Rozdział 5

5.4K 281 60
                                    

  Nie wiedziałam co mam robić. Wszystko w tym domu mnie irytowało, a fakt, że za oknem czai się coś o czym nikt mi nie mówił sprawiał, że bałam się wyjść na zewnątrz, choćby na kilka minut. Nagle coś uderzyło w szybę w salonie rozbijając ją w drobny mak.  Ostrożnie wyjrzałam z biblioteki i zobaczyłam czarną strzałę wbitą w przeciwległą do okna ścianę. Podeszłam do niej i dostrzegłam przymocowaną do niej kartkę. Napis jaki na niej widniał oświadczał.
,,Strzeż się córko Shar, twoje dni są policzone". Był też drobny inicjał ,,N" zamiast jakiegokolwiek podpisu. Z wrażenia, aż odebrało mi mowę. Wyjęłam strzałę ze ściany i usiadłam przerażona na schodach wiodących na piętro. Czy to może być ta sama ciemna postać, którą widziałam wczoraj? O nie, tego już za wiele.

Wstałam i ruszyłam do portalu. Po zapukaniu sześć razy w szklaną taflę, ujrzałam Lilith.

-Poproszę o natychmiastową audiencję z Lucyferem- odparłam poważnie.

-Kochanie musisz podać konkretny powód, by dostać na to zgodę- odparła.

-Ktoś tym czymś strzelił w moje okno- odparłam, a Lilith spojrzała na strzałę z szokiem odmalowanym na twarzy.

-Właśnie otwieram ci drzwi do gabinetu Lucka, tylko błagam nie denerwuj go- odparła. Już ja go uspokoję- pomyślałam i wskoczyłam do portalu. Znalazłam się w całkiem ładnym gabinecie, tuż przy biurku za którym siedział wygodnie Lucyfer.

-Kate? Kto Cię tu wpuścił?-zapytał, a ja od wejścia rzuciłam mu strzałę na biurko.

-Dlaczego jestem wyjątkowa? Chcę wiedzieć wszystko-krzyknęłam.

-Masz dar i nic więcej wiedzieć ci nie trzeba- odparł przyglądając się strzale.

- Dobrze wiesz, że nie rozumiem o czym mówisz - krzyknęłam zirytowana tym, że ciągle musiałam się domagać wyjaśnień.

- Zważaj na ton, nie wiesz z kim rozmawiasz- powiedział oburzony, a ja prychnęłam i ukłoniłam się teatralnie.

- Wybacz o panie i władco, ale mam w dupie na jakim szczeblu jesteś, chcę... Nie! Domagam się wyjaśnień. Czemu ktoś poluje na mnie w tym porytym świecie?!- byłam już do reszty rozzłoszczona.

- Nie mogę ci niczego powiedzieć- odparł od tak podnosząc filiżankę i popijając z niej kawę. -Co trzymasz w dłoni?-zapytał, a ja spojrzałam na niego z wściekłością.

-Nie mogę ci niczego powiedzieć- odparłam i ukryłam dłonie za plecami. On uśmiechnął się do mnie promiennie, że poczułam jak miękną mi kolana. Co? Dlaczego on tak na mnie działał. Przecież jestem na niego wściekła??

Lucyfer wstał z fotela i pewnym siebie władczym krokiem zbliżył się do mnie. Nawet zbytnio się nie wysilał, by zabrać strzałę z moich rąk.

-Skąd to masz?-jego pytanie nie zdradzało żadnych emocji. Zero. Całkowita obojętność. To było irytujące.

-Wyrwałam ze sciany w moim domu, zaraz po tym jak to coś przeleciało przez szybę- odparłam, a on spojrzał na mnie ze strachem.

-Nic ci się nie stało?

-A wyglądam jakby mi coś było?

-Trzeba będzie Cię gdzieś przenieść, jak Niszczyciel wróci to może już nie być tak delikatny...

-Niszczyciel?-zapytałam usłyszawszy to co Lucyfer mruczał pod nosem.

-Co? A nie, nieważne. Wracaj do domu- nakazał ostro.

-Nie, dopóki mi nie wyjaśnisz kim jest Niszczyciel i czego chce on ode mnie- odparłam uparcie trzymając się swojego zdania.

-Żegnam Katherino- odparł

-Dobrze, sam tego chciałeś!!!-krzyknęłam i wybiegłam z jego gabinetu kierując się do wyjścia z gmachu.

Przy drzwiach stał jak gdyby nigdy nic Aro.

- Cześć, możesz mnie stąd gdzieś zabrać?- poprosiłam, a on uśmiechnął się do mnie uroczo i poprowadził do samochodu.

Wsiadłam do jego auta i odjechaliśmy obserwowani przez Lucyfera. Aro pędził dużo szybciej niż Lucjan. Zabrał mnie w odległe terytoria piekieł, gdzie rosły głównie drzewa, a słońca świeciły jaśniej.

- Gdzie jesteśmy?- zapytałam, a on odpowiedział mi z entuzjazmem

- Jesteśmy w krainie zwanej Limbo. Nie jest tu bezpiecznie jak w centrum, ale zawsze to masz trochę czasu dla siebie. Zostaniesz u mnie i odpoczniesz od tej całodobowej kontroli.

- Chyba powinnam Cię przeprosić, ledwo się poznaliśmy, a ja już zwalam ci się na głowę- powiedziałam zawstydzona.

- Daj spokój, tu nic się nie dzieje, a nagle mam rozrywkę i towarzyszkę do rozmowy- odparł, a ja uśmiechnęłam się do niego.

-Dzięki- odparłam i gdy zatrzymał samochód wysiadłam z niego.

Pokazał mi pokój i pozwolił się wykąpać. Potem zjadłam z nim obiad.
- Wiesz jestem umówiony z kumplem, to może zadzwonisz do mnie jak będziesz coś potrzebować?-zaproponował, a ja jęknęłam.

- Ciekawe czym, chyba łańcuchem- odparłam.

- Nie dostałaś lusterka?-zdziwił się, a ja pokręciłam przecząco głową.

- Weź sobie jedno z szuflady- powiedział, a ja zrobiłam jak kazał.

Otworzyłam szufladę i oniemiałam. Była pełna lusterek. Spojrzałam na Aro zdziwiona, a on wzruszył tylko ramionami.

- No co często je tłukę - bronił się. Śmiejąc się wybrałam pierwsze lepsze i zamknęłam szufladę.

- Działa jak portal pukasz sześć razy tylko po tym wypowiadasz moje imię i widzimy się w zwierciadle.

- Aha, a nie możesz mnie zabrać ze sobą?-zapytałam, a on spojrzał na mnie zdziwiony.

- Do knajpy? Nie spodoba Ci się to, gwarantuję- odparł.

- Przekonamy się?-zapytałam i po chwili szliśmy razem w umówione miejsce.

Przy barze w ciemnej i pełnej dziwnego dymu knajpie siedział wysportowany, długowłosy mężczyzna. Podeszłam z Aro do niego.

- Witaj Samaelu- powiedział i podał mu rękę, a ten ją uścisnął

- Cześć-powiedział i spojrzał na mnie.

- A ty to kto?- uśmiechnęłam się.

- Kate- odparłam szybko.

Samael też się uśmiechnął choć trochę przebiegle. Wyjął z kieszeni lusterko i postukał w nie jakby coś pisał, potem schował na powrót do kieszeni. Kilka chwil później moje zwierciadło zaczęło wibrować. Dotknęłam palcem wibrującej tafli i zobaczyłam Lilith.

- No kochana powiem ci, że niezła jesteś- powiedziała, a ja spojrzałam na nią pytająco - Nawet ja nie umiałam ukryć się przed Luckiem, a ty rachu ciachu i wybyłaś mu do Limbo- powiedziała, a mnie zatkało.

- Zaraz, skąd wiesz gdzie jestem?-zapytałam, a ona roześmiała się głośno.

- Ja wszystko wiem, a poza tym stoi za tobą mój kochany mąż-odparła, a ja zerknęłam na Samaela, a ten mrugnął do mnie.

- Nie mów Lucjanowi- poprosiłam, a ona pokiwała głową.

- Nie ma go, myślał, że znowu nawiałaś do domu i jeszcze od Ciebie nie wrócił- przed oczami zobaczyłam ciemną postać i zmroził mnie strach. Minęło kilka godzin, Lucjan powinien już być dawno w biurze albo szukać mnie tutaj z wściekłością wypisaną na twarzy.
Rozłączyłam się i spojrzałam błagalnie na Samaela

- Gdzie tu znajdę portal?

Witaj w piekle [KOREKTA]On viuen les histories. Descobreix ara