Rozdział 8.

3.3K 140 6
                                    

Lekarz kazał mi wyjść z sali, aby porozmawiać z Luke'iem. To zrozumiałe, ale jednak... Jednak chciałam być z nim, ale on mnie zwyczajnie wyprosił z pomieszczenia. Usiadłam zrezygnowana na krześle koło przyjaciół Hemmings'a.

— Powinniście iść do szkoły, nie możecie tak siedzieć i opuszczać, błagam was — powiedziałam i złożyłam ręce — wasi rodzice was zabiją. A przy okazji Luke'a.

— Amy, to nasz przyjaciel. Rodzice to rozumieją. — Powiedział Ashton, który delikatnie się do mnie uśmiechnął.

— Tak, ale...

— Amy, weź. Od kiedy taka jesteś dobra, co? — Powiedział półżartem Michael, który potem się roześmiał. Na moją twarz też wypłynął uśmiech.

— Weź się przymknij, Gordon. — Zaśmiałam się. — Calum, a tobie się co dzieje?

Spojrzał na mnie i machnął ręką. Poszedł w stronę z automatami kawy. Wrzucił monety i wybrał tą najmocniejszą, którą ja zazwyczaj brałam.

— Co mu jest?

— Jak się martwi, to taki jest. Musisz mu wybaczyć. — Powiedział Mike'a.

Kiwnęłam głową i rozsiadłam się wygodnie na i tak niewygodnym, białym krześle. Cholernie niewygodnym. Nudziło mi się niemiłosiernie. Ciekawość zżerała mnie od środka, bo chciałam wiedzieć, co się dzieje i czemu ten lekarz był tak długo u Luke'a. Po kolejnym dwudziestu minutach drzwi otworzyły się, a z nich wyszedł lekarz z zmartwioną miną. Chciałam zapytać czy coś jest nie tak, czy coś się stało, ale on mnie wyprzedził.

— Amy, mogę cię prosić na chwilę do gabinetu?

Kiwnęłam głową i ruszyłam powoli. Ciągnęłam nogi za sobą jakbym szła na egzekucję. Co w pewnym sensie prawdopodobnie szłam. Chciałam już usłyszeć co się dzieje. Otworzył kluczem drzwi i wpuścił mnie pierwszą.

— Coś jest nie tak? O co chodzi? Czy coś mu się stało? Czy...

— Najpierw się uspokój. Weź głębokie wdechy i powoli wypuść powietrze.

Zrobiłam to co powiedział, a potem usiadłam na krześle. Złączyłam ręce i patrzyłam na nie. Chwilę później podniosłam wzrok i spojrzałam na doktora.

— Już lepiej.

— Więc tak... Luke nie choruje już n astmę. Jego stan jest prawdopodobnie od tego, że zażył jakieś tabletki. Nie pamięta niestety nazwy. Mogłabyś pojechać i poszukać pustego opakowania od tabletek w jego pokoju? Powiedział, że chyba nie zdążył go nawet schować, kiedy się pojawiłaś. — Spojrzał na kartki, a potem na mnie. — Jestem bardzo z ciebie dumny, że nie spanikowałaś, tylko udzieliłaś mu pomocy przy ranach. Jednak na przeszłość pamiętaj, że gdy rany są głębokie i nadal sączy się krew, to jednak warto zadzwonić na pogotowie, bo zwykły opatrunek uciskowy i z gazy jałowej nie wystarczy.

Poczułam jak z moich oczu lecą łzy. Nie wierzyłam własnym uszom.

— Jak nie choruje? Jak... Nie brała leków ani inhalacji miał takie same objawy... Przecież... Gorączka, poty, był blady... Tak samo... Ja nie rozumiem, jak on mógł to zrobić! — Krzyknęłam i rozpłakałam. Zajęło mi chwilę, abym przyjęła to do wiadomości. Oprócz ran, wziął tabletki? Chciał... Chciał popełnić samobójstwo. Przyjęłam kartonik chusteczek i podziękowałam. — Chcesz coś na uspokojenie?

— Nie, nie, nie... — zaprzeczyłam i wstałam — ja już pójdę. Poszukam tego pudełka i przyjadę jak najszybciej. Gdzie potem doktora szukać?

— Tutaj albo mogę być u Luke'a.

Kiwnęłam głową i wyszłam z gabinetu. Pobiegłam przed salę Luke'a. Akurat Calum wstał, więc chwyciłam go za rękę.

bad girl → luke hemmings  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz