Valentine's Day | Special |

2.5K 302 62
                                    

           

T A O

Jeśli kogoś się kocha, to miłość powinno okazywać się codziennie, a nie jeden dzień w roku. Kris uważa tak samo, dlatego od początku naszego związku, nie obchodzimy walentynek. Mimo wszystko, wywołał ogromny uśmiech i łzy szczęścia w moich oczach, kiedy stanął w drzwiach naszego pokoju, ubrany w eleganci garnitur i z bukietem róż.
- Kris - pisnąłem i rzuciłem mu się w ramiona - Co ty tu robisz?
- Bo ja... umm pomyślałem, że często mnie nie ma i może... pójdziemy dzisiaj na kolacje?
Pocałowałem go w usta i odsunąłem się powoli.
- Mogłeś powiedzieć wcześniej, głuptasie! Wtedy bym się przygotował, a tak to musisz poczekać...
- Na ciebie mogę całą wieczność.

Po ponad godzinie byliśmy już w restauracji. Zdziwiło mnie, że Kris zarezerwował stolik w zacisznym miejscu. Zazwyczaj jadaliśmy tu zaraz przy oknie i patrzyliśmy na zasypiający uniwersytet zza szyby.
- Kris, wszystko w porządku? Wyglądasz na zestresowanego - powiedziałem, jedząc już moje danie.
Chłopak od początku mało mówił i trzęsły mu się ręce. Chwyciłem jego dłoń i zacząłem gładzić ją kciukiem.
- Tao, ja... - szepnął i wstał od stołu.
Popatrzyłem na niego zszokowany, a po moim policzku spłynęła łza. Chce mnie zostawić? W cholerne walentynki?
- Co ty...? - zacząłem niepewnie.
- Nie przerywaj mi proszę - powiedział i pogładził mnie po policzku, klękając przede mną - i nie płacz... Po prostu jesteśmy razem już długo, a znamy jeszcze dużej i... Kocham cię, Tao! Chciałbym być z tobą już na zawsze, czy... czy ty... Tao, uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i zostaniesz moim mężem? – zapytał wyciągając z kieszeni marynarki małe, czerwone pudełeczko.
- Boże, Kris... Tak! - tym razem łzy szczęścia spływały po moich policzkach - Kocham cię!


C H E N

Walentynki czy nie, ale na nową część Greya z moim kochanym Minem pójść muszę. Tak, wiem że to stereotypowe i może dla niektórych żałosne, ale o Boże... czy wy widzieliście jak on słodko wygląda, kiedy się czerwieni i zawstydza?! Chyba wychodzę właśnie na fetyszystę, ale teraz to się nie liczy. Ważny jest Minnie, który aktualnie wtula się w mój bok i co jakiś czas zasłania oczy dłonią.
- ChenChen - westchnął rozpalony.
- Tak? - odwróciłem się w jego stronę. Tak na prawdę cały czas wpatrywałem się w niego, ale wolałem zachować pozory.
- Umm... pocałuj mnie.
Bez zastanawiania wpiłem się w jego usta i posadziłem go sobie na kolanach. Dobrze, że zarezerwowałem nam miejsca z tylu. Chociaż pozostałe pary i tak były zajęte sobą od dłuższego czasu...
- Chen - mruknął miedzy pocałunkami, gdy zacząłem błądzić dłońmi po jego ciele - Och... chodźmy stąd... ahh proszę...
I jak tu nie spełnić prośby takiego słodzika? Coś czuje, że ta noc będzie niezwykle długa i... gorąca.


K A I

Pan Kim Jongin Idealny, którego romantyczna dusza nie daje mu po nocach spać i jego genialne pomysły cześć pierwsza! No dobra, aż taki idealny to nie jestem, bo mimo że udało mi się pozbyć wszystkich tego wieczoru z domu, to z mojej kolacji niespodzianki dla Soo nici i to wcale nie dlatego, że prawie spaliłem kuchnie. Ja po prostu nie widziałem, że jak wsadzę coś do piekarnika to muszę później to wyciągając. No, a wcześniej ściągnąć z tego folie, ale cii...
- Kai? Krisusie, co tu się stało?! - zapytał przerażony Kyu wchodząc do kuchni.
Oprócz tego, że panował tu istny chaos, a ja byłem cały w mące, wszystko było w jak najlepszym porządku.
- Ja, gotuje? Znaczy, chciałem zrobić ci kolacje, ale tak jakby nie wyszła - zaśmiałem się drapiąc porządku.
- Kai - o dziwo nie krzyknął, a jedynie poszedł do mnie i pocałował delikatnie w usta - Jesteś taki kochany!
- Nie jesteś zły?
- O co? Chciałeś dobrze - uśmiechał się szeroko i oparł o mój tors - Tylko błagam, nie próbuj już gotować...
Resztę wieczoru spędziliśmy na popijaniu wina, jedzeniu pizzy z pobliskiej restauracji i oglądaniu starych horrorów.


B A E K H Y U N

- Możesz powiedzieć, gdzie znowu mnie wywozisz, Chanie?
Jak zwykle narzekałem, a Yeol chwycił moją rękę, podniósł do swoich ust i ucałował.
- Niespodzianka, moja mała divo.
Lekko się naburmuszyłem, bo nie oszukujmy się, od jakiegoś czasu nie jestem w stanie się na niego gniewać.
Po kilku godzinach jazdy dojechaliśmy nad... zamarznięte jezioro. Wysiadłem z auta i wpatrywałem się w piękny widok znajdujący się przede mną.
Dookoła tafli lodu były powbijane pochodnie, które nadawały światło przyjemnie dla oka.
- Jak? - wyszeptałem, gdy Yeol stanął przy mnie z dwiema parami łyżew - Kiedy ty to wszystko zrobiłeś?
Chłopak pocałował mnie w czoło i chwycił za rękę, ciągnąc w kierunku naturalnego lodowiska.
- Można powiedzieć, że zrobiłem sobie wolne od szkoły...
- Chanie!
- Co? Nie podoba ci się?
- Ja... - odwróciłem głowę lekko czerwony - Po prostu cię kocham...
Dalsze słowa przerwały mi ciepłe usta chłopaka na moich.
- Ja ciebie też Baeki - uśmiechał się w ten piękny, wyjątkowy dla mnie sposób - a teraz chodź, czas nauczyć moją małą złośnice jeździć na łyżwach.
Pstryknął mnie w nos i pobiegł w stronę lodu, po drodze wywracając się i robiąc fikołka.
Krisusie i za co ja kocham tego przegrywa?

L U H A N

- Sehi – szepnąłem do chłopaka, trzymając jego rękę – Przecież tak nie wolno.
- Spokojnie, kochanie. Nam wolno...
Po kilku minutach marszu Sehun zatrzymał się i otworzył masywne drzwi, prowadzące na dach najwyższego budynku uniwersytetu. Przepuścił mnie przodem, a moje oczy momentalnie zaszły łzami.
Na ziemi leżał gruby koc, a na nim pełno puszystych poduszek. Dookoła stało kilka małych lampionów i wiklinowy koszyk, a całe niebo oświetlały tysiące gwiazd.
- Niespodzianka? – wyszeptał Hun i objął mnie od tyłu.
- Sehunie – odwróciłem się do niego przodem i zarzuciłem ręce na kark – To jest piękne...
- Ale nie piękniejsze niż ty, Lu. Kocham cię... - złożył na moich ustach czuły pocałunek.
Resztę wieczoru spędzaliśmy wtuleni w siebie, oglądając spadające gwiazdy i całując się aż do utraty tchu.


L A Y

- Kim Junmyeon! Masz natychmiast się zatrzymać i powiedzieć mi, co cię ugryzło! – krzyknąłem wybiegając za moim chłopakiem z restauracji.
Nie wiem co mu odwaliło. Kiedy tylko zobaczył klękającego Krisa, zerwał się z miejsca i wyszedł z restauracji.
- Suho! – krzyknąłem po raz kolejny, już mocno wkurzony, kiedy nie zareagował. 
Tak chcesz się bawić?
- Ała! Moja kostka! – pisnąłem tak jak uczył mnie Baekhyun z Luhanem i usiadłem na pobliskiej ławce, trzymając się za nogę.
Ten chodzący idiota, zwany moim chłopakiem w końcu oprzytomniał i znalazł się przy mnie błyskawicznie.
- Co się stało? Pokaż! Nic ci nie jest? – zasypał mnie lawiną pytań, a ja jedynie złapałem go za policzki i skierowałem jego twarz centralnie na moją.
- Co ty odwalasz?
- Sprawdzam, czy z twoją nogą wszystko w porządku...
- Dobrze wiesz o co mi chodzi, Junmyeon. Dlaczego wybiegłeś z restauracji?
- Bo Kris zepsuł mój idealny plan... - burknął obrażony i usiadł obok mnie, przy okazji łapiąc moją dłoń w swoje ciepłe ręce.
- Nie rozumiem...
- Kocham cię, Lay. Ponad wszystko i chciałem ci się dzisiaj oświadczyć, tam w restauracji, ale ten przerośnięty frajer mnie uprzedził klękając przed Tao... ty się tak cieszyłeś, a chciałem żeby ten moment był dla ciebie magiczny...
Przerwałem mu, całując go w usta.
- Ty naprawdę jesteś głupi, wiesz? Ale kocham cię z całego serca i przy tobie całe moje życie jest jedną wypełnione magią, bo ty nadajesz mu sens...
- Lay, wyjdziesz za mnie?
- Tak...

Bitch PerfectOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz