Rozdział 26

3.1K 178 21
                                    

           Położyliśmy Asmodeusza w sypialni na parterze i Armaros od razu zadzwonił po medyka. Zanim ten przybył w moim domu pojawiła się Lilith.
- Co się stało kochana? Nic ci nie jest?- pytała przyglądając mi się uważnie.
- Mi nie tylko Asmo...- zaczęłam, ale do salonu wszedł Lucyfer.
Był wściekły i jakoś dziwnie zatroskany.
- Nic ci nie jest?- zapytał- A ja myślę, że masz problem Kate- odparł, a ja z wyrzutem spojrzałam na Armarosa.
- Nie patrz na mnie, nic mu nie powiedziałem- zaczął się bronić.
- To prawda, on nic mu nie powiedział, bo ja to zrobiłem- usłyszałam za plecami głos Asmodeusza.
Spojrzałam na niego i westchnęłam.
- Możemy porozmawiać o tym później?- zapytałam nie chcąc awantury na oczach Lilith.
- O czyli wreszcie masz zamiar rozmawiać, no dziękuję!-krzyknął wściekły Lucyfer i ruszył schodami na piętro.

     Asmodeusz nie zamierzał mi odpuścić.
- Jesteś kretynką, chyba największą jaką spotkałem, myślisz, że to, że jesteś siostrą Niszczyciela coś zmieni? Nie, bo on cię nie pamięta idiotko, jesteś dla niego jedną z potencjalnych zdobyczy, odstrzeli Cię i nawet nie mrugnie!-łzy napłynęły mi do oczu.
- Co ty możesz wiedzieć, jesteś tylko zimnym, egoistycznym dupkiem, który nigdy nie dowie się co to miłość, bo do tego trzeba mieć serce!-krzyknęłam, a po policzkach płynęły mi łzy.
Ruszyłam na górę, trzymając mocno plecak. Zanim Lucjan zdążył mnie zatrzymać zamknęłam się w pokoju i rzuciłam plecak na łóżko. Usiadłam spokojnie na fotelu w kącie i cicho płakałam. Nie zwracałam uwagi na to, że wszyscy po kolei pukają do drzwi. Byłam tym wszystkim znudzona. Wstałam i podeszłam do łóżka. Wyjęłam z plecaka notes. Srebrzyste imię Shar pojawiło się na okładce od mojego dotyku. Pierwsza strona.

    Ten dziennik jest dla wszystkich moich następców.
Kiedy zaczniecie to czytać wszystko stanie się dla Was prostsze.
Nie mogę powiedzieć jednak, że Wasze życie będzie łatwe i spokojne.
Jeśli jesteście gotowi dowiedzieć się co Was czeka to przewróćcie kartkę.
Jeśli nie jesteście jeszcze pewni to radzę Wam dobrze się nad wszystkim zastanowić, bo z tej drogi i tak nie macie odwrotu, jedynie wasza nieświadomość może was kosztować nawet życie.

Kiedy tak czytałam pierwsze słowa zaczęłam się zastanawiać czy jestem rzeczywiście pewna tego co chcę przeczytać i zrozumieć i doszłam do wniosku, że chcę. Odwróciłam kartkę, ale nic na następnej nie było poza rysunkiem mojej części naszyjnika. Na kolejnej stronie także nic nie było. Znudzona i zdenerwowana wyjęłam z plecaka moją część naszyjnika i spojrzałam na nią. Zaczęłam przykładać naszyjnik do rysunku, kiedy strony rozbłysły srebrnym, księżycowym blaskiem. Słowa pojawiały się w ekspresowym tempie.

     Rozdział 1- Moce

Nie wiem czy już odkryłaś jakie masz moce.
Po pierwsze wszystko o czym pomyślisz stanie się realne, ale nie możesz zabić przeciwnika tylko o tym myśląc. Jednak wiesz mi, że jest mnóstwo gorszych rzeczy niż śmierć.
Po drugie możesz kontrolować czas. Zatrzymać, przyśpieszyć, zwolnić.
Po trzecie czasem miłość może zgubić, więc bądź ostrożna. Te notatki są obciążone magią, więc czytaj wyłącznie jeden rozdział dziennie.
Po czwarte pamiętaj, że jesteś potężna jak ja i nie ma nikogo lepszego. Twoja potęga silniejsza jest nocą, bo księżyc jest twoim sprzymierzeńcem.

Kiedy rozdział się skończył oczy paliły mnie jakby ktoś mi w nie psiknął gazem pieprzowym. Wstałam z łóżka i podeszłam do lustra. Oczy miałam lśniące i zaczerwienione jakbym strasznie długo płakała. Odkluczyłam drzwi i chciałam zejść na dół, żeby coś zjeść. W kuchni siedział Lucyfer. Spojrzałam na niego i ignorując podeszłam do lodówki. Wyjęłam z niej mleko i jajka. Z szafki wyciągnęłam mąkę. Nie zdążyłam rozbić jednego jajka, kiedy Lucyfer zaczął mi pomagać. Wiedział, że robię naleśniki. Nic nie mówił. To milczenie między nami działało mi na nerwy. Chwyciłam mąkę i obsypałam go nią. Spojrzał na mnie zdziwiony, a jego mina sprawiła, że zaczęłam się śmiać.
- O ty...-zaczął i chwycił mąkę chcąc się zrewanżować.
Uciekłam mu do salonu, a on zapędził mnie w ślepą uliczkę i przyciskając swoją klatkę piersiową do mojej i trzymając mąkę w lewej dłoni zaczął nią dotykać mój policzek. Maka sypała mi się na szyję i w dekolt.

            Spojrzałam mu w oczy i znowu przypomniałam sobie naszą wspólnie spędzoną noc. Lucjan pochylił się do mnie i pocałował mnie. Delikatnie, ale z czułością. Odwzajemniłam pocałunek czując jak moje serce wariuje, kiedy on jest tak blisko. Nagle rozległ się huk i drzwi wejściowe zamknęły się.
- Co to ma być?!- usłyszałam krzyk i odsuwając się od Lucyfera zobaczyłam stojącego w drzwiach Armaro.
Cholera.
- Aro ja...- zaczęłam, ale uniósł rękę w taki sposób jakby kazał mi się zamknąć
- Myślałem, że jesteś inna, a jak widzę jesteś zwykłą dziwką- kiedy to powiedział poczułam łzy napływające mi do oczu.
Chciałam się jakoś odgryźć, ale jak na złość brakowało mi słów. Lucjan wściekł się i rzucił na Armarosa z pięściami.
- Wolałem jak nie wchodziłeś mi w drogę!-krzyczał i szarpał Armarosa w stronę wyjścia.
- Nie wchodź mi więcej w drogę, a jak cię tu znowu zobaczę to poznasz co to mój gniew- wypchnął go za drzwi
- Nie zbliżaj się więcej do Kate to moje jedyne ostrzeżenie- nie mogłam uwierzyć, że Lucyfer potrafi się tak wściec.
Jego twarz była taka zimna, nie okazywała żadnych uczuć. W tamtej chwili zwątpiłam czy aby na pewno go znam. Kiedy zamknął drzwi i podszedł do mnie odruchowo się cofnęłam.
- Co? Myślałaś, że jestem łagodny jak baranek?- zapytał, a ja zanim się ugryzłam w język odparłam
- Samo baranek się zgadza, a resztę to ty pomyślałeś- odparłam, a on doskoczył do mnie i spojrzał mi w oczy
- Dlaczego ty jesteś taka... pyskata i uparta?-zapytał, a ja uśmiechnęłam się
- Ale ty to chyba lubisz co?- zapytałam, a on pocałował mnie w policzek
- Zgadza się- szepnął i puszczając do mnie oczko ruszył do portalu
- Widzimy się jutro, czeka nas poważna rozmowa- oznajmił i zniknął w portalu.
Usiadłam pod ścianą i jęknęłam. Czyli jutro będzie ciężki dzień.

Witaj w piekle [KOREKTA]Where stories live. Discover now