Rozdział 35.

1.3K 74 3
                                    

Od lutego sprawa pomiędzy mną, a Luke'iem bardzo się poprawiła. Spędzaliśmy niemal każdą wolną chwilę. Hemmings zbliżył się do Alex'a. Cieszyło mnie to. Nie chciałam, aby mały brunet był odtrącany przez mojego chłopaka. Po ostatniej kłótni były też momenty, w których skakaliśmy sobie do gardeł. Rok szkolny przeleciał bez żadnych większych komplikacji. Luke, Jai i Beau oraz ich dwójka przyjaciół, zostali zawieszeni w prawach ucznia na półtora miesiąca. Moim zdaniem to nie była kara, na którą zasłużyli. Powinni dostać co najmniej dwa miesiące i mocno obniżone zachowanie. Nie zdążyliby też nadrobić tego materiału i zostaliby w drugiej klasie. Wtedy byłoby idealnie.

— Amy! — Usłyszałam krzyk z dołu. Amber. Nareszcie! — Jesteśmy!

Uśmiechnęłam się pod nosem. Dziewczyny przyszły do mnie, aby przyszykować się na imprezę urodzinową Luke'a i Ashton'a. Połączyliśmy ich urodziny. Pomiędzy tymi dniami jest tylko osiem dni różnicy. Nie chcieliśmy robić jednej osobnej. Woleliśmy zrobić jedną dużą, a porządną. Liz i Andrew udostępnili nam dom do naszej dyspozycji i razem z rodzinami pozostałych, wyjechali na weekend do mojego domu pod Melbourne. Karen wzięła Alex'a, więc mogłam się bawić. Wyszłam na korytarz i stanęłam przy schodach.

— No wreszcie! Ile można za wami czekać?

— Nie zapominaj, że to własnie ty się najczęściej spóźniasz.

Spojrzałam na Rose, która jako pierwsza weszła do góry.

— To tylko mały szczegół.

Zaśmiałam się i wróciłam do góry. W pokoju panował straszy syf. Ubrania były porozrzucane wszędzie. Nie wiedziałam co mogłam ubrać. Kosmetyki leżały na łóżku przy wielkim lustrem, które przeniosłam z dołu.

— Jezu! Amy, tutaj tornado przeszło?

Rzuciłam się na łóżko z jękiem, a lustro które było oparte o ścianę, zleciało na mnie. Prosto na moją twarz. Dziewczyny wybuchnęły śmiechem, a ja z naburmuszoną minął podniosłam lustro i położyłam je płasko na łóżku.

— Bardzo śmieszne. Naprawdę bardzo mocno — powiedziałam obrażona i założyłam ręce na krzyż. — Pomożecie mi czy nie?

Przytaknęły i zaczęły zbierać ubrania z podłogi, przyglądając się im. Odrzucały na jedną kupkę, te które stwierdziły, że 'One nie są odpowiednie na taką okazję'. Faktycznie, jakieś stare bluzki nie będą nam potrzebne do wybierania odpowiedniego stroju na dzisiejszy wieczór. W ogóle wszystkie bluzki czy spodnie odrzuciły na obok.

— Hej, hej, hej! Zostawcie mi te spodnie! Chcę je założyć! Albo chyba!

Spojrzały na mnie zabójczym wzrokiem, który mówił jedno: nie ma nowy. Wyglądały jakbym im zabiła matki!

— Nawet się nie waż! Założysz sukienkę! Co się z tobą stało? Na początku nosiłaś sukienki, nie chętnie, ale nosiłaś. A teraz to nic! Nic a nic!

Wzruszyłam ramionami. Sama nie wiem. Przestawiłam się na tryb spodnie. Kiedyś to była moja stała część ubioru. Czarne spodnie, bluza, trampki.

— Ubiorę to co chcę.

Podeszłam do spodni i zaczęłam w nich przebierać. Te się nie nadawały, te też, a te tym bardziej. Powinnam zrobić porządny porządek. Zdecydowanie. Odrzuciłam każdą parę. Zatrzymałam się na jednych. Czarne, skórzane. Zbyt dużo złych wspomnień.

— Co to za spodnie!? Nigdy cię w nich nie widziałam.

— Nie warto sobie nimi zaprzątać głowy. Muszę się ich pozbyć.

Odrzuciłam wszystkie pary, jęknęłam z rozpaczy i spojrzałam na przyjaciółki.

— Może jednak sukienka?

bad girl → luke hemmings  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz