Rozdział 37

2.6K 157 25
                                    

Rano obudził mnie dotyk ciepłych ust na czole. Otworzyłam oczy i zobaczyłam uśmiechniętego Lucjana. Był ubrany i gotowy do wyjścia
- Dzień dobry śliczna- powiedział, a ja uśmiechnęłam się promiennie.
- Już idziesz?-zapytałam choć znałam już odpowiedź.
Lucyfer skinął głową a ja podciągnęłam się na łokciach.
- Normalka, ja tu będę siedzieć sama, a ty w swoim biurze wokół siebie masz tyle kobiet- zaczęłam, a on wykrzywił usta w uśmiechu.
- No proszę ktoś tu jest zazdrosny- poderwałam się londując na łóżku jak kot i podpełzłam do niego
- A żebyś wiedział- odparłam i pocałowałam go lekko przygryzając mu dolną wargę.
   Zawahał się chwilę czy iść, ale w końcu niechętnie odsunął się ode mnie
- Muszę skarbie, widzimy się później- odparł i kiedy był już przy drzwiach zapytałam cicho
- Co zrobiłeś z Armaro? - Lucyfer zatrzymał się, a jego plecy się napięły. Spojrzał na mnie, a jego oczy nie były już czułe i łagodne. Były oczami kata.
- Nie zamierzam udzielać ci na to odpowiedzi, więc nie zadawaj więcej takich pytań. Do zobaczenia- powiedział i wyszedł.
Czułam się dziwnie. Z jednej strony go kochałam, a z drugiej naprawdę bałam. Miał tysiąc różnych twarzy, a ja obawiałam się, że jeszcze nie widziałam tej najgorszej. Nudziło mi się, więc uznałam, że czas przeczytać kolejny rozdział z dziennika Shar.
   Już zabierałam się do lektury, kiedy do mojego pokoju ktoś zapukał. Drzwi otworzyły się zanim zdążyłam powiedzieć proszę. - Cześć Sister- powiedział Ben i stojąc w drzwiach ubrany w skórę i czarne spodnie oraz wysokie buty skojarzył mi się z motocyklistą.
- Hej, w coś ty się ubrał?- zaczęłam się śmiać, a on spojrzał na siebie i odparł
- No co, motocyklem przyjechałem i jak ładnie poprosisz to nawet cię przywiozę po piekle- odparł, a ja zaśmiałam się.
- Ja z tobą na motorze? Drugi raz czychasz na moje życie po życiu? - zapytałam, a on spojrzał na mnie i spuścił wzrok
- Wiesz, że i tak musimy coś zrobić, żeby nie było więcej potrzeby zabijania się nawzajem? W świetle tutejszych praw stoimy po przeciwnych stronach barykady- odparł, a mi jakoś też przeszedł cały dotychczasowy entuzjazm.
            
Miał rację, ale ja nie mogłabym zabić własnego brata, przecież nie musimy tego robić. Jesteśmy rodzeństwem, a rodzina trzyma się razem. Wstałam i wypchałam go z pokoju ubierając szlafrok i ruszyłam szybko do garderoby.
- Idź na dół i zrób sobie śniadanie, zaraz do ciebie przyjdę - odparłam i zamknęłam drzwi od garderoby.
Włożyłam pierwszy lepszy komplet bielizny i sukienkę.
 Wybrałam ładnie błyszczące glany i naszyjnik, który pozostał mi po dawnym życiu. Włosy rozczesałam i delikatnie spryskałam lakierem. Zeszłam na dół i nie mogłam uwierzyć widząc tyle pyszności na stole
- Podano do stołu- odparł, a ja splotłam dłonie na piersi i spojrzałam na niego podejrzliwie
- Sam to zrobiłeś? Tak szybko? - zapytałam, a on zaśmiał się donośnie
- Kochana jesteś tutaj tyle czasu, a jeszcze nie wiesz jakie czary można wyprawiać w kuchni, kto cię tu oprowadzał? - zapytał, a ja bez zastanowienia palnęłam
- Lucyfer- Ben roześmiał się jeszcze głośniej niż wcześniej.
- No i wszystko jasne- powiedział i patrząc na mnie przez chwilę
- Jesteś jeszcze taka naiwna i ufna, ale wiesz co, bądź taka jak najdłużej, tylko nie daj się oszukać temu biesowi- ostrzegł, a ja usiadłam przy stole i kiwałam głową znudzona
- Tak, tak ,tak ,pamiętam to diabeł, a one są kłamliwe i wredne, ale tak się składa że tego diabełka pokochałam- wyznałam, a Ben posmutniał przez chwilę.
             
    Podszedł do mnie i położył dłoń na ramieniu
- Pytanie czy on pokochał ciebie? - nie spojrzałam na niego, bałam się, że zobaczy w moich oczach niepewność.
Lucyfer wyznał mi miłość przy wszystkich na bankiecie,ale odnosiłam wrażenie, że zrobił to na pokaz, chociaż nie powiem, że mnie to nie ucieszyło. Nie twierdzę, że kłamał, ale później nie powiedział mi tego na głos, a ja inaczej nie mogłam poczuć tej pewności, skoro on sam nie miał tej odwagi, by powiedzieć głośno,, kocham cię''.
   Ben zamachał mi dłonią przed oczami dając do zrozumienia, że nieźle odjechałam w myśli.
- Piekło do Kate, coś się mówi- odparł, a ja uśmiechnęłam się i udałam, że nic takiego się nie stało.
- Sorry, zamysliłam się- bąknęłam. 
Ben usiadł przy stole naprzeciw mnie
- Pytałem czy coś Ci dawał do podpisania?- odparł, a ja spojrzałam pytająco
- Kto?-zapytałam nie wiedząc o co pyta.
- Lucyfer- odpowiedział, a ja spojrzałam na niego jak na głupiego
- Po co miałby mi coś dawać?-zapytałam zdziwiona, a on lekko pokręcił głową.
- Nie ważne, pamiętaj, jeśli da ci jakieś papiery, niczego mu nie podpisuj, niczego-  zagroził Ben, a ja prychnęłam
- Nie rozumiem, dlaczego miałby mi coś dawać, ale w porządku, zapamiętam, strasznie tajemniczy jesteś braciszku- odparłam jedząc gofry z malinami i bitą śmietaną.
- Przywykniesz- odparł z uśmiechem.
           
Włożyłam kawałek gofra do ust i zapytałam z pełną buzią
- To co przewieziesz mnie tym motocyklem? - zapytałam, a on zaśmiał się
- Motorem, a dokładniej ścigaczem- poprawił mnie
- Może mi jeszcze markę podasz? - zapytałam zirytowana
- Aprilia Pegasso 650- odparł jakbym coś z tego rozumiała.
- Ładny chociaż? - zapytałam nie wiedząc, co znaczy ta cała marka. - Zaraz ci pokażę, tylko najpierw zjedz- odparł, a ja zaczęłam szybciej jeść gofry.

Witaj w piekle [KOREKTA]Where stories live. Discover now