Rozdział 14 - Czyli jednak szklanka.

349 23 4
                                    

*JIMIN*
  Potrząsnąłem lekko ciałem różowowłosej dziewczyny, która zasnęła podczas tej półgodzinnej "wycieczki" z lotniska do akademika. Suemi niechętnie przeciągnęła się na tylnim siedzeniu, niczym niewyspany kot, a następnie uniosła powieki i zaspanym wzrokiem spojrzała na mnie dosyć niechętnie.

- Jesteśmy już na miejscu? - spytała cicho, dłonią tłumiąc ziewnięcie.

  Kiwnąłem głową, otwierając drzwiczki od pojazdu. Szybko uregulowałem rachunek i wyciągnąłem z bagażnika różową walizkę. Nie czekając na swoją towarzyszkę ruszyłem w kierunku wejścia do akademika. Za sobą usłyszałem charakterystyczny trzask, oznajmiający, że dziewczyna ruszyła za mną.

- Już jestem! - krzyknąłem, przekraczając próg budynku.

- Obiad za dwadzieścia minut! - odpowiedział mi krzyk Jina, dobiegający z jak się domyśliłem, kuchni. - Odśwież się i zejdź na dół!

  Złapałem na wpół śpiącą dziewczynę za rękę i zaciągnąłem ją na drugie piętro, wprost do pokoju, oznaczonego numerem "4". Rozejrzałem się po wnętrzu, wzrokiem poszukując pomarańczowej czupryny, należącej do mojego współlokatora, jednak nigdzie jej nie znalazłem. Pewnie znów trenował do upadłego z Jacksonem w jego pokoju. Ostatnimi czasy wogóle się z nim już nie widywałem, nawet kiedy zapadała już noc, ponieważ zazwyczaj o tej porze znajdowałem się już w pokoju YoonGi'ego. Myślałem, że wreszcie udało mi się zaprzyjaźnić z Taehyung'iem, jednak wtedy dosłownie znikąd pojawił się brunet. Jednak nie winiłem go o tą całą sytuację. Sam też zdążyłem polubić Jacksona.

  Westchnąłem cicho, kładąc walizkę dziewczyny koło mojego łóżka. Puściłem w końcu jej rękę i podszedłem do swojej szafy, by wyciągnąć z niej jakieś czyste ubrania. Bądź co bądź, swojej "matki" się powinno słuchać, prawda?

- Możesz się teraz przespać na moim łóżku - rzuciłem do dziewczyny, znikając za drzwiami, prowadzącymi do łazienki.

  Kiedy już wyszedłem z niej całkiem odświeżony, Suemi już spała, otoczona ze wszystkich stron kołdrą, niczym gąsienica kokonem. Z tą jednak różnicą, że odróżniały ją od niej jaskrawe kosmyki, rozrzucone we wszystkie strony na poduszce. Podszedłem do niej cicho i instynktownie musnąłem ustami jej odsłonięte czoło. Różowowłosa mruknęła ledwo słyszalnie w odpowiedzi na moją nagłą pieszczotę.

  Bezszelestnie wycofałem się z pokoju i zszedłem na dół, kierując się od razu do kuchni. Zająłem jedno z pięciu wolnych miejsc przy dużym stole.

- Gdzie reszta? - spytałem Jina, który właśnie kończył nakładać na talerze zapiekankę domowej roboty.

- Suga będzie wieczorem, a pozostała dwójka nadal ćwiczy w moim pokoju - odpowiedział mi o dziwo Hoseok, kładąc szczególny nacisk na dwa ostatnie słowa.

  Dalej nie przyjmował do świadomości faktu, że Jackson był jego współlokatorem. Podejrzewałem, że dalej gniewał się o to, że brunet anulował ich taneczny pojedynek z powodu wypadku maknae. W końcu tak bardzo chciał obronić tytuł najlepszego tancerza w szkole.

  Skrzywiłem się, kiedy gdzieś z boku mignął mi flesz, prawdopodobnie z telefonu Hoseok'a.

- Możesz wreszcie przestać strzelać sobie selfie i zabrać się do jedzenia? - skarcił go Jin, stawiając przed nim wypełniony po brzegi talerz.

"I hate to sing" VkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz