Rozdział 20.

2.6K 115 7
                                    

Środa, 24 grudnia, Wigilia. Siedem dni do Sylwestra.

— Amy kochanie!

Obudziłam się przez szturchanie. Miałam taki piękny sen! Z resztą, prawie już go nie pamiętałam. Otworzyłam oczy i spojrzałam na ciocię. Na głowie miała przewiązaną bandamkę, żeby czasami jej włosy do oczu nie wpadały, a na sobie miała czarną bluzkę, a na niej fartuszek, który był już brudny. Na nogach miałam szare leginsy, a na stopach miała swoje ulubione trampki. Matko, ta kobieta mnie przerażała.

— Wyskakuj z wyrka i jazda do sklepu! Zabrakło mi mąki. Proszę Amy!

— Pięć minut, dobrze? Która jest w ogóle godzina? — Zapytałam zaspanym głosem.

— Em... Jest już po ósmej.

No kurczę! Ile razy miałam powtarzać jej, że chciałam jej pomóc? Budzik miałam na dziewiątą.

— No ja wiem, że miałyśmy gotować razem, ale od dawna robiłam to sama i to wcześniej.

— Spokojnie. Daj mi dziesięć minut, zaraz zejdę i pojadę do sklepu.

— To super! — Pisnęła niczym nastolatka, która zobaczyła swojego idola i klasnęła w dłonie. — Dokupisz jeszcze parę rzeczy! Zrobię ci listę!

Wyszła, a raczej wybiegła w pokoju, jak się domyślałam do kuchni. Wstałam z łóżka i pokierowałam się do szafy, z której wyciągnęłam zwykłą, szarą bluzę i tego samego koloru legginsy. Skierowałam się do łazienki, gdzie załatwiłam swoje potrzeby i ubrałam na siebie uszykowane ubrania. Bieliznę miałam na małym sznureczku, na którym się dosuszała. Uczesałam się i umyłam zęby. Pomalowałam tylko rzęsy tuszem, a na usta nałożyłam bezbarwną, ochronna pomadkę. Wzięłam trampki z szafy i zeszłam do kuchni, gdzie Ann już stała z kartką i pieniędzmi przy blacie. Wzięłam od niej te rzeczy i w korytarzu założyłam buty. Zawahałam się nad kurtką, ale jednak jej nie wzięłam. Podeszłam do samochodu i pociągnęłam na klamkę. Zmrużyłam oczy, bo zapomniałam kluczyków. Wróciłam się do domu i poszłam do kuchni.

— Już wróciłaś? — Zapytała zdziwiona. — Kurdę, szybka jesteś. Jesteś może ukrytą Bellą Cullen?

— Ciociu, to nie są żarty! Zapomniałam kluczyków! Gdzie one są?!

— W koszyku, koło lodówki, kochanie.

Pokazała na to miejsce. Wzięłam je stamtąd i poszłam do samochodu. Wsiadłam i w końcu ruszyłam w stronę marketu. Wolałam mieć to za sobą. Droga nie zajęła mi dużo. Jechałam prawie dziesięć minut. Zaparkowałam jak najbliżej pod supermarketem. Przeczesałam ręką włosy i ruszyłam w stronę budynku, wcześniej zamykając samochód. Wzięłam wózek, bo lista była spora. Ruszyłam do przodu, oparta o niego. Chodziłam pomiędzy alejkami Wkładałam po kolei różne produkty z listy, dotarłam do końca alejki z różnymi ozdobami i kiedy chciałam skręcić, ktoś uderzył w mój wózek albo ja w tamten.

— Przepra... — Spojrzałam na tą osobę. — Luke?!

— Amy?! Co ty tutaj robisz?

— Em? Robię zakupy? To samo z resztą, mogłabym ciebie zapytać! — Stanęłam obok niego i cmoknęłam go w policzek. — Liz cię wysłała?

— Tak, spałem sobie smacznie, a tu nagle Liz wpada do pokoju i wywala mnie dosłownie z łóżka! Byłem taki zły!

Zaśmiałam się cicho, a Luke spojrzał na mnie morderczym wzrokiem. Podniosłam ręce w geście obronnym i znów cicho zachichotałam. Przeszliśmy razem cały sklep, Luke pomógł mi zapakować zakupy auta, a sam ze swoimi wsiadł na miejsce pasażera z przodu.

bad girl → luke hemmings  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz