Rozdział 28 - Zabić Jungkooka.

242 15 3
                                    

*NAMJOON*
  Krępującą ciszę, która zapanowała krótko po naszym przyjściu, przerywało tylko głuche klikanie myszki, podłączonej do nowoczesnego komputera. Starałem się wygodniej ułożyć na fotelu, na którym siedziałem, ale w obecności tego człowieka każda pozycja sprawiała ból w określonych częściach ciała. Miałem ochotę zacząć chodzić po pokoju, byle by nie musieć na niego patrzeć, jednak w ten sposób tylko wydłużyłbym swój pobyt w tym gabinecie.

  Odetchnąłem głęboko, przenosząc wzrok ze swoich kolan na siedzącego obok mnie Jina. Na jego ustach błądził delikatny uśmiech, a w tęczówkach migotały charakterystyczny blask, który pojawiał się tylko wtedy, gdy naprawdę się czymś mocno podniecał. Spojrzałem w to samo miejsce co on i mimowolnie również się uśmiechnąłem na widok fotografii przedstawiającej młodszą wersję mnie.

- Mówiłeś, że pacjentka zmarła ze zmęczenia? - odezwał się nagle mój ojciec, podnosząc na mnie wzrok znad ekranu sprzętu.

- Tak powiedział bynajmniej sekretarz - odparłem, odwzajemniając jego puste spojrzenie. - Jednak podejrzewam, że przyczyna zgonu była zupełnie inna. Mam rację?

  Mężczyzna powoli kiwnął głową, odwracając ekran w naszą stronę. Oparłem łokcie na biurku w skupieniu przyglądając się rengenowi podbrzusza. Od razu zwróciłem uwagę na dziwny wygląd wątroby.

- Jaka była przyczyna krwawienia? - spytałem, nadal nie odrywając wzroku od monitoru.

  Poczułem na sobie ciekawskie spojrzenie starszego chłopaka. Pewnie zastanawiał się nad tym co dokładnie miałem na myśli. Cóż... Na odpowiedź będzie musiał trochę poczekać.

- Według wpisu lekarza prowadzącego, na początku podejrzewano pęknięcie wrzodów żołądka - odparł, podczas gdy ja zmarszczyłem brwi słysząc jego słowa. - Jednak po obejrzeniu poprzednich wyników odrzucili tą opcję. Poza tym już na pierwszy rzut oka widać, że krwawienie jest zbyt duże na taką diagnozę.

- Chce pan powiedzieć, że przyczyna zgonu pozostaje tajemnicą? - wtrącił Jin, trafnie odczytując słowa mojego ojca.

  Mężczyzna przestał w końcu wpatrywać się we mnie i przez krótki moment skupił całą swoją uwagę na różowowłosym.

- Jeśli to wszystko, to będziemy się już zbierać - oznajmiłem nagle, podnosząc się ze swojego miejsca.

- W przyszłości byłby z ciebie świetny lekarz - usłyszałem za sobą gdy razem z chłopakiem znalazłem się już jedną nogą na korytarzu.

  Ignorując jego słowa, pozwoliłem im po prostu wyparować w powietrzu, tak jak wciąż żywemu obrazowi jego żywych oczu.

*TAEHYUNG*
  Ciemny cień niezadowolenia padł na moją bladą twarz, kiedy mój wzrok zatrzymał się na rozpisce, dotyczącej ról w musicalu. Potrzebowałem dłuższej chwili, by upewnić się, że oczy nie plątają mi figli, jednak nieważne pod jakim kątem wpatrywałem się w oznaczoną wydrukowanymi literami kartkę, moje nazwisko dalej znajdowało się przy głównym bohaterze. W końcu jednak stwierdziłem, że to nie mój narząd postanowił sobie zrobić ze mnie żarty, a scenarzysta, który był za to odpowiedzialny.

- Ya! - krzyknąłem, zeskakując ze swojego łóżka i rzucając spięty plik kartek tuż przed nosem siedzącego chłopaka. - Chcesz zginąć, Kookie?

  Czekoladowowłosy westchnął i spojrzał na mnie wzrokiem, który mówił, że w tym momencie zachowuję się jak przerośnięte dziecko. Podniósł się ze swojego miejsca i oparł się o biurko, sprawiając, że nasze oczy znalazły się na tej samej wysokości. Położyłem dłonie po obu jego stronach, pochylając się nad nim. Nasze nosy niemal zetknęły się ze sobą, pomarańczowa grzywka nieco przysłoniła mi spojrzenie na jego osobę, jednak nadal mogłem zauważyć błysk zaskoczenia w jego tęczówkach.

"I hate to sing" VkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz