Rozdział 14.

2.6K 117 8
                                    

10 grudnia, 14 dni do świąt.

Usłyszałam potężny huk drzwi.

— Amy!? Amy! Gdzie jesteś?! Amy! — wydarł się Luke. Niech go piekło pochłonie.

— Czego chcesz ośle?! — krzyknęłam za drzwi łazienki. — Usiądź na łóżku i siedź! Za chwilę wyjdę.

Nie dostałam odpowiedzi, więc pewnie zrobił to o co go prosiłam. Wyszłam po dziesięciu minutach. Byłam ubrana, jedynie włosy miałam mokre.

— A co jak nie wygramy!?

Błagam! Luke miał wątpliwości! Pracowaliśmy dużo nad tą piosenką, nad naszym występem. Niech mnie lepiej nie denerwuje! Popukałam się w głowę i spojrzałam na niego. W gratisie pokazałam mu środkowy palec.

— Lukey, czy ty siebie słyszysz? Pracowaliśmy nad tym tyle czasu, a teraz naszły cię wątpliwości? Człowieku! Weź się w garść. Poza tym, Luke, pani Smith sama powiedziała, że mamy ogromne szanse wygrać, co ty chcesz?

— A jak pójdzie coś nie tak? Sama pani nie była zachwycona tą piosenką! Jedynie wykonani się jej podoba. Może powinno być coś świątecznego?

— Luke, do jasnej cholery, przestań panikować!

And our eyes are crossing paths across the room. There's only one thing left for us to do — szepnął pod nosem, ale doskonale to słyszałam. Cholera jasna. Zapłonęłam rumieńcem. Doskonale znałam tą piosenkę! — Mamy jeszcze dwadzieścia minut do wyjścia, buraczku.

— Co!? — krzyknęłam. To już była ta godzina?! Wzięłam się za robienie makijażu. Nałożyłam szybko tylko sam korektor na twarz. Zrobiłam swoje ulubione kreski, wytuszowałam rzęsy i nałożyłam krwisto czerwoną pomadką. Wstałam i pobiegłam do łazienki wysuszyć włosy. Rozczesałam je po wysuszeniu i mogłam zakładać buty. Zajęło mi to siedem minut. Nieźle. Spojrzałam na Hemmings'a, który z anielskim spokojem przyglądał mi się i szeroko się uśmiechał. — No co tak siedzisz?! Rusz się! Teraz!

— Amy, mamy jeszcze pięć godzin. Ale Smith kazała być wcześniej, no chyba że chcesz... You can touch me with slow hands. Speed it up, baby, make me sweat. Dreamland, take me there cause I want your sex.

Zrobiłam się znowu czerwona. To ta sama piosenka! Zboczeniec! Nie mamy na to czasu.

— Luke! Jesteś obleśny! Mamy próby! Ja się spieszę, a ty... Brak słów! Ja prowadzę!

Poszłam na dół i zabrałam kluczyki od auta. Słyszałam jak zbiega na dół i pojawił się zaraz przy mnie.

— Amy! Ty mnie zabijesz! Jeździsz jak wariatka!

— Teraz przegiąłeś Luke. Wygrałam kilkaset wyścigów. A ty mi mówisz, że jeżdżę jak wariatka?! Wypraszam sobie! Idziesz pieszo jak ci się nie podoba. Do szkoły masz stąd dwadzieścia minut pieszo. Powodzenia!

Wyszłam z domu i odkluczyłam auto. Nawet nie zdążyłam wejść do niego, a Lukey siedział już na miejscu pasażera.

— Co ty tu robisz? Chyba się jasno wyraziłam. Idziesz pieszo. Wypad.

— Nie chcę mi się, poza tym wolę jechać z moją wariatką — powiedział, a w moim brzuchu wybuchło stado wielkich motylów. Uśmiechnęłam się i odpaliłam silnik. Nie wiedział co go czeka, pomyślałam. Skręciłam w przeciwną stronę niż do szkoły. — Amy co ty robisz? Szkoła jest w przeciwną stronę! Źle skręciłaś!

— Zabieram cię na przejeżdżę z wariatką, Lukey — powiedziałam i szeroko się uśmiechnęłam. Jedną ręką trzymałam kierownicę, a drugą włączyłam radio. Z głośników wydobyła się piosenka - No stress, oczywiście w zmiksowanej wersji. Zrobiłam głośniej i docisnęłam pedał gazu.

bad girl → luke hemmings  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz