Rozdział 2

2.3K 164 11
                                    

Czas na 2 część mojego opowiadania! Mam nadzieję, że będziecie zadowoleni. :) Z góry przepraszam za błędy! :D

____________________________________________________________________________


- Możesz mi powiedzieć co robiłaś wczoraj wieczorem u pacjenta numer 330? - na samym wejściu do Arkham złapała mnie ordynator Intensywnej Terapii. Przegryzłam dolną wargę i skupiłam swój wzrok na czerwonych szpilkach, które miałam na sobie. - Masz zamiar mi odpowiedzieć Harleen? - spytała ponownie a ja wypuściłam głośno powietrze z ust. 
- Powiedziała Pani, że mogę wybrać sobie pacjenta na moją pracę dyplomową i już wybrałam... 
- Nie chcesz mi powiedzieć, że wybrałaś tego psychopatę? - Ordynator uniosła brew do góry i skrzyżowała ręce na piersiach patrząc na mnie podejrzliwie. Nie mogłam pojąć dlaczego aż tak się zdenerwowała. Wiadomo było jaki był Joker, ale byliśmy w zamkniętym ośrodku, pośród kamer i ochroniarzy, więc nie musieli się martwić. 
- Tak wybrałam jego. - powiedziałam stanowczo, odwróciłam się napięcie i ruszyłam do gabinetu dyrektora ośrodka, Dr. Arkham. Gdy dotarłam, zapukałam w duże mahoniowe drzwi i odetchnęłam z ulgą gdyż przez cały czas czułam na sobie spojrzenie Dr. Leland.
- Proszę! - usłyszałam zza drzwi, uchyliłam je i wsunęłam się z uśmiechem do gabinetu doktora. 
- Co Cię do mnie sprowadza Harleen? Znalazłaś sobie pacjenta? - uśmiechnął się życzliwie i rozsiadł się na swoim fotelu. Usiadłam naprzeciw niego, założyłam nogę na nogę i pokiwałam głową.
- Tak... Chciałabym go wpisać do mojego grafiku. - Doktor wyciągnął z szuflady duży, czarny zeszyt z grafikami i nim mi go podał wyszczerzył się i spojrzał na mnie spod szkieł okularów.
- Kim jest ten szczęśliwiec? 
- Joker. - powiedziałam pewnie na co on prychnął śmiechem i podał mi zeszyt. 
- Staruszek zawsze trafia na młode lekarki, które długo z nim nie wytrzymują... Gdyby coś się działo Harleen, wiesz gdzie mnie szukać. - słuchałam go jednym uchem i podpisywałam papiery oraz zgodę na leczenie jego osoby. Nie mogłam się doczekać mojej pierwszej sesji z nim. Joker będzie moim pierwszym pacjentem w życiu, ale też i najlepszym. Gdy uda mi się do niego dotrzeć, dostanę stuprocentową licencje lekarską i otworzę własną klinikę, z dala od Gotham. Weszłam do swojego gabinetu, który znajdował się w lewym skrzydle szpitala i zaparzyłam sobie kawę. Spisywałam różne raporty o które prosiła mnie koleżanka z pracy. Tak to jest gdy jest się "świeżakiem" i robi się brudną robotę za innych. W końcu wybiła upragniona godzina siedemnasta i mogłam zejść do mojego pacjenta. Wzięłam ze sobą swój notes, długopis włożyłam za ucho i z uśmiechem zjechałam windą do piwnicy. Szłam ciemnym korytarzem i rozglądałam się wokół siebie. Jako jedyna z przechodzących obok mnie lekarzy, uśmiechałam się. Otworzyłam kartą drzwi od jego sali i stabilnym krokiem weszłam do środka. Joker siedział na łóżku, naprzeciw drzwi i wpatrywał się w nie nieobecnym wzrokiem. Obok niego leżała, wytarmoszona, brudna maskotka. Mężczyzna wręcz dygotał z zimna. Przegryzłam dolną wargę i spojrzałam na otwarte okno w rogu pokoju. Było ono bardzo wysoko, a Joker nie miał nawet na czym stanąć by je zamknąć. Westchnęłam cicho podeszłam bliżej niego, dopiero wtedy uraczył mnie swoim spojrzeniem.
- Widzę, że nie dbają tutaj o swoich pacjentów. - mruknęłam i ponownie spojrzałam na okno, starając się wymyślić jak je zamknąć.
- Myślisz Doc, że mnie to obchodzi? - spytał swoim ochrypłym, ciepłym głosem.
- Powinno. Przeziębisz się, a wtedy zabiorą Cię do specjalnego pokoju w którym jest gorzej a ja nie będę mogła prowadzić swojej terapii. - odrzekałam miłym, ale rzeczowym tonem. Chciałam wzbudzić w nim sympatie, więc traktowałam go jak człowieka, miałam do niego szacunek pomimo tego jakich rzeczy się dopuścił.
- Martwisz się o mnie Doc? - spojrzałam na niego kątem oka. Uśmiechał się wesoło i obserwował moją twarz tak jakby próbował z niej coś wyczytać.
- Moim obowiązkiem jest martwić się o swoich pacjentów. - odpowiedziałam i podeszłam do jego łóżka. - Wstań. - nakazałam. On nawet się nie ruszył, tylko patrzył na mnie z podniesioną brwią do góry. - Panie Jokerze niech Pan wstanie, bardzo ładnie proszę. - rzuciłam mu gniewne spojrzenie, na co on wybuchnął śmiechem i wstał z łóżka, usiadł na krzesełku obok stolika i bawił się swoją kostką Rubika. - Dziękuję. - burknęłam i poprawiłam mu łóżko. Nadal zastanawiałam się co zrobić by tu nie zamarzł. Był początek grudnia, na dworze padał śnieg i panował okropny chłód. 
- Dobrze, możemy zaczynać. - odetchnęłam głośno i usiadłam na drugim krześle, obok niego ale w bezpieczniej odległości. - Jak się dzisiaj czujesz Panie Jokerze?
- Skończymy z formalnościami. Mów mi Joker Doc. - pokiwałam głową z delikatnym uśmiechem i położyłam otwarty notatnik na swoich kolanach. 
- Ja jestem Harleen, ale wolę jak mówi się do mnie Harley. - zielonowłosy usiadł po turecku i oparł się plecami o ścianę. Czułam, że samo pozwolenie mu zwracać się do mnie po imieniu musiało go zaskoczyć, w pozytywnym sensie. - Odpowiedz mi na pytanie P... Jokerze. 
- Jak się czuję? Nudno tu trochę... - mruknął i zaczął się rozglądać po pokoju. - Zimno, nudno. Nie mam z kim żartować. - uśmiechnął się wesoło i zaczął bujać się na boki.  Zapisałam na kartce jego słowa i włożyłam długopis w usta. Spotkałam się z jego spojrzeniem na nie, przez co spłonęłam rumieńcem.  - Jak to możliwe, że taka młoda, inteligentna i atrakcyjna osoba marnuję się w takim miejscu? - zapytał po chwili. Słysząc jego słowa wypuściłam zeszyt z rąk i zapiszczałam głośno. Joker nie ruszył się z miejsca, uklęknęłam przed nim i zaczęłam zbierać swoje zapiski. Nie liczyłam na jego pomoc, ale czułam się skrępowana gdy patrzył na mnie z góry. Szybko wstałam, poprawiłam swój kitel i spódniczkę, a potem usiadłam na swoim miejscu. 
- Nie rozmawiamy o mnie... Tylko o Tobie. - mówiłam cicho, stanowczym i zdenerwowanym tonem przez co mój głos miejscami się łamał. Widziałam, że miał z tego niezłą frajdę. - Lubisz kontrolować ludzi? - wyrwało się z moich ust. Joker wstał z krzesła i podszedł do swojego łóżka i zaczął grzebać w dziurze w ścianie. Wyciągnął z niego nóż i uśmiechnął się słodko. Serce podeszło mi do gardła i automatycznie wstałam z krzesła. Podszedł bliżej mnie, złapał moją szyję w dłoń i rzucił mną o ścianę. Byłam jak sparaliżowana, całe moje zapiski leżały porozrzucane po podłodze a ja dyszałam z przerażenia. Stał naprzeciw mnie, niemal tak blisko, że nasze ciała się stykały. - Puść mnie. - wydukałam a on jak gdyby nigdy nic, odsunął się ode mnie i nie odzywając się ani słowem schował nóż w miejsce, z którego go wyciągnął i usiadł na materacu. Stałam pod ścianą jeszcze dłuższą chwilę, całkowicie zapominając, że jestem razem z nim w celi. Podbiegłam po swoje notatki, pozbierałam je, a gdy już to zrobiłam rzuciłam na niego swoje spojrzenie i dotknęłam klamki. - Lubisz kontrolować ludzkie życie. Lubisz gdy ludzie błagają Cię o litość i bawi Cię to gdy masz innych w garści Jokerze. - spojrzałam na niego przez ramię, a on tylko pokiwał głową i z uśmiechem odpowiedział. - Jedyna, która nie zareagowała krzykiem i wezwaniem straży. - z jego gardła wydobył się cichy, szaleńczy śmiech. - Umiesz czytać między wierszami. 
- Do widzenia Jokerze. - nacisnęłam klamkę i wyszłam z jego sali. Z jednej strony miałam satysfakcje bo już wiedziałam coś na jego temat i wiedziałam, też jak działają jego zbrodnie. Co jest ich główną cechą. Kontrola. Nie kontroluje siebie, więc kontroluję innych. Musiałam też powiedzieć strażnikom by zamknęli mu jutro okno i podkręcili ogrzewanie. Z drugiej strony cała ta sytuacja wystraszyła mnie i bałam się co się stanie gdy poruszę kwestię Batmana.

Sweet Misery | The JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz