Rozdział 22 - Tak długo jak jesteś wśród żywych.

282 18 0
                                    

*HOSEOK*
   Od samego momentu, gdy otworzyłem oczy, czułem, że ten dzień okaże się dla mnie niczym innym jak sennym koszmarem, śniącym na jawie. Nieprzyjemne uczucie w żołądku nie chciało opuścić mnie nawet na chwilę, niszcząc tym samym dobry humor, który czułem od wczorajszego wieczoru.

  Nieśpiesznie zszedłem na dół do jasnego salonu. Zastałem tam mocno podekscytowanego Jina w towarzystwie swojego współlokatora, którzy przez swoją "żywą" rozmowę zdawali się nie zauważyć mojej obecności. A może robią to specjalnie, by jeszcze bardziej mnie wkurzyć? Jeśli tak, to są na dobrej drodze do tego, bym udusił ich wieszakiem Taehyung'a.

- Widzieliście YoonGi'ego? - spytałem "lekko" już zirytowany ich ignorancją. - Nie było go w naszym pokoju.

  Dwa durnie spojrzały na siebie, a ja zauważyłem w ich ciemnych oczach niebezpieczny błysk. Znów poczułem to samo nieprzyjemne uczucie w żołądku, tym razem jednak było ono o wiele silniejsze. Miałem co do tego złe przeczucia. Zwłaszcza, że zostałem potrącony przez śpieszącego się gdzieś Jacksona.

- Jest u Jimina - uśmiechnął się Namjoon. - Dzięki nam wreszcie się pogodzą.

   Cofnąłem się niezauważalnie do tyłu. Jin z przejęciem zaczął opowiadać mi o planie ponownego scalenia ze sobą kłócącej się dwójki. Zdawali się być bardzo zadowoleni ze swoich działań, podczas gdy ja rozpadałem się na drobne kawałki. Znów znalazłem się w zwykłej, szarej rzeczywistości, w której moi jedyni przyjaciele nieświadomie wbili mi nóż w plecy. Uzmysłowiłem sobie, że było już za późno, by cokolwiek zmienić. Teraz pewnie połykali się, wpychając sobie nawzajem języki do gardeł, całkowicie zapominając o moim istnieniu. Czy to, jak czułem się w tym momencie, było karą za uwolnienie długo skrywanych uczuć? Każdemu dookoła pisane było szczęście, prócz jednemu, zagubionemu konikowi, który od lat starał się uwolnić od nieszczęśliwej miłości. Wystarczył krótki moment z blondynem, by kłódka ją blokująca pękła. Teraz sam musiałem pozbierać jej rozrzucone fragmenty i za wszelką cenę spróbować ją naprawić. Pomimo że ponownie mogło to mi się nigdy nie udać.

- Dokąd idziesz? - spytał Jin, który spojrzał na mnie w momencie, gdy ruszyłem się ze swojego miejsca.

- Nie udawaj, że cię to obchodzi - warknąłem, otwierając okno balkonowe, prowadzące na wielkich rozmiarów taras.

  Z ulgą opartem się o wciąż chłodną barierkę, której nie zdążyły jeszcze ogrzać poranne promyki złotej kuli. Ciepły, morski wiatr targał moje włosy, zupełnie jakby on także pragnął pozbyć się z mojej głowy niepotrzebnych myśli, przez które tylko niepotrzebnie cierpiałem. Wreszcie zrozumiałem, dlaczego czułem się tak fatalnie. Można to chyba nazwać stanem podobnym do kobiecej intuicji. Dlatego były silniejsze niż na to wyglądały. Z wyprzedzeniem przygotowywały się na najgorsze, dzięki czemu później mogły stawić temu czoło.

   Potrząsnąłem głową sam zaskoczony swoimi myślami. Nie mogły należeć do mnie. Miłość istniała po to, by ranić drugą osobę. Jest niepotrzebnym uczuciem, które kiełkuje w każdym z nas. Nawet w takim narcyzie jak ja. Istniał jednak chwilowy sposób, by ją zapieczętować. Wystarczyło tylko pozwolić pochłonąć się swojej pasji. Tańcem ponownie zamknę swoje irracjonalne uczucia za drzwiami. Sprawię, że Min Yoongi stanie się tylko niewyraźnym wspomnieniem, które zamąciło mi w głowie.

- Chcesz powiedzieć, że mam go sam załatwić?! - głośny krzyk Jacksona wyrwał mnie z zamyślenia w jakie wpadłem.

   Rozejrzałem się dookoła, wzrokiem poszukując jego sylwetki. Nawet największego ignoranta zaciekawiła by wyraźnie słyszana w głosie wroga furia, której nawet nie starał się zamaskować. Wychyliłem się trochę za balustradę i wreszcie go zauważyłem. Opierał się o ścianę tuż pode mną, nawet z tej odległości widziałem jego poczerwieniałą ze złości twarz.

"I hate to sing" VkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz