Kiedy odsunęliśmy się od siebie, żadne z nas nie wiedziało po co w ogóle się do siebie zbliżyliśmy, a jednocześnie nasze twarze rozjaśniły się przez nieumiejętnie ukrywane uśmiechy.

- Jesteś pewna, że nic ci nie jest? - zapytał po chwili milczenia, kiedy oboje siedzieliśmy na podłodze, oparci o łóżko.

Wywróciłam oczami.

- Mam tylko lekki katar, Shawn. Wyluzuj.

- Nie mówię o tym.

Oblizałam powoli wargi, myśląc nad odpowiedzią.

Nie. Definitywnie coś było ze mną nie tak.

- Wszystko gra - odwróciłam głowę w jego stronę, uśmiechając się delikatnie.

Kupił to, odpowiadając takim samym dobrodusznym uśmiechem.

- Przepraszam - potrząsnął głową. - Po prostu... nieważne.

Mimowolnie pokiwałam głową. Wiedziałam, jak się czuł; ślepiec kroczący w ciemności. Gubił się we wszystkim. Nie potrafił rozpoznać co jest trwałe, a co złudzeniem. Dokładnie tak samo jak ja. Może to było powodem tego dziwnego przyciągania się nawzajem do siebie.

Potarłam oczy. Byłam niewyspana; trzy godziny nie były nawet połową mojego dziennego zapotrzebowania na sen.

- Obejrzymy jakiś film? - zaproponował Shawn, widząc moje zmęczenie. Nie dopytywał się co jest jego przyczyną. Może się domyślał. Może wiedział, że nigdy nie mówiłam mu prawdy.

Kiwnęłam głową, wiedząc, że pod jego słowami kryje się propozycja przespania dwóch godzin w jego ramionach.

Chłopak sięgnął po laptop leżący na biurku. Wgramoliliśmy się na łóżko i umościli na pościeli. Nie patrzyłam nawet jaki tytuł Shawn wyszukuje; od razu schowałam głowę w zagłębieniu jego szyi, wsłuchując się w uspokajające i miarowe bicie jego serca.

Lubiłam takie momenty. Wtedy świat wydawał się łatwy.

Gdzieś na granicy snu i jawy, usłyszałam szept Shawna tuż przy swoim uchu.

- Wyjeżdżam dziś o 16. Wracam dopiero jutro wieczorem.

Poprawiłam się, podnosząc głowę. Wtuliłam nos w jego koszulkę, a jego dłoń przesunęła się wzdłuż moich pleców.

- Czasami nienawidzę tego, że jesteś sławny.

Jego klatka piersiowa zafalowała od śmiechu.

- Wiem. Ja też czasami tego nienawidzę.

- Czyli mamy całe cztery godziny? - westchnęłam, ponownie zamykając oczy.

- Mhm.

Shawn miarowo przesuwał dłonią po moich plecach, a ja myślałam o tym, iż wiedziałam, że to tak się skończy. I próbowałam się przekonać, że muszę się do tego przyzwyczaić. To tylko jeden dzień, nadejdzie taki moment, że nie będziemy rozmawiać przez miesiące.

Zaczynałam za nim tęsknić, choć był tuż obok. Za tymi momentami, kiedy był w domu, a ja mogłam przyjść, bo on na to czekał. Choć starałam się to wyprzeć z umysłu, zdawałam sobie sprawę, że moje wakacje życia się skończyły.

I gdzieś na granicy jawy i snu, podjęłam decyzję.

Kiedy ponownie otworzyłam oczy, już go nie było.

Czułam się fatalnie. Jakbym przespała kolejne trzy dziesięciolecia, a nie byłam ani odrobinę mniej zmęczona. Otworzyłam stolik nocny w poszukiwaniu chusteczek i hałaśliwie wydmuchałam nos, krzywiąc się mimowolnie. Nienawidziłam przeziębienia. Miałam wrażenie, że mój mózg i uszy wypchano wacikami, a gardło nie chciało się nawilżyć, choć nieustannie przełykałam ślinę.

i was wrong || s.m ✔Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ