Rozdział 27 - Może to nietaktowne z mojej strony, ale mam prośbę.

229 17 3
                                    

*TAEHYUNG*
Warknąłem cicho, czując ostry ból w okolicy łokcia. Szum, który pojawił się po wystrzale denerwował mnie równie mocno, co bolący fragment ciała. W powietrzu unosił się charakterystyczny, metaliczny zapach krwi. Był bardzo intensywny, zupełnie jakby dochodził z niedaleka.

- ...e! Tae! - szum powoli ustępował, zastąpiony głośnym krzykiem czekoladowowłosego.

Odwróciłem się na plecy, powoli otwierając oczy. Nad sobą zobaczyłem dwie wpatrzone we mnie twarze. Zaśmiałem się cicho, widząc wypisaną na nich ulgę. Podniosłem się do pozycji siedzącej, uważając na rękę. Cholera... Jak można być tak wielką niezdarą? Znów prawie wylądawałbym na ziemi, gdy jeden z nich rzucił mi się na szyję.

- Głupek! Mówiłem, że masz uciekać! - krzyknął mi prost do ucha Kookie.

Skrzywiłem się lekko, rękami niezdarnie obejmując jego talię. Zatopiłem nos w zagłębieniu jego szyi. Słodki zapach truskawek skutecznie tłumił zapach krwi.

- Nigdy nie słuchałem twoich rozkazów, więc dlaczego miałbym ich posłuchać teraz? - zaśmiałem się, odsuwając go na niewielką odległość, by wytrzeć jego zmoczone łzami policzki.

- Na przyszłość jak każę ci padnąć, to rób to daleko od stołu, dobra? - odezwał się w końcu Hoseok, wskazując na mój obity łokieć.

Kiwnąłem głową, a następnie podniosłem się przy pomocy chłopaków. Rozejrzałem się dookoła, wzrokiem szukając Jacksona. A raczej jego bezwładnego ciała porzuconego pod szafkami kuchennymi. Otaczała go wielka kałuża czerwonej substancji, a wywrócone białka wpatrywały się w nas w wyrazie furii. Przełknąłem ślinę, przenosząc wzrok ze zwłok na trzymaną przez czerwonowłosego broń.

- Masz chociaż na nią pozwolenie? - spytałem, starając się ignorować nadal obecny metaliczny zapach. - Nie chcę byś przez nas wpadł w jakieś kłopoty.

- Nie jestem takim kretynem jak ty, by posiadać broń bez pozwolenia - warknął, jednak wiedziałem, że zrobił to bardziej dla żartów nich ze złości. - Będzie lepiej jak zadzwonimy na policję i wszystko im na spokojnie wyjaśnimy.

***

Minął ledwo tydzień od kiedy Jackson (tym razem naprawdę) zniknął z tego świata. Na szczęście nie mieliśmy zbytnich problemów z załagodzeniem tej całej sprawy. Wang już wcześniej był notowany jako "osoba bardzo niebezpieczna", dlatego jedyną rzeczą, którą musieliśmy zrobić było zeznanie przeciw niemu.

Odetchnąłem głęboko, bardziej wtulając się w ciepłe ciało wciąż pogrążonego we śnie chłopaka, który od kilku dni był także moim nowym współlokatorem. Jiminie dobrowolnie zaś przeniósł się do pokoju YoonGi'ego. Wolałbym jednak by ich pokój był daleko od naszego. Bądź co bądź nie miałem ochoty na słuchanie co wieczór jęków kluski za ścianą. Wystarczały mi te, które sam z siebie wydawałem przez tego niewyżytego dzieciaka obok mnie.

Nie musiałem patrzeć w lustro, by dowiedzieć się, że moje policzki przybrały odcień soczystego pomidora. Działo się tak za każdym razem, gdy przypomniałem sobie seks z Kookie'im. Naciągnąłem kołdrę pod samą szyję, przypominając sobie nagle o tym, że byłem nagi. Zakryłem się szczelniej, odwracając się tyłem po śpiącego chłopaka.

Póki przebywał w krainie Morfeusza na spokojnie mogłem pomyśleć o kolejnym problemie, który pojawił się niespodziewanie. Ludzie nadal plotkowali o wypadku, który miał miejsce podczas koncertu. Administracja szkoły jednak postanowiła udawać, że ten incydent nie miał miejsca i już rozkazała nam przygotować się do kolejnego wielkiego wydarzenia, jakim był musical. I tym razem musieliśmy praktycznie przygotować je sami, w tym także scenariusz. Ale istniał jeden warunek. Każdy z naszej siódemki miał mieć swoją solową piosenkę. Próbowałem już różnych sposobów, by wymigać się od śpiewania, ale jak dotąd każdy okazał się być beznadziejny. Po raz kolejny czułem się jak w klatce bez wyjścia.

"I hate to sing" VkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz