35.

3K 188 301
                                    


5 miesięcy później



Stukałam mimowolnie pomalowanymi na czerwono paznokciami w blat drewnianego kawiarnianego stolika, z całych sił próbując skupić się na rozłożonych przede mną notatkach. Wpatrywałam się w jedno zdanie nie mogąc przetworzyć informacji w nim zawartych, a tym bardziej zmusić się do przeczytania następnego.

Okej, może cztery godziny snu szósty dzień z rzędu nie były najmądrzejszym rozwiązaniem dla studentki pierwszego roku, która szczerze liczyła na stypendium i zdanie półrocza. Jednak to była wyjątkowa sytuacja. Nie potrafiłam skończyć z nim rozmowy szybciej, już... któryś dzień z kolei.

Zimne grudniowe powietrze owiało moje plecy, kiedy drzwi przytulnej kawiarni otworzyły się gwałtownie, jednocześnie ściągając moje myśli z powrotem na ziemię. Westchnęłam i pociągnęłam łyk czarnej kawy; mojego ostatniego ratunku, którego pochłaniałam właśnie piąty kubek.

- Hej, kochanie - usłyszałam nad uchem.

Sekundę później na krześle naprzeciwko przycupnęła Emily Waits, drobna brunetka z zielonymi oczami i nieziemsko lekkim piórem - moja przyjaciółka z uczelni i zarazem współlokatorka. Miałam stuprocentową pewność, że stanie się jedną z lepszych pisarek swojego pokolenia.

Miała czerwone policzki; nawet gruby szal, którym owinęła szyję i połowę twarzy, nie był w stanie ochronić ją przed siarczystym mrozem, jakim charakteryzował się ten region kilka tygodni przed końcem roku.

- Hejka, Emily - bardziej westchnęłam niż powiedziałam, co nie uszło uwadze dziewczyny.

Zdjęła szalik, po czym zmierzyła mnie uważnym wzrokiem, wysuwając lekko szczękę do przodu. Zawsze tak robiła, kiedy próbowała rozszyfrować człowieka. Zresztą, zazwyczaj trafnie stawiała diagnozę. Może dlatego tak bardzo ją lubiłam.

- Do której dzisiaj? - zapytała po kilku sekundach cichej analizy mojej osoby.

- A na którą wyglądam? - uśmiechnęłam się.

- Druga w nocy? Wpół do trzeciej?

- Wpół do trzeciej - kiwnęłam głową, biorąc łyk rozkosznie ciepłej kawy.

- Nie rozumiem cię, dziewczyno - oświadczyła Emily, podpierając brodę o zwinięte dłonie. - On naprawdę jest warty tego zarywania nocy i olewania nauki?

- Najwyraźniej - westchnęłam, przygryzając lekko dolną wargę.

- Kiedy go poznam?

Wzruszyłam ramionami.

- Może wpaść do nas w sobotę?

Była środa. Weekend wydawał się być nieosiągalnym marzeniem, wręcz abstrakcją, jednak Emily pokiwała energicznie głową. Oczywiście, że nie miała planów. Pewnie zakładała pracę nad jakimś tekstem do późnych godzin nocnych w zamkniętym pokoju, owinięta kocem, z kubkiem herbaty przy komputerze.

Cóż, nasze życia zbytnio się nie różniły.

- Niech lepiej będzie przystojny - zagroziła, szczerząc zęby w uśmiechu.

- Lubisz blondynów, prawda?

- Lubię blondynów - potwierdziła, a jej oczy błysnęły.

- No widzisz - skwitowałam, celując w nią palcem. Jednocześnie rzuciłam okiem na swoją dłoń. - O nie, muszę ogarnąć paznokcie.

Emily spojrzała na swoje; idealnie wypiłowane i pomalowane na jasny błękit.

i was wrong || s.m ✔Where stories live. Discover now