Rozdział 11.

1.7K 134 20
                                    

Kolejne dni spędzałam w domu, objadając się słodyczami. Joker wychodził na noc, wracał nad ranem. Mało ze sobą rozmawialiśmy, gdyż on albo spał cały dzień, albo był zajęty. Było mi trochę przykro, ale wolałam nic się nie odzywać by przypadkiem nie zacząć kłótni. Nigdy nie wiadomo co by mu strzeliło do głowy. Tego wieczoru Puddin' został w domu i nerwowo krążył po salonie. 
- Coś się stało? - spytałam cicho, a on tylko machnął dłonią i podszedł do okna. Zaczął się rozglądać i szeroko uśmiechać. Wiedziałam, że coś knuję. - Panie J powiedz mi. - wstałam z fotela i podeszłam bliżej niego. On dotknął mojego ramienia i odwrócił mnie tak, że stałam twarzą naprzeciw jego twarzy.
- Musimy się stąd jak najszybciej wynieść. Batsy nas widział, a ja nie jestem jeszcze w pełni gotowy na starcie z nim. Stęskniłem się za nim, no ale... Nie mogę. Pokrzyżuję mi inne plany. - mruknął z szerokim uśmiechem i podrapał się po brodzie. 
- Pójdę spakować moje rzeczy. - powiedziałam z uśmiechem i chciałam iść do sypialni, ale on zatrzymał mnie w połowie drogi trzymając za dłoń. 
- Nasze "mieszkanie" nie jest jeszcze w pełni gotowe, więc zatrzymamy się u Pingwina. - automatycznie pokiwałam głową, choć wizja siedzenia pod jednym dachem z Oswaldem, nie zbyt mi się podobała.  - Jak tylko będzie gotowe, pójdziemy mieszkać tam. Spokojnie Harley, Pingwin Cię nie tknie patykiem. Nie dlatego, że nie jesteś śliczna bo jesteś, ale jesteś moja a to wystarczający argument. - powiedział te słowa tak szybko, że nie zdążyłam załapać połowy, ale czułam jak cała się rumienię. Przysunęłam się bliżej niego i z subtelnym uśmiechem patrzyłam w jego zielone oczy.
- Puddin' czy mogę Cię pocałować? - zapamiętałam jego słowa. Wolałam zapytać o tego typu bliskość, by ponownie nie skończyć z obitym brzuchem. Joker przysunął się bliżej mnie, złapał moją brodę w mocnym uścisku i musnął krótko, ale stanowczo moje usta. Przymknęłam oczy rozkoszując się tą chwilą. Tak, rozkoszowałam się chwilami z psychopatą. Miłość nie wybiera. Odsunęłam się od niego i z wesołym uśmiechem pobiegłam do pokoju. Wyciągnęłam dużą niebieską torbę i zaczęłam pakować do niej najpotrzebniejsze i ulubione ciuchy oraz buty. Pobiegłam do łazienki i zabrałam piżamę oraz kosmetyki. Postanowiłam nie sprzedawać mieszkania, zapłacić za półroczny czynsz i gdyby coś się stało, mieć gdzie wrócić. Po kilkunastu minutach wyszłam z pokoju z wielką torbą i uśmiechnęłam się. Joker miał przy sobie torbę, o wiele mniejszą od mojej.
- Przebierz się w coś bardziej wyjściowego Harley. Tam będą sami złoczyńcy, musisz się pokazać z jak najlepszej strony. - mruknął i podszedł do mnie z szerokim uśmiechem. Po czym jednym ruchem ściągnął ze mnie koszulkę. Nie opierałam się ani trochę. - Te spodnie możemy zostawić... Hmm.. - mówił do siebie i wyciągnął z mojej szafy stary czerwony gorset. Obrócił się do mnie z uniesionymi brwiami do góry. Widziałam, że powstrzymuję chichot.
- Co?! - burknęłam, a on wybuchnął śmiechem i kazał mi ściągnąć stanik. Z delikatną krępacją zrobiłam to, a on nałożył na mnie gorset i mocnym ruchem dłoni obrócił mnie plecami do siebie. Gdy wiązał gorset moje ciało wyginało się w łuk, gdy tylko mocniej go ściskał, a moje piersi zaczęły dosłownie wylewać się z dekoltu. - I jak Pingwin ma... - nie dokończyłam, bo przyciągnął mnie do siebie za sznurki, tak że odbiłam się plecami o jego tors.
- Cicho bądź mała gaduło. - mruknął i zakończył wiązanie. Okręciłam się wokół własnej osi, a on klasnął w dłonie i kazał mi iść się pomalować. Na moje szczęście miałam bardzo bladą cerę, więc użyłam jasnego pudru, na powieki nałożyłam ciemny cień, wytuszowałam rzęsy, a usta pociągnęłam czerwoną szminką. Po chwili zeszliśmy na dół i wsiedliśmy do jego auta, torby spakował do bagażnika a ja grzecznie czekałam na zielonowłosego. Podróż do klubu Pingwina nie była długa, ale im bliżej tam byliśmy tym bardziej czułam się niekomfortowo i to nie przez bycie w samym gorsecie. Joker otworzył mi drzwi, a obok nas pojawił się wysoki mężczyzna, który wziął nasz torby i kazał podążać za nim. 
- Niczym w hotelu. - mruknęłam na ucho Jokerowi, a ten z uśmiechem powiedział, że Oswald zawsze tak traktuję swoich gości. Gdy przekroczyliśmy próg baru, oczy wszystkich tu obecnych zwróciły się w naszą stronę. Mogłam ujrzeć wszystkich złoczyńców jakich znałam z telewizji czy gazet. Przełknęłam głośno ślinę i przybrałam maskę pewności siebie. Joker pociągnął mnie za dłoń w stronę niskiego mężczyzny, w śmiesznym kapeluszu. 
- Proszę, proszę. Joker i jego dziewczyna. Jakże miło Cię poznać malutka. - mruknął swoim dziwnym przesłodzonym głosem i podał mi dłoń. Chciałam ją uścisnąć, ale on pocałował wierzch mojej i wyszczerzył się. Mówiłam już, że kompletnie mi się tu nie podobało? Pingwin kazał nam usiąść przy wielkim stole, a gdy tak uczyniliśmy postawił przede mną szklankę z alkoholem. 
- Może powiesz nam coś o sobie. - mruknął koleś w okularach i ze śmiesznym kapeluszem. Co oni mieli do tych kapeluszów?
- Och Edwardzie, nie widzisz, że ptaszyna się boi. Jestem Pamela, Poison Ivy. - rudowłosa piękność uśmiechnęła się do mnie subtelnie i wyciągnęła dłoń w moją stron, którą automatycznie uścisnęłam. Wydawała mi się najbardziej miłą i normalną osobą z całego towarzystwa. 
- Harley Quinn. Miło mi Cę poznać. - powiedziałam ze szczerym uśmiechem. Joker zaczął grać w bilarda i popijać alkohol. Widać, że czuł się tu dobrze. Wstałam z krzesła i podeszłam do niego. Jego uśmiech był zaraźliwy, przez co widząc go wyszczerzyłam się niemal tak samo jak on. 
- Co się dzieje Pooh? - spytał wyraźnie rozbawiony. Widać było, że rozmowy z ludźmi ze swojego otoczenia i alkohol dobrze na niego wpływają. Była to na tą chwilę jedna z najlepszych rzeczy jakie mnie tutaj spotkały, wliczając Ivy. Postanowiłam dać jednak temu miejscu szansę, bo może się okazać niesamowitą przygodą, która nie będzie jedyną żyjąc u boku niezrównoważonego psychicznie mężczyzny.

Sweet Misery | The JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz