Rozdział 4 - Skoro wreszcie raczyłeś się zjawić, to może coś dla nas zaśpiewasz?

551 43 1
                                    

W ciszy, która zapanowała w sali tanecznej było słychać tylko dwie rzeczy: nasze prawie że zmieszane ze sobą oddechy oraz bzyczenie muchy gdzieś w kącie. Odgłosy z holu nie docierały do nas, byliśmy od nich odgrodzeni poprzez dźwiękoszczelne drzwi. A może to moja wyobraźnia pogrążyła nas w tej nieprzyjemnej ciszy?

Nie mogąc jej dłużej znieść, westchnąłem na dobre ją przerywając. Próbowałem choć trochę odsunąć się od bruneta, jednak on zagrodził mi wyjście swoją drugą ręką. Ta sytuacja była dla mnie coraz bardziej denerwująca.

- Nie wiem o czym mówisz - powiedziałem, siląc się na spokojny ton. - Możesz mnie więc łaskawie puścić?

Zacisnąłem dłonie w pięści, starając się za wszelką cenę nie stracić nad sobą panowania. Zadziwiające jest jednak to, że pomimo tych wszystkich negatywnych emocji, mogłem normalnie się uśmiechać. A przynajmniej udawać, że to robię.

- Od wczoraj zastanawia mnie jedna rzecz... - zmienił nagle temat, podobnie jak wyraz twarzy.

Wcześniej wyrażała złość, a teraz przedstwiała coś bliżej nieokreślonego.

*JUNGKOOK*
Od rana siedziałem jak na szpilkach, nie mogąc się choćby na sekundę uspokoić. Chciałem przeprosić Tae za swoje wczorajsze zachowanie, wiedząc, że chłopak miał jak zwykle rację. Jednak powoli zbliżała się już pora wyjścia do szkoły. A on jak na złość nie chciał zejść na dół.

- Uspokoisz się w końcu? - skarcił mnie poirytowany moim zachowaniem Jin. Położył przede mną lekko przypieczone jajka z grzankami. - Wylejesz wszystko ze szklanek, jak będziesz tak dalej skakał.

- Przepraszam, hyung.

Próbując zapanować nad swoimi emocjami, postanowiłem zjeść śniadanie, jednak słysząc kroki na schodach prawie że natychmiast porzuciłem ten pomysł. Z nadzieją podniosłem się z krzesła i spojrzałem na wejście do kuchni, a moim oczom ukazał się... Jimin.

Zawiedziony z powrotem opadłem na krzesło, które lekko zaskrzypiało pod moim ciężarem. Splotłem ze sobą palce nad stołem, starając się ponownie zapanować nad nieokrzesanymi emocjami.

- Aż tak ci przykro, że widzisz mnie z samego rana, Kookie? - obraził się, zajmując puste miejsce koło mnie.

Ledwo zauważalnie się skrzywiłem, kiedy to zrobił. To miało być miejsce dla Tae! Dlaczego usiadł tu, pomimo tego, że zawsze siadał między , Jin'em, a Hoseok'iem, który widząc, jako jedyny, moje niezadowolenie szeroko się uśmiechnął?

A na domiar złego nazwał mnie Kookie... Tylko jedna osoba mogła się tak do mnie zwracać. I z pewnością nie był to szatyn.

- Mówiłem byś mnie tak nie nazywał, hyung - mruknąłem, podkradając mu z talerza jedną grzankę, za co oberwałem w ramię. - Tae jeszcze śpi?

Odpowiedziała mi cisza. Rozejrzałem się dookoła. Wszyscy bez wyjątków patrzyli na mnie pytająco. Rozumiem, że Hoseok się tym nie interesował, ale reszta chyba powinna wiedzieć o kim mowa.

- Kim Taehyung - rozwinąłem, jednak i to im nic nie mówiło. - Nowy współlokator Jimin - hyunga. Tylko nie mówcie, że nie wiedzieliścoe ja...

Przerwałem słysząc jak drzwi wejściowe trzaskają. Wiedziony instynktem zerwałem się na równe nogi, wywracając przy tym krzesło i pobiegłem do pokoju numer 4. Z dołu słyszałem krzyki starszych, jednak mało się nimi przejąłem. Ważniejsze było to, że nikogo tam nie zastałem. Czy to napewno on wyszedł? Może po prostu poszedł do łazienki i brał poranny prysznic? Cholera... Kiedy zacząłem tak dramatyzować?

"I hate to sing" VkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz