ludzie, patrzyli się na niego, inni przechodzili bez słowa. Ale nie obchodziło go to. Był zraniony, po raz drugi i po raz drugi przez tą samą osobę. To za dużo jak na jeden miesiąc. Ucieszył się, kiedy zobaczył samochód jego współlokatora, który od razu z niego wysiadł.

- Zajebie chuja.

- Esklid, proszę nie.

Ale chłopak miał, to gdzieś. Posadził Isak'a w samochodzie i zapiął go pasami, żeby po chwili zablokować samochód i ruszyć w stronę mieszkania Even'a.

Miarka się przebrała.

Z taką myślą, Esklid wszedł do kamienicy.

Cześć.

Jejku naprawdę nie wiem jak wam dziękować, ale to ff ma już 4K wyświetleń. Dla was wszystkich wielki przytulas.

Mam ogromną nadzieje, że rozdział się wam podoba i że nie chcecie mnie zabić.

Komentujcie i gwiazdkujcie, bo to cholernie motywuje

Do zobaczenia xx

COV

You Are Not Alone - EVAKWhere stories live. Discover now