Rozdział 29 - Kretyn...

233 12 3
                                    

- Nie zagram - to były pierwsze słowa jakie wypowiedziałem do stojącego nade mną chłopaka od początku tygodnia.

  Łóżko zaskrzypiało cicho, protestując przeciw dodatkowemu ciężarowi, kiedy usiadł obok. Jego długie palce zatopiły się w mych włosach. Z trudem odsunąłem się dalej, poza ich zasięg, dając mu jasno do zrozumienia, by nie kontynuował tej igraszki. Nie zraziło go to. Tym razem położył się i mocno oplótł mnie wokół pasa. A ponieważ znajdowałem się już na skraju łóżka, nie mogłem mu się wyrwać. Mógłbym znów sobie coś zrobić, a jak na razie miałem dość bólu na kilka dobrych lat. Ale ten mały podstępny lis nie dopuszczał tego do swojej świadomości.

   Wzdrygnąłem się, czując jego ciepły oddech na szyi. Cholera... Dlaczego on mi to robi? Jeśli nie przestanie zamiast na niego, będę zły na samego siebie.

- Odsuń się ode mnie - warknąłem, a on jedynie mocniej przyciągnął mnie do siebie. - Nie słyszałeś co powiedziałem?!

- Musisz zagrać - szepnął cicho, ani myśląc się ode mnie odsunąć.

  Westchnąłem z trudem odwracając się do niego przodem. Cieszyłem się, że nie czułem już tego bólu w tyłku, ale nadal miałem zamiar troszkę go pomęczyć. Choćby trochę.
- Kiedy wreszcie uświadomisz sobie, że nie mam zamiaru brać udziału w tym głupim spektaklu? - skrzywiłem się, zupełnie jakbym zjadł kawałek cytryny, na widok jego pociągniętych w dół kąciów ust. - Dlaczego tak ci na tym zależy?

  Nienawidziłem, kiedy zachowywał się jak zranione szczenię. Wiedział, że wtedy moje wyrzuty sumienia nie pozwolą mi stać bezczynnie i patrzeć na jego "niedolę". Kolejny raz pożałowałem faktu, że znamy się od dzieciństwa.

- Dowiesz się wszystkiego jak wystąpisz.

   Odsunąłem się od Jungkooka, by spojrzeć z ukosa na chłopaka, który bez pukania wszedł do środka. Skrzywiłem się ledwo zauważalnie, widząc Namjoona. Znów planowali coś beze mnie? Poczułem dreszcze, gdy dokładniej mu się przyjrzałem. Miał na sobie swój ulubiony, długi czarny sweter oraz okulary kujonki. Na głowę naciągnął tego samego koloru czapkę smerfetkę. Ale tym co najbardziej mnie przeraziło, był ciemno - granatowy garnitur w jego dłoni. Nieświadomie przesunąłem się w tył, kiedy rzucił go na łóżko.

- Co to...

- Masz to ubrać - odparł stanowczo białowłosy, przerywając mi. - I ostrzegam cię. Jeśli za pięć minut nie zejdziesz na dół przebrany w to, to sam osobiście zedrę z ciebie te ubrania.

- Hyung! - krzyknął za nim Kookie, jednak on zdążył już zniknąć w głębi korytarza.

*JUNGKOOK*
  Odetchnąłem głęboko, starając się uspokoić nadmiernie drżące ręce. Rozmowy na widowni robiły się coraz głośniejsze uniemożliwiając mi logiczne myślenie. Odchyliłem lekko kurtynę, wzrokiem szukając w tłumie jego. Ucisk w żołądku zwiększył się jeszcze bardziej, kiedy wreszcie znalazłem osobę, której tak zawzięcie poszukiwałem. Wzdrygnąłem się, czując na ramieniu czyjąś dłoń.

- Zaraz zaczynamy, panie scenarzysto - powiedział cicho Tae, puszczając mnie tak szybko jak mnie złapał.

   Nadal był na mnie zły na akcję z lubrykantem. Cholera... Wciąż nie mogłem dojść do tego w jaki sposób zapomniałem go użyć. Byłem pewny, że to zrobiłem. Jak skończy się ten cały koszmar powinienem go porządnie przeprosić. Może ponowny wyjazd do Kalifornii skłoni go do wybaczenia mojej głupoty? 

  Światła przygasły i kotara rozsunęła się powoli na boki. Taehyung powoli uniósł głowę ku górze, podczas gdy większość reflektorów skupiła na nim swoją uwagę. Rozmowy na widowni gwałtownie ucichły, zupełnie jak podczas koncertu, kiedy profesor Nana chrząknęła. Swoją drogą ciekawe co się z nią stało. Nikt nie widział jej od kilku tygodni. Inni nauczyciele także nic nie wiedzieli na ten temat. Jakby rozpłynęła się w powietrzu.

"I hate to sing" VkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz