Rozdział 6

1.9K 151 18
                                    

Siedziałam z rodzicami i młodszą siostrą przy rodzinnym, wigilijnym stole i słuchałam opowieści mojej siostry jak wypadł ich zimowy bal o który się strasznie starała. Była podobna do mnie, zawsze walczyła do skutku. Jednak po dłuższym słuchaniu Melody mój umysł przeniósł się do Arkham. Zastanawiałam się jak czuję się Pan J, co u niego. Wszyscy ostrzegali mnie bym trzymała się od niego z daleka, a ja nie widziałam w nim nic złego. Był dla mnie taki dobry. Wstałam od stołu i pomogłam posprzątać mamie naczynia ze stołu, a gdy umyłam talerze usiadłam wygodnie w fotelu, w salonie. Podeszła do mnie moja młodsza siostra i z ciekawością wpatrywała się w moje oczy. 
- Jesteś jakaś inna. Zmieniłaś się odkąd pracujesz w tym psychiatryku. - powiedziała, a ja skierowałam swój wzrok na ojca, który kiwał głową by potwierdzić słowa młodszej córki. 
- Praca w takim miejscu potrafi zmienić człowieka. - powiedziałam zgodnie z prawdą, nie wgłębiając się w szczegóły mojej rzekomej zmiany. 
- Chodzi bardziej o to, że wydajesz się szczęśliwsza. Poznałaś kogoś? - moja siostra od zawsze była ciekawska. Chyba było to u nas rodzinne. Westchnęłam ciężko i wstałam z fotela, stanęłam w progu salonu i rzuciłam przez ramię. 
- Powiedzmy, dzięki niemu zmieniłam pogląd na wiele spraw. Umiem dostrzegać szczęście w małych rzeczach. - udałam się do mojego starego pokoju i rzuciłam się na miękkie łóżko. Jednak mój odpoczynek nie trwał długo, gdyż moja komórka zaczęła dzwonić. Spojrzałam na wyświetlacz, był to główny numer z Arkham, a dokładniej dyrektora szpitala. 
- Doktor Harleen Quinzel, słucham? - wypowiedziałam gdy tylko nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Bardzo nam przykro, że dzwonimy w święta ale Joker uciekł z Arkham i musimy go znaleźć. Prosimy by Pani wróciła do Arkham i pomogła w szukaniu. - usłyszałam jego słowa i moje serce automatycznie zaczęło mocniej bić. Obawiałam się tego najbardziej. Nie zdążyliśmy skończyć sesji, ja nie dowiedziałam się wszystkiego a on tak po prostu uciekł. Jak oni mogli nie upilnować największego zbrodniarza w Gotham. Czułam, że jeszcze chwila i wybuchnę. 
- Jasne... Praca to mój obowiązek. Jeszcze dzisiaj powinnam być w Gotham, dziękuję za informacje. - odparłam rzeczowym tonem, rozłączyłam się i zbiegłam do salonu. Stanęłam przed rodzicami i wyjaśniłam im całą zaistniałą sytuacje. Byli smutni, ale zrozumieli jak bardzo jest to ważne. Wróciłam do tymczasowego pokoju i zaczęłam pakować walizkę. Po kilku minutach byłam gotowa na powrót, cieszyłam się, że nie zdążyłam wypić wina razem z mamą. Pożegnałam się z nimi i poprosiłam by prezenty ode mnie otworzyli automatycznie po moim wyjeździe. Wpadłam do auta, zapięłam pasy, pomachałam im i odjechałam w stronę Gotham. W podróży przeszkadzał mi padający śnieg i dość duże korki na drogach, co było normalną rzeczą w święta, ale w tym momencie czułam, że nie wytrzymam i zaraz wszystkich powystrzelam. Odkąd zaczęłam pracować w psychiatryku, nosiłam przy sobie mały rewolwer, tylko dla obrony ale z czasem miałam większą ochotę na użycie go przeciwko niewinnym ludziom. Po niecałej godzinie udało mi się zajechać pod Arkham. Wpadłam jak burza do środka i widziałam te zamieszanie wśród strażników i lekarzy. Złapałam Crane za rękę, a on odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął się smutno. 
- Dobrze, że już jesteś. Potrzebujemy Twoich wszystkich zapisków na temat Jokera, a jak dobrze wiesz bez klucza nie mamy dostępu do Twojego gabinetu. - powiedział poważnie, a ja tylko pokiwałam głową i ruszyłam w stronę lewego skrzydła, oglądając się czy doktor idzie za mną. Otworzyłam powoli drzwi do mojego gabinetu i to co tam zastałam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Na stoliku leżał trup z różą w ustach i karteczką na torsie. Odwróciłam głowę by zobaczyć reakcje Johnatana, ale ten nic nie powiedział tylko kazał mi ruchem głowy przeczytać to co jest napisane na kartce. 
 
                                 "Droga Harley, musiałem opuścić to jakże wspaniałe miejsce na jakiś czas.
                                   Mam nadzieję, że mi wybaczysz i jeszcze się spotkamy. Tyle informacji ile 
                                   o mnie masz, powinny Ci wystarczyć do Twojej pracy dyplomowej.
                           
                                                                                                                                                  Twój słodki J."

Myślałam, że wybuchnę ze złości. Czułam się okropnie. Zostawił mnie tutaj, wyjechał nie wiadomo gdzie i jeszcze miał czelność pisać. Wiedziałam, że nie odzyskam moich zapisków, że Dr. Arkham je zachowa dla siebie, a ja nigdy nie dostanę licencji... Jednak najbardziej bolało mnie to, że prawdopodobnie już nigdy nie ujrzę jego przepięknej twarzy. Musiałam być twarda, nie mogłam płakać. Chwyciłam różę oraz karteczkę w dłoń, a potem podałam Johnatanowi mój zeszyt z informacjami o Jokerze. 
- Niech tego trupa stąd zabiorą. Ja już wam nie będę potrzebna. Wracam do domu. - powiedziałam cicho i wyszłam z gabinetu. Słyszałam tylko jak doktor coś krzyczał, ale mało mnie to w tym momencie interesowało. To były moje najgorsze święta... Nawet gorsze niż wtedy, kiedy podczas wigilii mój pies musiał zostać uśpiony. Przez całą drogę do mojego mieszkania, płakałam jak bóbr. Cały mój starannie zrobiony makijaż spływał mi po policzkach. Nie pocieszał mnie nawet fakt, jaką piękną czerwoną sukienkę na sobie miałam. Kochałam się w czerwieni. Ociężałym krokiem szłam po schodach, bardzo cicho by nie obudzić śpiących już sąsiadów. Było grubo po trzeciej w nocy, a ja nie miałam siły ani ochoty na jakieś awantury. Gdy podeszłam do mieszkania i odruchowo pociągnęłam za klamkę, która ku mojemu zdziwieniu pozwoliła mi wejść do mieszkania bez otwierania go kluczem. Przełknęłam głośno ślinę i powoli weszłam do środka. Na pierwszy rzut oka wydawało się jakbym po prostu zapomniała przekręcić zamek. Salon wyglądał tak jak go zostawiłam. Odłożyłam na sofę walizkę, róże wstawiłam do wazonu, który postawiłam na stoliku do kawy. Przekręciłam drzwi od mieszkania i zaczęłam ściągać z siebie ubrania. Paradując w niebieskiej bieliźnie, wpadłam do sypialni. Gdy tylko zapaliłam światło zaczęłam piszczeć. Zielonowłosy podszedł do mnie, objął mnie w pasie i zakrył usta dłonią. 
- Skąd wiedziałaś, że tu będę? - popatrzyłam na niego zdziwionym wzrokiem, a on tylko się roześmiał i spojrzał w dół na moje pół nagie ciało. Gdy się uspokoiłam i przestałam się trząść w jego ramionach, odchylił dłoń pozwalając mi mówić. 
- Co Ty tu robisz? Dlaczego uciekłeś z Arkham? Stracę przez Ciebie pracę! - wykrzyknęłam do niego i wyrwałam się z jego objęć.  Założyłam na siebie byle jaką, za dużą męską koszulkę, która na moim ciele wyglądała jak sukienka i spojrzałam na niezadowolonego Jokera. Stał nade mną i zaciskał pięści. - I tak ją stracisz, prędzej czy później. - spojrzałam na niego unosząc brwi do góry i skrzyżowałam ręce na piersiach.
- A stracę ponieważ? - zapytałam, nie mogąc kompletnie pojąć jego słów. Zawsze wydawało mi się, że jestem mądrą osobą, ale przy nim nie grzeszyłam inteligencją. Był jak człowiek tajemnica. 
- Ponieważ będziesz ze mną, będziesz zabijać i razem będziemy się świetnie bawić. A Ty mi nie odmówisz. - dodał z wesołym uśmiechem i poczułam mocne uderzenie w twarz z otwartej dłoni. Osunęłam się plecami po ścianie i czułam jak spod moich powiek płyną słone łzy. Ukucnął przy mnie i wydał z siebie udawany, zasmucony jęk. - Idziemy spać Harley, bo jutro czeka nas dużo pracy. - powiedział i wziął mnie na ręce, próbowałam się wyrwać ale na próżno. Widziałam w jego oczach złość i wtedy popchnął mnie na ścianę i ponownie uderzył w twarz. Poczułam metaliczny, ciepły smak w ustach i zaczęłam kaszleć z nadmiaru krwi, którą zaraz wyplułam na podłogę. Strach czułam w każdym zakamarku mojego ciała, a on patrzył na mnie z fascynacją i złością. - Już mnie nie chcesz? - przysunął się do mnie uniemożliwiając mi ucieczkę, stał między moimi nogami i trzymał jedną moją dłoń nad moją głową. 
- Przepraszam Panie J. - wyszeptałam , bo tylko na to było mnie stać a on jak gdyby nigdy nic przeniósł mnie na łóżko. Zgasił światło, rozebrał się i położył obok. 
- Śpij. - warknął i obrócił się do mnie plecami. Nie mogłam pojąć tego co właśnie się wydarzyło, jak własnie w tej chwili moje dotychczasowe życie się zmieni. Mogłabym przestać, mogłabym zadzwonić na policje i go powstrzymać, ale nie chciałam. Chciałam być u jego boku, chciałam go poczuć i chciałam spróbować go zmienić. Po dłuższej chwili słyszałam jak jego oddech staje się spokojny i wtedy również zasnęłam, zmęczona całym dzisiejszym dniem.


Sweet Misery | The JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz