Rozdział 8

4.5K 242 29
                                    

 Wpatrując się we mnie z pożądaniem czekał na coś, chociaż nie bardzo wiedziałam na co.

- Do twarzy ci w tej bieliźnie- odparł w końcu.

- Znawca się znalazł, też coś- odparłam i w tym momencie po schodach wszedł Armaros.

Zmierzył mnie od góry do dołu i uśmiechając się powiedział
- Zaczyna mi się tu podobać- pokręciłam lekko głową.

Co za banda kretynów-pomyślałam i zgrabnym krokiem ominęłam obu wchodząc do swojej garderoby. Faceci nawet w piekle są tacy sami. Wyszłam z garderoby w mojej najlepszej sukience z szarej koronki i jedwabiu. Lucyfer znów obiegł mnie wzrokiem i wrócił do rozmowy z Aro.

Armaro najwyraźniej nie zamierzał przestać mi się przyglądać. Przeszłam obok nich powolnym krokiem i wzięłam z wieszaka moją torebkę.

- Wychodzisz gdzieś?-zapytał Lucjan.

- Mam taki zamiar- odparłam nie odwracając się do niego.

- Dokąd?- wypytywał jakbym była jego własnością.

- Nie twój interes- powiedziałam i zeszłam po schodach na parter.

Sekundę później obaj mężczyźni poszli w moje ślady.

- Dobrze wiesz, że nie możesz wychodzić bez mówienia dokąd się wybierasz- powiedział zdenerwowany Lucyfer.

- Ty masz swoje tajemnice, to ja będę miała swoje- powiedziałam również zdenerwowana.

- Masz się mnie słychać!- warknął podchodząc do mnie i łapiąc mocno za ręce. Przez kilka drobnych sekund pomyślałam o moim sztylecie i jak na życzenie zmaterializował się w mojej dłoni.

- Ręce przy sobie- odparłam wyrywając mu się i przekładając sztylet do jego szyi.

 Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo jest ostry do momentu, gdy na szyi Lucjana zobaczyłam krew. Cofnęłam się o krok i patrzyłam mu w oczy z mieszanką gniewu i strachu. Lucyfer dotknął szyi i na jego dłoni pojawiła się krew. Zmierzył mnie raz jeszcze, ale jakby z niedowierzaniem i wyszedł z domu trzaskając drzwiami.

Spojrzałam na Aro, który miał również mocno zaskoczony wyraz twarzy.

- Przepraszam-wyszeptałam i wybiegłam z domu szukając Lucyfera.

- Lucjan! Lucjan!-krzyknęłam idąc ścieżką w stronę lasu.

Wtem obok mnie w drzewo trafiła czarna strzała. Krzyknęłam i zaczęłam uciekać. Lucyfer, gdzie jesteś? Myślałam biegnąc między drzewami. Strzały świstały wokół mnie omijając moje ciało o centymetry.

- Lucjan!-krzyczałam biegnąc co tchu. Czy tak właśnie będzie wyglądać mój koniec? Zginę od strzały w jakimś lesie?

+++

      Usłyszałem krzyk Kate, kiedy byłem już spory kawałek od jej domu. Najpierw brzmiała normalnie, ale potem jej krzyk stał się bardziej piskliwy i słychać w nim było strach. Z jednej strony lepiej byłoby dla mnie, gdyby zginęła, ale z drugiej wiedziałem, że ona mi ufa. Mimo, że często się ze mną sprzecza to wiedziałem, że mnie lubi. Ruszyłem biegiem w stronę skąd dobiegał jej głos. Była jedną z obywatelek piekła i jako król tego padołu nie mogłem jej tak zostawić.

+++
     Potknęłam się i runęłam na ziemie jak długa. Szybko odwróciłam się na plecy i zobaczyłam stojącego nade mną Niszczyciela z wyciągniętą w moją stronę kuszą. Zamarłam na moment. Wtedy usłyszałam w mojej głowie głos,, Córko uwolnij swoją moc, wyobraź sobie jak go ranisz, a to się spełni." Patrzyłam na ciemną postać i wyobraźnia podsunęła mi pomysł jak go zgładzić. Kilka strzał przeszyło jego ciało i napastnik upadł na kolana.
- To jeszcze nie koniec pomiocie Shar- wysyczał i ciemny wir otoczył go, a po chwili na polanie byłam tylko ja. Wstałam i rozejrzałam się wokół. Poczułam pieczenie na wysokości barku i postanowiłam się obmyć. Kilka kroków na prawo ode mnie był staw.

Witaj w piekle [KOREKTA]Where stories live. Discover now