Rozdział 3.

5.2K 194 7
                                    

Od chłopców, parę dni temu, dowiedziałam się, że właśnie dzisiaj miał się odbyć ten wyścig. Godzina, 9 pm. Spojrzałam na zegarek. Chwilę przed ósmą. Poszłam wziąć prysznic, to moja mała tradycja. Zawsze przed wyścigiem biorę prysznic, kąpiel we wannie. Dosłownie wyszłam po może pięciu minutach, może troszeczkę dłużej. Ciało pachniało kokosem, bo taki miałam żel, a włosy kakaem. Wytarłam się i zawinęłam w ręcznik. Przeszłam do pokoju, zabierając z szuflady, z komody komplet czarnej bielizny. Do tego tradycyjnie mój czarny kostium, z tyłu widniał napis BLACK. Założyłam to wszystko w łazience. Wysuszyłam włosy i związałam w rozwalonego koka. Włosy musiałam mieć bardzo dobrze ukryte. W końcu, na wyścigach jestem facetem, a w rzeczywistości mam cycki średniej wielkości. Równo trzydzieści minut przed być albo nie być wyszłam z domu. Poszłam pieszo do domu Kazz'a. Na siebie nałożyłam skórzaną kurtkę, aby zakryć napis. Do kieszeni za zameczkiem włożyłam telefon i klucze od domu. Nie było wujków, więc miałam lepiej. Nie tłumaczyłam się dokąd idę, w czwartkowy wieczór, i jeszcze tak ubrana. Po chwili zobaczyłam dwie postacie. Umówiliśmy się, że będą czekać z tą śmiertelną maszyną przed domem, a sami pojadą samochodem, prowadząc mnie.

Było tak jak było mówione. Czekali i rozmawiali. Przywitałam się z nimi, wymieniliśmy parę uwag na temat zgłoszenia, i ich anonimowości. Wsiadałam na tą maszynę i założyłam kask. Sprawdziłam, czy nie wystawały mi kosmyki włosów. Wszystko idealnie. Jechałam wolno jak na tą zabójczą maszynę. Nie chciałam zwrócić na siebie uwagi, to pojechałabym po całości i policja odkryłaby miejsce.

Dojechaliśmy na miejsce pięć minut przed rozpoczęciem. Wszyscy wiedzieli, że Black przyjechał. Zrobili mi miejsce do przejazdu na linię mety. Zgasiłam silnik i postawiłam motocykl na nóżce. Czekałam cierpliwie, aż chłopcy wyjdą z samochodu.

— Pójdziemy cię zapisać, ty się nie ruszaj i uważaj na każdego tutaj. Oczy dookoła głowy.

Kiwnęłam głową. Kazz i Tom mieli na sobie maski. Tak, zwykłe czarne maski, które zakrywały im twarz. Zapłacili wpisowe i wrócili od mnie. Tom spojrzał na mnie uważnie.

— Musisz uważać na Luke'a. Blondyn z kolczykiem, stoi o tam! — Pokazał palcem na grupkę chłopaczków. Może byli w moim wieku. — Mulat to Calum, ten w bandanie to Ashton, a kolory to Mike.

I tak wygram, pomyślałam i uśmiechnęłam się lekko. Głupia idiotko, masz kask. No tak, nie zobaczyli mojego pięknego i bezczelnego uśmiechu, który był kierowany na nich.

— Tak jak było umówione, jak wygrasz, zgarniamy wygraną, my jedziemy do ciebie, a ty spróbujesz się z tą wyrwać bez ogona.

Kiwnęłam głową. Wszystko się zgadzało. Ale kiedy bym nie wygrała, nawet nie brałam takiej ewentualności, zwijamy się jeszcze szybciej, tak, aby nikt tego nie zauważył. Proste? Proste.

— Zawodnicy na start! — Z głośników wydobył się głos. Pożegnałam się z nimi kiwnięciem głosy, a potem odeszli. Zostałam sama koło maszyny, oczywiście oprócz innych zawodników. Niektórzy patrzyli się na mnie ze strachem, jakbym miała wyciągnąć broń i przestrzelić im głowę albo inną część ciała, kolejna grupa z podziwem, a ten cały Luke i jego spółka patrzyła na mnie z pogardą i wyższością. Domyśliłam się, że na ulicach w Sydney królował właśnie ten blondyn, a ja miałam to zburzyć. Miałam na to bardzo dużą ochotę.

Usiadłam na motocyklu. Przekręciłam kluczyk i dodałam gazu, aby warkot silnika rozniósł się po terenie. Skupiłam wzrok na drodze. Przede mną, na środku, stanęła skąpo ubrana dziewczyna. Podejrzewałam, że to z mojej szkoły. Podniosła białą flagę, na drugiej dłoni pokazała trzy palce, silniki wszystkich nagle się ożywiły, potem to działo się szybko. Były dwa palce, jeden, a flaga poszła w dół. Wszyscy, oprócz mnie, wystrzelili jak pociski. Pokiwałam głową i zaśmiałam się.

bad girl → luke hemmings  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz