Od trzech godzin jestem z Alison na zakupach, co szczerze nie podoba mi się. Nie lubię za bardzo chodzić do galerii handlowych. Ale Alison mówiła prawdę - nie mam żadnej ładnej sukienki, którą mogłabym ubrać na imprezę.

- Ali - powiedziałam, przeciągając ostatnią literę. - Głodna jestem.

- Idziemy coś zjeść? - spytała, wychodząc z przebieralni, na co pokiwałam energicznie głową.

Zamówiłyśmy swoje jedzenie i rozmawiałyśmy, czekając na nie. Śmiałyśmy się z różnych rzeczy, rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym.

Tylko nie o moich urodzinach.

Dzisiaj kończę 17 lat. Nie wierzę, że to tak szybko minęło. Chciałabym być jeszcze dzieckiem. Zresztą, chyba każdy tak mówi, dorastając.

Nigdy nie pomyślałabym, że Alison nic nie zrobi dla mnie w moje urodziny. Rano, wychodząc z domu do galerii, wszyscy złożyli mi tylko życzenia i wrócili do swoich spraw. Nic więcej.

Zauważyłam, że Ali dziś bardzo często wyciąga telefon i pisze do kogoś, nie mówiąc mi nawet, do kogo pisze. Zawsze mówiła mi o takich rzeczach.

- Do kogo ty tak ciągle piszesz? - spytałam, kiedy po raz kolejny wyciągnęła telefon i zaczęła stukać palcami na klawiaturze.

- Do... nikogo ważnego.

- Masz jakiś sekret przede mną?

- Nie, broń Boże, mówię ci o wszystkim, dobrze o tym wiesz.

- To czemu nie chcesz mi powiedzieć, do kogo piszesz? Zawsze mówiłaś mi takie rzeczy.

Alison westchnęła głośno.

- Do mamy. Chciała, żebym kupiła sobie sukienkę na bal, a ja na razie nie chcę jej kupować. Mam jeszcze dwa miesiące, to dużo czasu - spojrzała na mnie, wkładając telefon do kieszeni i uśmiechnęła się lekko. - Ma teraz do mnie o to pretensje.

- Rozumiem. Dlaczego nie chciałaś mi o tym wcześniej powiedzieć? - zaśmiałam się lekko.

- Mówiłam ci przecież, że to nic ważnego.

- A nie wiesz, jak Cameronowi idzie z przygotowywaniem domu do imprezy? Może potrzebuje pomocy?

- Nie, z tego, co wiem, Jack i Shawn mu pomagają, więc nie ma problemu - uśmiechnęła się i wstała od stołu, chcąc wyrzucić pudełka po jedzeniu do śmieci.

Ten dzisiejszy dzień wygląda mi jakoś podejrzanie.

Kolejne 3 godziny spędziłyśmy na szukaniu sukienki dla Alison, na bal. Nogi miałam już jak z waty, więc zaproponowałam Ali, abyśmy usiadły na jednej z ławek, na co ta z chęcią przytaknęła.

Siadałyśmy właśnie, kiedy telefon mojej przyjaciółki zaczął dzwonić. Wyciągnęła go i spojrzała na mnie zdziwiona.

- Cameron dzwoni - oznajmiła, na co ja uniosłam wysoko brwi i ponagliłam ją, aby odebrała.

- Halo?... Po co?... Ale jak to? Kiedy?... A Jack? Shawn? Gdzie oni są?... Dobra, będziemy za 15 minut.

Dziewczyna rozłączyła się i spojrzała na mnie, przerażona.

- Cameron spadł z drabiny i zrobił sobie coś w nogę, chodź - powiedziała szybko i pociągnęła mnie za rękę.

- Jak to? A gdzie są Jack i Shawn? - spytałam się.

- Pojechali po jedzenie i picie, dalej, chodź! - krzyknęła, kiedy ja brałam torby z jej i moimi ciuchami. Pobiegłam prędko za nią. Kiedy znalazłyśmy się przy jej samochodzie, wpakowałam torby do bagażnika i usiadłam obok Alison.

Po 10 minutach byłyśmy pod domem Camerona. Rolety były zasłonięte, żadnych oznak życia w domu, co mnie zdziwiło. Może pojechali na pogotowie - pomyślałam. Podeszłyśmy do drzwi, a po małym sporze ja pociągnęłam klamkę. Drzwi były otwarte, przez co spojrzałam przerażona na przyjaciółkę stojącą za mną. Weszłyśmy do domu, a następnie pokierowałyśmy się do salonu. Znałam ten dom na pamięć, więc bezproblemowo poruszałam się po nim. Zaczęłam szukać w ciemnościach włącznika światła. Kiedy go znalazłam i włączyłam światło, do moich uszu dotarł jeden wielki krzyk.

- Niespodzianka!

mistake || c.d.Where stories live. Discover now