Rozdział 22.

1.2K 97 32
                                    

Pewnie większość z was zauważyło to iż w ostatnich dwóch rozdziałach nawiązałam do filmu, jednak u mnie będzie to wyglądało inaczej. Wiadomo, że w moim opowiadaniu Joker zostawił Harley i nie ma zamiaru ją odbić, a także misja, którą mają wykonać ma się nieco zmienić, ale to w swoim czasie. Zapraszam na lekturę kids <3 


- Co się dzieje Rick? Dlaczego ten okropny... Wiesz o co mi chodzi.
Jęknęłam będąc nieco przerażoną tym co przed nami działo. Udało nam się pozabijać dziwnie wyglądających zakładników wiedźmy, do której również udało mi się dotrzeć, ale nadal było nieciekawie. Rick zmarszczył brwi, a zaraz potem przewrócił oczami. Japonka, która była widocznie nie zachwycona tym co się dzieje, zresztą tak jak każdy z nas, zaczęła warczeć coś w swoim ojczystym języku. Wiedźma stała po środku, przy samym wejściu do stacji metra, a zza jej pleców wyłaniały się jakieś wyładowania. 
- Nawet nie ważcie się ruszyć. 
Syknął w stronę mnie i Boomera. Byliśmy najbardziej chaotyczną, nieposkromioną dwójką z ich wszystkich. Waller cały czas próbowała nawiązać kontakt z pułkownikiem przez słuchawkę w jego uchu, ale on ją odrzucał. Byliśmy zbyt zajęci na gadki, w każdej chwili mogła nas zauważyć, a wtedy byłoby po nas, po całym świecie, po wszystkim...
- Na trzy wychodzimy! I żadnego odwrotu bo rozwalę wam te tępe łby!
- Hej! Ja wcale nie jestem tępa! - warknęłam ściskając w swojej dłoni mocniej kij. Jak on śmiał nazwać mnie głupią?!
- Raz! Dwa! Trzy! 
I wtedy wszyscy obecni wyskoczyliśmy zza filaru i stanęliśmy naprzeciw wiedźmy. Automatycznie nas zauważyła, ale nie zaprzestała swojej magii i z uśmiechem nawoływała do nas w przedziwnym języku. Uniosłam jedną brew do góry i obróciłam się twarzą do składu.
- Mógłby mi ktoś to przetłumaczyć, bo nie bardzo rozumiem...
Z pewnością był zły pomysł, bo wiedźma wykorzystała to, że jej nie widzę, a wtedy jakiś stwór mówiący w tym samym języku co ona złapał mnie za nogę i podniósł tak, że wisiałam głową do ziemi. Upuściłam mój baseball i zaczęłam się szamotać. Rick i Deadshot zaczęli strzelać w to... Nawet nie wiem jak to nazwać, ale wiedźma zwracała się do niego Mierwa. Chyba było to jego imię, ale bardzo egzotyczne... Dobra skup się Harley na uwolnieniu się, a nie! Szarpałam się, warczałam, ale on nic sobie nie robił. Nie działały na niego pociski, czy też nawet miecz Katany. Aha... Czyli wzięli mnie za zakładnika, no pięknie. 
- Harley trzymaj się!
- To nie jest dobre określenie Floyd bo to on mnie trzyma!

Warknęłam starając się uspokoić. Tak, ja mam się trzymać... Ja?! Mierwa zaczął zmierzać ze mną  w stronę tej wiedźmy i dopiero gdy znaleźliśmy się tak, że stałam twarzą w twarz z nią, postawił mnie na ziemi. 
- Harley... 

Chciała zacząć, ale automatycznie jej przerwałam próbując uderzyć ją w głowę z pięści, jednak kobieta szybko się przeniosła i zaraz stała za mną, a potem poczułam mocne kopnięcie w kolano, przez co upadłam. 
- Nie tym tonem... Właśnie jesteś przed władcą.
- A ty zaraz będziesz mieć przejebane, jak nie skończysz tych sztuczek-magiczek!
Nie mogłam opanować zdenerwowanego tonu głosu, bo jak tu być opanowanym gdy ktoś taki jak ona próbuję zrobić mi krzywdę. Obracałam się za siebie, totalnie olewając co do mnie mówi. Nie chciałam słuchać o podboju świata. Wiem, że próbowała mnie przekupić, przeciągnąć na swoja stronę, ale ja aż taka głupiutka nie jestem i wiem, że to kłamstwo. 

- Chciałabyś zobaczyć swojego Pączusia?
I wtedy, gdy obracałam się prawie co sekundę za moimi nowymi "przyjaciółmi", coś we mnie pękło. Obróciłam się twarzą do niej, a na moją twarz wkradł się grymas pomieszany z bólem. 
- Huh?
- Pytam czy chciałabyś go zobaczyć... Swojego ukochanego. 

Ona miała z nim jakiś kontakt? Mój Pączuś... Gdzie on jest?! A jak zrobiła mu krzywdę? Nie... On jest silny i dałby sobie radę. Czułam na sobie spojrzenie kobiety jak gdyby wyczekiwała mojej odpowiedzi. Westchnęłam i podniosłam się z ziemi, by stanąć naprzeciw niej. Z poważną miną, zaciskając pięści, syknęłam.
- Nie wierzę Ci!

Nie podpuszczałam jej by dowiodła swego bo nawet nie miałam tego w planach. Przecież to czarodziejka i może wszystko, no ale gdyby... Gdyby to jednak było prawdą i Pączuś by tutaj był. 
- Harley nie słuchaj jej! Ona chcę Cię omamić!
Głos Deadshota odbił się echem o moje uszy, a ja zaczęłam kręcić głową na boki. Przecież to teraz ode mnie zależało co może się z nimi stać. Nie miałam przy sobie żadnej broni, a jedynym wyjściem by się uratować było albo dołączenie do niej, albo odwrócenie jej uwagi. 
- Chcesz to mogę Ci pokazać, że nie kłamię...
W tym momencie poczułam, że nie wytrzymam. Byłam rozdzielona z Pączusiem przez pół roku, pomimo tego, że to on mnie zostawił, ale wiedziałam, że tak miało być, że musiał odejść. Przecież nie chciał wrócić do Arkham, z którego ledwie uciekł. Wstrzymałam oddech widząc przez deszcz zieloną czuprynę, z której skapywały kropelki wody. Uśmiech na jego licu był taki sam jak pierwszy raz zobaczył mnie w Arkham, a mną coś aż zatrzęsło. 
- Pączusiu! 

Krzyknęłam i rzuciłam się mu w ramiona. Mogłam znów poczuć zapach mężczyzny, którego kocham. Mocna mięte i drogi alkohol, plus zimne powietrze. Wiedźma musiała go tu trzymać bardzo długo, bo jego droga koszula i spodnie kleiły się do jego ciała. 
- Tak bardzo tęskniłam... 
Wciągnęłam powietrze nosem bardzo głośno i zaczęłam głaskać mężczyznę po karku. Czułam napływające łzy szczęścia pod powiekami. Jednak zaraz Joker w moich ramionach wręcz zaczął się sypać. Patrzyłam z niedowierzaniem, kręcąc głową i sapiąc głośno, jak mężczyzna mojego życia zamienia się w piach i spada na ziemię przez moje palce. Wpadłam w furię. Niewiele myśląc skoczyłam wiedźmie na plecy i chyba wtedy oni zrozumieli co mają robić, bo zajęli się jego bratem. Walka była zacięta, ledwie dawali radę, lecz czas się wtedy dla mnie zatrzymał. Byłam tak wściekła, że wystarczył mi kawałek szkła by pozbyć się czegoś co przypominało jej serce i było przede wszystkim źródłem mocy. Ta opadła bezsilnie na ziemię i zaczęła się rzucać na boki, a dokładniej w tej samej chwili do moich uszu dobiegł głośny huk. Spojrzałam na płonącego z wściekłości Diablo, oraz martwego Mierwe. Powinnam się teraz cieszyć, wręcz skakać z radości jednak myśl, że ta okropna kobieta zabiła mojego ukochanego nie dawała mi spokoju. Podeszła do mnie Katana i położyła mi dłoń na ramieniu. 
- Musisz wracać. Waller chcę was widzieć. 
Żadnego podziękowania, żadnego słowa współczucia. Czemu wszyscy są tutaj tacy oschli? Nie mogę pokazywać, że się przejęłam, nie mogę. Uniosłam wargi w najbardziej obłąkanym uśmiechu jaki miałam i ruszyłam za nimi, obracając się raz po raz by spojrzeć na martwe ciała rodzeństwa. 
- Nie martw się. Twój Pączuś żyję. To była tylko iluzja. Jestem opętany przez tych samych bogów co oni, azteckich i umiem poznać prawdę. 
Diablo dołączył do mnie, a ja przyswajałam sobie każde jego słowo. Nie mogłam opanować szerokiego uśmiechu i rzuciłam się mu w ramiona. Pączuś, mój ukochany Pączuś żyję! To takie piękne. Diabełek poklepał mnie po plecach, a potem oboje, ja z lekką jego pomocą, weszliśmy do helikoptera, który miał nas odstawić do tego samego więzienia, w którym byliśmy wcześniej. Gdzie ta obiecana wolność? Nie wytrzymam tutaj kolejnych miesięcy. Waller stanęła po środku pokładu i gdy dokładnie obejrzała nasze szkody oraz czy jesteśmy przypięci, a śmigłowiec ruszył, zaczęła mówić. 

- To nie jest koniec misji. Teraz lecicie do Gotham. Musicie dostać się do baru Pingwina i zgarnąć kilku małych przestępców, jednak na tym nie koniec. Potrzebuję dostępu do auta Jokera. Tam mężczyzna trzyma tajny plan ukradziony przez niego miesiąc temu. Joker ma zamiar przejąć biały dom, a do tego dopuścić nam nie wolno. Rząd i tak przymyka na niego oko, choć już dawno powinniśmy go zastrzelić. 

Wtedy nie wytrzymałam, tym bardziej, że wzrok czarnoskórej przez cały monolog był na mojej osobie. 
- Nie wyrażam zgody... Jego nie ma. Nikt go nie znajdzie. 
Pomimo tego, że mnie zostawił kochałam go najbardziej na świecie i nie chciałam by coś mu się stało, jednak Waller miała inne plany. 

- Dlatego to zadanie należy do Ciebie. Odstawimy Cię do Gotham, masz omamić Jokera, zgarnąć to co chcę, a wtedy wyczyszczę Ci całą kartotekę. Będziesz ponownie zwykłym obywatelem. Masz na to trzy tygodnie Quinn...

Sweet Misery | The JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz