Rozdział 2 - Od kiedy nienawidzisz śpiewać, Tae?

675 51 2
                                    

*JUNGKOOK*
Boże... Gdzie YoonGi mógł schować te cholerne chipsy? W ciągu tych kilku minut, które tu spędziłem zdążyłem już dwa razy przekopać do góry nogami zawartość jego torby. Momencie kiedy zacząłem już tracić jakąkolwiek nadzieję na odnalezienie ich, znalazłem je w przedniej kieszeni. Uśmiechnąłem się sam do siebie, w pośpiechu wybiegając z pokoju. Zrobiłem to jednak zbyt szybko, ponieważ już przy pierwszym zakręcie z dużym impetem wpadłem na kogoś. Tuż przed sobą usłyszałem lekko stłumiony syk. Otrząsnąłem się i nawet nie patrząc na osobę, którą potrąciłem, zacząłem zbierać z podłogi porozrzucane przez niego przedmioty.

- Przepraszam! Za bardzo się śpieszyłem i cię nie zauważyłem! Nic ci nie jest?! - przepraszałem gorączkowo, bojąc się, że przez przypadek mogłem zrobić komuś krzywdę.

Wyraźnie czułem panikę w swoim głosie, która zazwyczaj pojawiała się u mnie przy takich sytuacjach. A wszystko dlatego, że kiedyś w ten sposób złamałem rękę swojemu przyjacielowi.

Uniosłem zeszyt bliżej twarzy, widząc na górze okładki jakieś literki. Bez problemu udało mi się je odczytać, a kiedy to zrobiłem, poczułem jak moje serce nagle przyśpiesza swój rytm.

- Kim... Taehyung? - spytałem niepewnie, nie do końca mogąc uwierzyć własnym oczom.

Czy to naprawdę był on? Jakim cudem pojawił się tu tak nagle? I gdzie on zniknął na całe dziesięć lat?

Wstrzymując oddech podniosłem głowę, prawie że w tym samym momencie co on. Jak urzeczony przypatrywałem się jego twarzy. Dobrze znane mi ciemnobrązowe tęczówki zdawały się wciągać mnie w otchłań bez dna, zupełnie tak, jak kiedyś. Niegdyś brązowe włosy, teraz były jaskrawo - pomarańczowe, co zdawało się idealnie współgrać z podkreślonymi czarnym eyeliner'em oczami.

Płuca zaczęły mnie powoli piec, zmuszając do wzięcia głębokiego wdechu. Mało brakowało, a udusiłbym się z powodu braku tlenu. A na to twraz przecież nie mogłem sobie pozwolić.

Uśmiechnąłem się do niego, a on odpowiedział mi tym samym. Przez krótką chwilę wydawało mi się, że mnie rozpoznał, jednak przestałem się łudzić, kiedy nagle wyrwał mi z dłoni zeszyt wraz z długopisem, który chwilę wcześniej podniosłem z drewnianej posadzki.

- To ja powinienem przeprosić - powiedział cicho, nawet na chwilę nie przestając się delikatnie uśmiechać.

Szybko podniósł się na proste nogi i mijając mnie, pośpiesznie ruszył w kierunku schodów. Tuż za sobą usłyszałem odgłos butów, uderzanych o stopnie.

Wzdychając, podniosłem się z klęczek i stawiając wolne kroki, ruszyłem w kierunku pokoju Jimina. Nie miałem daleko. Dzieliło nas od siebie zaledwie pięć kroków.

Jak to miałem w zwyczaju wszedłem do środka bez pukania i zaskoczony podniosłem głowę, słysząc jak rozmowy nagle ucichły.

- Tym razem to tylko nasz Golden Maknae! - zawołał Namjoon, który jako pierwszy mnie zauważył.

- Tylko dlatego, że jest młodszy od nas jest nazywany złotym... - prychnął Hoseok do siebie, jednak i tak wszyscy to usłyszeli.

Nie wiedzieć czemu podniósł się z zajmowanego przez siebie kawałka parapetu i nawet na mnie nie patrząc, wyszedł z pomieszczenia. Nikt nie skomentował jego zachowania, wiedząc że często urządzał takie szopki. Wszyscy zdążyli przywyknąć do tego w ciągu tego roku, bądź dwóch.

- O co wam chodziło? - spytałem, zajmując wcześniejsze miejsce hyunga.

Od niechcenia rzuciłem paczkę chipsów na kolana YoonGi'ego, który jako jedyny siedział na ziemi.

"I hate to sing" VkookWhere stories live. Discover now