Rozdział 29.

1.4K 91 17
                                    

Dwudziestego piątego stycznia, w urodziny Calum'a, wstałam równo z budzikiem, który zadzwonił o siódmej rano. Plan z chłopcami był prosty. Było tylko kilka punktów, które trzeba było wykonać. Ja razem z Ash'em i Michael'em robiliśmy tylko dwa. Mieliśmy go czymś zająć, aby pomyślał, że każdy zapomniał o jego urodzinach. Wiedziałam, że zrobiło mu się już przykro wczoraj, kiedy nalegał na dobrą imprezę, ale wszyscy zgodnie omówiliśmy. To były osiemnaste urodziny, bardzo ważne, dla każdego. Na godzinę szóstą mieliśmy przyprowadzić go do domu Hemmings'a. A resztę mieli robić pozostali. Wzięłam telefon do ręki i odblokowałam go. Weszłam w kontakty i odszukałam numeru do Hood'a. Pewnie spał o tej godzinie, a ja bardzo mocno chciałam go obudzić. Musiałam go obudzić, nie było mowy, że nie. Byliśmy umówieni na konkretną godzinę i tyle.

— Dwa, trzy, cztery, pięć... — Liczyłam sygnały dopóki nie usłyszałam, że abonent jest w tej chwili nieosiągalny. Ja mu dam! Musi być osiągalny! Zadzwoniłam jeszcze raz i jeszcze raz. Powtórzyłam tą czynność aż sześć razy. Byłam dosyć nerwowa dzisiaj i miałam ochotę cisną telefon w ścianę. — No czy ty wreszcie odbierzesz, do cholery?!

— Czego?!

Uśmiechnęłam się na głos Calum'a. Super! Udało mi się go obudzić! Pierwszy, mały sukces za mną.

— Czy ty wiesz, która jest godzina?! Budzisz mnie w sobotę o tej porze?! Czy ja mam ci zrobić jakąś krzywdę, Amy?

— Aw, ciebie też miło słyszeć — powiedziałam spokojnie. — Sobota, sobotą, ale mamy bardzo dużo pracy.

— Jezu, znowu jakiej pracy?

— Luke pojechał gdzieś z rodzicami, Kazz i Tom są u babci, a dziewczyny wybyły do Newcastle na zakupy. Wiem, ze ty i reszta, która tutaj została, nic nie macie w planach, więc... Pomyślałam, żeby zrobić długą próbę. Bal zbliża się wielkimi krokami, a my tak naprawdę nie mamy nic.

— Dobra. Boże, ale daj mi chociaż trzydzieści... Albo nie! Za godzinę będę u ciebie, podjadę jeszcze po tych dwóch frajerów — powiedział, a mój uśmiech poszerzał się z każdym słowem. Wszystko szło idealnie. — Do zobaczenia.

— Cześć — powiedziałam, ale pewnie za późno.

Zeszłam z łóżka, które od razu pościeliłam. Wzięłam czarne, dresowe spodnie, jakiś top i świeżą bieliznę. Weszłam do łazienki o rzuciłam to wszystko na ziemię. Chwyciłam za szczotkę i rozczesałam włosy. Chciałam zjeść jeszcze normalne śniadanie przed ich przyjściem. Musiałam się mocno pośpieszyć, bo Calum słynął z tego, że był punktualny, a nawet przychodził parę minut wcześniej. Rozebrałam się z piżamy i wskoczyłam pod prysznic, który nie trwał długo. Odświeżyłam się, umyłam włosy i wyszłam. Owinęłam się ręcznikiem. Zrobiło mi się o wiele cieplej. Wytarłam się, założyłam bieliznę oraz spodnie. Podniosłam bluzkę i spojrzałam na nią. Ona definitywnie nie pasowała do dzisiejszego dnia. Wyszłam z łazienki i powędrowałam do szafy. Stamtąd wzięłam bluzę Luke'a, którą kiedyś mu zwędziłam. Założyłam ją, a potem ściągnęłam dresy. Ona była jak sukienka, ale założyłam leginsy. Wróciłam do łazienki, aby wysuszyć włosy. Trochę mi na to zeszło. Nie robiłam wielkiego makijażu. W pokoju ubrałam tylko czarne skarpetki, aby nie było mi zimno w stopy. Wziąłem telefon i słuchawki. Puściłam sobie muzykę i tanecznym krokiem skierowałam się do kuchni. Po drodze związałam włosy w kucyk i mogłam brać się za śniadanie. Kołysałam delikatnie biodrami w rytm jakiegoś remiksu. Postanowiłam dzisiaj postawić na tosty. Wyciągnęłam chleb tostowy z szafki, żółty ser z lodówki, a koszyka obok tostera pomidora i ogórka. Wszystko poskładałam do kupy i wsadziłam do urządzenia. Musiałam trochę poczeka, ale w końcu urządzenie wydało z siebie dźwięk, informując mnie, że moje kochane jedzenie było gotowe. Zapach był nieziemski. Uwielbiałam to. Zanuciłam fragment, kiedy nalewałam soku do szklanki. Odskoczyłam do tyłu przez dotyk na ramieniu. Obróciłam się z kartonem w ręku. Ściągnęłam słuchawki i spojrzałam na przestraszonego Calum'a. A mówiłam, ze skubany przyjdzie wcześniej? Mówiłam!

bad girl → luke hemmings  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz