34.

3.4K 208 65
                                    



Laura


Ciche skrzypnięcie drzwi spowodowało, że natychmiast umilkłam. Machinalnie zablokowałam telefon, a uśmiech zniknął z mojej twarzy, ustępując nieuzasadnionemu przerażeniu. To było śmieszne; nic złego nie robiłam, a i tak bałam się, jakbym przeglądała dokumenty państwowe opatrzone dopiskiem "ściśle tajne", mając FBI na karku.

Spojrzałam na Lucasa, który rozłożył się na moim łóżku jak kot i nic nie wskazywało na to, że miał zamiar się stamtąd ruszyć. Podniósł leniwie głowę, zerkając na drzwi. Kiedy jego oczy gwałtownie się rozszerzyły, spojrzałam w tą samą stronę.

- Shawn? Co ty tu robisz?

Szczerze mówiąc, chłopak nieśmiało wychylający się zza drzwi, sprawiał wrażenie równie zdziwionego swoją obecnością w domu Smithów, co ja i Lucas. Rozejrzał się niepewnie po szarych ścianach pokoju. Widziałam jak przez jego twarz przemyka cień wyrzutów sumienia i jak ciężko przełyka ślinę.

Był już tutaj wcześniej jakiś czas temu, ale wtedy nie przyglądałam się jego twarzy tak dokładnie. Nie dostrzegałam tych nieistotnych gestów: lekkiego zagryzania dolnej wargi, powiększania się jego źrenic, kiedy odszukiwał mnie spojrzeniem, zaciskania szczęki w taki sposób, że jego kości policzkowe stawały się jeszcze bardziej widoczne. Nie potrafiłam dostrzec tego, jak boli go przebywanie w tym pokoju. Wtedy nie miałam pojęcia ile kosztuje go powrót do miejsca, gdzie zaczynały i kończyły się wszystkie jego koszmary.

Ale pomimo to przyszedł.

- Nie odpisywałaś mi, a potem nie odbierałaś telefonu - zaczął tłumaczyć, otwierając drzwi szerzej. Zatrzymał się, spojrzał na mnie uważnie, po czym przeczesał włosy palcami, zostawiając je rozwichrzone na wszystkie strony. - Miałem dzisiaj... dziwny sen. Myślałem, że coś się mogło stać, więc przyszedłem.

Zmierzłam uważnym spojrzeniem całą jego sylwetkę. Był spięty, jakby coś ściskało go w środku. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, uśmiechnął się kącikiem ust. Zaschło mi w gardle.

Poczułam szelest kołdry za sobą i chwilę później Lucas stanął tuż obok Shawna, mierząc go uważnym spojrzeniem. Byli niemal tego samego wzrostu, może Luc przewyższał bruneta o kilka nieistotnych centymetrów.

Byłam ciekawa, czy skomentuje jego przyjście. Ale on wyminął go bez słowa, zamykając drzwi. Zanim oddzieliło nas pomieszczenie, posłał mi porozumiewawcze spojrzenie i coś, co mogłoby przypominać uśmiech, gdyby Lucas przez te wszystkie lata nie zapomniał jak ułożyć usta w jego kształt.

Byłam mu wdzięczna i poczułam osobliwą nić porozumienia. Może Lucas w końcu odpuścił i zapomniał o tym co Shawn zrobił. Może zrozumiał, że nie tylko jego życie uległo diametralnej zmianie.

Wstałam z łóżka z lekkim westchnięciem, bo ułożyłam się w niesamowicie wygodnej pozycji i byłam pewna, że już się tak nie ułożę. Kiedy zmieniłam płaszczyznę, moja głowa eksplodowała bólem, ale nie dałam tego po sobie poznać.

Przez kilka sekund staliśmy naprzeciwko siebie, nie bardzo wiedząc co zrobić.

Shawn przekrzywił głowę.

- Jesteś chora?

Wyrzuciłam ręce przed siebie.

- Ludzie, co z wami? Nie wyglądam aż tak źle.

Shawn pokręcił głową i zaśmiał się cicho pod nosem. Przewróciłam oczami, zaplatając ramiona na piersiach.

Chłopak zrobił krok do przodu. Pokonałam dzielącą nas odległość i wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Poczułam, jak Shawn wypuszcza wstrzymywane powietrze i oplata moje ciało ramionami, przyciskając do siebie jeszcze ściślej. Zaciągnęłam się jego zapachem najmocniej jak potrafiłam.

i was wrong || s.m ✔Where stories live. Discover now