Rozdział 12 - Przyszedłem zobaczyć jak się czujesz, Jungkook.

441 32 2
                                    

*JUNGKOOK*
  Kolejne minuty, godziny mijały, podczas gdy ja stałem naprzeciwko Jacksona, mierząc się z nim na spojrzenia. A przynajmniej ja tak to odczuwałem. W naszych umysłach toczyła się zażarta bitwa, której żaden z nas nie chciał przegrać. Nie, bardziej pasowałoby tutaj stwierdzenie, że nie mógł przegrać. Byłem pewien tego, że teraz myślał o mnie same najgorsze rzeczy. Bo w końcu jaki szczeniak podskakuje tak do dwa lata starszego hyung'a? Chyba tylko ja. Nie wiem dlaczego inni nazywali mnie "Golden Maknae", skoro byłem totalnym przeciwieństwem tego stwierdzenia. Musiałbym o to przy okazji zapytać starszych.

  W końcu z nieopisaną satysfakcją zauważyłem jak Jackson odwrócił wzrok i nerwowo przegryzł dolną wargę. I dobrze. Powinien znać swoje miejsce. W końcu mieszkał tutaj od niedawna, a już zdawał się mieć o wszystkim niewiadomo jakie wyobrażenie. Więc widzicie... Oprócz tego, że za bardzo spoufala się do Tae, miałem jeszcze wiele innych powodów by go nienawidzeć.

  Moja satysfakcja opuściła mnie tak szybko jak się pojawiła, kiedy zauważyłem, że brunet sięgnął po wolną rękę mojego chłopaka, zdając się całkowicie ignorować fakt, że ja już go za jedną trzymałem. Zagryzłem zdenerwowany wnętrze policzka, powstrzymując się przed chęcią odryzienia mu tej jak widać zbędnej kończyny.

- Taehyung... - jęknął, ciągnąc go delikatnie w głąb korytarza i tym samym zmuszając mnie bym go puścił. - Chcę ci pokazać układ, który przygotowałem na pojedynek z Hoseokiem!

  Nieświadomie wyciągnąłem rękę w kierunku pleców pomarańczowowłosego, starając się go powstrzymać. Jednak okazał się być już za daleko i moje długie palce zacisnęły się na pustej przestrzeni. Syknąłem cicho pod nosem, zatapiając dłoń w miękkich, czekoladowych włosach i jednocześnie lekko za nie pociągając. Nie chcąc pozostać w tyle, postąpiłem krok do przodu, niemalże zderzając się z drzwiami, które nagle się przede mną zamknęły, odgradzając mnie na dobre od dwójki chłopaków. Powoli miałem już dosyć całej tej szopki.

- Ten skurczybyk - warknąłem cicho, ze złości kopiąc znajdujące się przede mną drewno.

  Powoli zaczynałem się domyślać o co mogło chodzić tamtemu tancerzykowi. Nie trudno było odgadnąć, że miało to związek ze mną i Tae. Chciał nas rozdzielić, a na to nie zamierzałem pozwolić. Jednak dlaczego pomimo tego zapewnienia, czułem w głębi dziwny niepokój, który sprawiał, że zdawałem się być tak cholernie bezsilny? Jakbym nie mógł zapobiec tragedii, mającej już wkrótce się wydarzyć? Cholera... Zaczynam mówić już tak, jakbym do końca postradał już zmysły.

  Odetchnąłem głęboko, starając się odzyskać panowanie nad sobą. Wszystko będzie w porządku. Pomimo faktu, że Tae mnie nie pamiętał, wreszcie mogli być razem, a teraz to powinno być dla mnie najważniejsze.

  Wszedłem do środka i po krótkim wahaniu skierowałem się po schodach do swojego pokoju. Jak zwykle bez pukania wszedłem do środka i niemalże od razu tego pożałowałem. Pierwszą rzeczą, którą zarejestrował mój umysł było ciche mlaskanie, a w następnej obrazy, pojawiające się przed moimi oczami. Jimin siedział, a raczej półleżał na moim łóżku, a nad nim górował mój blondwłosy współlokator, wręcz zaborczo nacierając na jego usta. Na odsłoniętej szyji bruneta znajdowały się już świeże, różowe ślady, zapewne autorstwa leniwego YoonGi'ego, który nie potrudził się nawet z zamknięciem drzwi na klucz. Domyśliłem się, że planowali dzisiejszego wieczoru pójść na całego i nie wiedzieć czemu ta myśl sprawiła, że poczułem nie opartą chęć zniszczenia wszystkiego w tym pomieszczeniu. Jednak zamiast tego wyszedłem znów na korytarz, głośno trzaskając przy tym drzwiami. Miałem wrażenie, że lada moment wylecą z zawiasów przez nagły wstrząs, jednak one dzielnie trzymały się na swoim miejscu.

"I hate to sing" VkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz