Rozdział 25.

1.6K 96 8
                                    

Tydzień później, w sobotę dziewiątego stycznia, chodziłam w tą i z powrotem, nie mogąc się uspokoić. Pragnęłam spokoju, jaki miała Ann od samego rana. Przyszła kolejna wiadomość od mojego ojca.

"Przyjadę w sobotę o pierwszej. Mam nadzieję, że będziesz wtedy w domu"

Krótka i zwięzłą wiadomość. Była godzina do przybycia ojca, a ja nadal byłam w stanie zerowym. Trzęsły mi się ręce i nie umiałam nic w nich utrzymać! A to co miałam - zaraz upadało i było po nim.

— America! Idź się wreszcie ubrać! — Krzyknęła Ann, a ja podskoczyłam. Nie spodziewałam się, że użyje kiedykolwiek mojego pełnego imienia.

— America? — Zapytałam, unosząc wysoko brwi.

— Do jasnej cholery, trzęsiesz się jak galareta! Idź w tej chwili się ubierać! Ja ci zrobię śniadanie.

Posłuchałam cioci i ruszyłam do góry. Gdy znalazłam się w pokoju od razu podeszłam do szafy; wyciągnęłam z niej czarne rurki z dziurami na kolanach i czarną bluzkę z logiem zespołu Green Day, a z komody świeży zestaw bielizny. Ruszyłam z tym wszystkim łazienki. Wzięłam szybki prysznic, aby się rozluźnić. Umyłam ciało kokosowym płynem do mycia, a fioletowe włosy, tak fioletowe, przefarbowałam się wczoraj, lawendowym szamponem. Wyskoczyłam z kabiny, wytarłam się puchatym, białym ręcznikiem i ubrałam czarną bieliznę. Podeszłam do lustra; spojrzałam w nie. . Zrobiłam śmieszną minę i chwyciłam szczotkę, i rozczesałam nią włosy. Gdy wykonałam tą czynność założyłam bluzkę, włosy trochę się roztrzepały. Poprawiłam je trochę dłonią i były idealnie ułożone. Sięgnęłam po rurki, po czym je ubrałam. Zrobiłam makijaż, który zakrywał skutki bezsenności dzisiejszej nocy. Na usta nałożyłam czerwoną pomadkę, wytuszowałam rzęsy i nałożyłam czarne cienie. Mam nadzieję, że się mój ojciec nie wystraszy. Nie widział córki przez siedemnaście lat, a pojawi się prawie dorosła dziewczyna w fioletowych włosach, cała na czarno i z dosyć mocnym makijażem. Miałam nadzieję, że będzie jakiś wyluzowany. Z dołu wyciągnęłam jeszcze nie noszone trampki i szybko je założyłam, a potem zeszłam na dół. Spojrzałam na zegar w kuchni, który wisiał na ścianie. Było równo pół godziny. Tyle miałam tylko czasu. Wzięłam duży wdech i usiadłam. Czy się stresowałam? Jak cholera. Bardziej niż kiedykolwiek w moim życiu. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Ciocia postawiła mi talerz przed nosem. Wstałam jeszcze po kluczę od samochodu, zamierzałam jechać po tym spotkaniu do Luke'a. Wróciłam na swoje miejsce i zaczęłam jeść.

— Jedz, jedz — powiedziała i usiadła po drugiej stronie blatu. Spojrzała na mnie. — Wiem, kochanie, że się stresujesz. Wiem jeszcze to, że dasz radę. To jest tylko twój ojciec. Jesteście podobni z charakteru, naprawdę. Dogadacie się jak nikt inny.

Otwarłam szeroko oczy. Zatrzymałam rękę, która miała właśnie chwycić kanapkę. Cofnęłam ją i przeniosłam wzrok na Ann.

— Czy ty go widziałaś?! — powiedziałam szybko. — Wiesz kim jest mój ojciec! Wiedziałaś pewnie przez te wszystkie lata! Widziałaś, słyszałaś jak bardzo cierpię z tego powodu! Bardzo dobrze wiedziałaś, że bardzo przez to cierpiałam! Było mi bardzo ciężko, dlaczego mi nie powiedziałaś?!

— Amy, kochanie... — powiedziała i westchnęła. — To nie takie proste. I proszę cię, uspokój się. Wiem, że możesz mieć do mnie żal. Nie chciałam psuć ci tego spotkania. Patrz masz teraz tylko pół godziny, aby zobaczyć się z ojcem. Zawsze chciałaś to zrobić, prawda? Teraz masz okazję.

— Ciociu, chyba masz rację. — Przyznałam i zaczęłam jeść powoli kanapki. Wzięłam łyk owocowej herbaty. W tym samym czasie zadzwonił dzwonek do drzwi, który zagłuszył ciszę i spokój w domu. Moje serce zaczęło mocniej bić, a oddech zrobił się płytszy. Pierwszy raz moje ciało tak reagowało na stres! Ciocia powoli wstała z krzesła i ruszyła w stronę drzwi. — Boję się!

bad girl → luke hemmings  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz