Rozdział 7

1.9K 145 10
                                    

Obudziłam się nad ranem z bólem brzucha, automatycznie wstałam z łóżka i ociągając się weszłam do łazienki. Chwyciłam z apteczki tabletkę i automatycznie ją łyknęłam. Dopiero po chwili przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze. Miałam sińce pod oczami, rozmazany makijaż i rozciętą wargę. Powoli zaczynałam odzyskiwać świadomość i podbiegłam do sypialni. O mało nie zadławiłam się powietrzem widząc zielonowłosego, leżącego w moim łóżku. Jak spał wyglądał naprawdę spokojnie. Uśmiechnęłam się pod nosem, ale po chwili skarciłam w głowie, za takie myśli, gdyż to psychopata i muszę go odesłać do Arkham. Muszę? Teoretycznie tak, ale w praktyce niekoniecznie. Bardzo chciałabym, by ze mną został, ale przecież nie będziemy się zachowywać jak normalna amerykańska para. Oparłam się plecami o ścianę w salonie i odetchnęłam ciężko. Wróciłam się do łazienki i zmyłam makijaż, w międzyczasie napuszczałam wody do wanny. Zamoczyłam swoje ciało w wodzie i nalałam ulubiony płyn o zapachu jagody, który nadawał wodzie fioletowego koloru. Przymknęłam oczy i ułożyłam się w wannie. Po kilku minutach usłyszałam odgłos kroków zza drzwi i poderwałam się z miejsca, łapiąc za ręcznik i szybko się nim okryłam. Drzwi łazienki otworzyły się, a Joker stanął w progu i przyjrzał mi się z szalonym uśmiechem. 
- Myślałem, że uciekałaś. - jego głos zabrzmiał w moich uszach. Był sarkastyczny, rozbawiony i pełen zapału. Ta mieszanka działa na mnie jak narkotyk i przerażała jednocześnie.
- Poszłam się wykąpać, nie miałam zamiaru Cię budzić. - wyszeptałam i odgarnęłam opadający na moje czoło kosmyk włosów. Wyszczerzył się i opuścił łazienkę. Odetchnęłam głośno i wyszłam z wanny. Wytarłam się, wytarłam moje blond włosy i nałożyłam na siebie czerwoną bokserkę i czarne leginsy. Mokre włosy rozczesałam przed lutrem i po cichu wyszłam z pomieszczenia. Zastałam Jokera w kuchni, jakby nigdy nic parzył sobie kawy i szukał po szafkach czegoś. Prawdopodobnie kubków. Wyminęłam go z szerokim uśmiechem i wyciągnęłam z dolnej szafki dwa niebieskie kubki dla nas. Podziękował mi skinieniem głowy i wsypał kawę, a potem zalał ją wrzątkiem. Gdy się tak zachowywał, wyglądał całkiem normalnie przez co aż sie rozczuliłam i westchnęłam cicho. Spojrzał na mnie katem oka i posłodził sobie kawę. Przyuważyłam, że pił ją bez mleka. Zapamiętam na przyszłość!
- Więc... - zaczęłam cicho, zalewając kawę mlekiem, po czym posłodziłam ją trzema łyżeczkami cukru. Kochałam wszystko co słodkie, na moje szczęście miałam szybką przemianę materii. 
- Trochę tu posiedzimy, w międzyczasie załatwię nam jakieś przytulniejsze mieszkanie. Nie żeby Twoje było złe, jednak potrzebuję więcej miejsca na moje zabawki. Najlepiej z dala od centrum, wiesz, że nie jestem tu mile widziany. - upił łyk kawy i spojrzał na mnie z uniesioną brwią. Automatycznie pokiwałam głową i chwyciłam kubek w obie dłonie. Miał rację, gdyby któryś z sąsiadów go zauważył, miałby poważne kłopoty. 
- Będziesz wychodził załatwiać swoje sprawy w nocy prawda? Żeby nikt Cię nie przyuważył? - mój głos był bardzo cichy, brzmiałam jak zaciekawione dziecko, ale tak własnie w tym momencie się czułam. Kompletnie niedoświadczona przy jego osobie. Czułam się jakby tylko on mógł mną kierować, tylko on mógłby jakoś wpłynąć na mnie. Nie mogłam tak się czuć, ponieważ każdy człowiek ma swoją własną wolę, na moje nieszczęście ja swoją przy nim traciłam. Joker widząc, że się nad czymś zastanawiam, odłożył kubek na bok i stanął naprzeciw mnie. 
- Ty Harley pójdziesz po kosmetyki... Dużo kosmetyków, po kolorowe ciuchy i dodatki. Chcesz jakąś konkretną broń? 
- Broń? - mój głos drżał. Nie mogłam pojąć, czego on ode mnie oczekiwał.
- No potrzebna Ci będzie. Będziesz musiała się czymś bronić, chyba, że jesteś dobra w walce wręcz. - zaśmiał się wesoło i odgarnął dłonią swoje włosy. Jedyne co zrobiłam to pokiwałam głową i owinęłam blond kosmyk wokół swojego palca.
- Jasne Panie J, znajdę coś dla siebie. A co do broni, myślę, że baseball. - powiedziałam cicho, a gdy on klasnął radośnie w dłonie aż podskoczyłam.
- Tak myślałem, że baseball Ci się spodoba. Mam kilka na zbyciu, więc akurat świetna okazja. - wybuchnął śmiechem, wypił kawę do końca i poszedł do łazienki. Usłyszałam jeszcze jego głos przed zamknięciem drzwi.
- Zrób coś do jedzenia... Umieram z głodu.
Przegryzłam dolną wargę i sprawdziłam produkty w lodówce jakimi dysponowałam. Wypuściłam ciężko powietrze z ulgą, gdy cała lodówka była pełna. Wyciągnęłam warzywa, olej oraz śmietanę. Z szafki nad kuchenką wyjęłam makaron i duży garnek. Po pół godzinie Joker siedział na krześle, wcześniej rozłożył talerze i wyciągnął sok z lodówki. Nałożyłam na talerze warzywa z makaronem i podałam mu oraz sobie. Usiadłam na krześle naprzeciwko mężczyzny i uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Naprawdę dobrze gotujesz Harley. - powiedział radośnie zajadając się marchewką.
- Nie wiedziałam jaki masz gust, to przyszło mi pierwsze do głowy. - powiedziałam nieśmiało a on tylko pokiwał głową. Resztę posiłku zjedliśmy w ciszy. Posprzątałam po jedzeniu i usiadłam na blacie w kuchni.
- Byłaś jakaś pewniejsza siebie w Arkham, jakaś bardziej odważna. - mówiąc to usiadł obok mnie i położył dłoń na moim udzie.
- Wiesz Puddin... Jakoś nie wiem czego ode mnie oczekujesz. - zagryzłam dolną wargę i czekałam na jakiekolwiek uderzenie bądź obelgę z jego strony, ale zamiast tego usłyszałam dźwięczny śmiech jego osoby obijający się o moje uszy. Takiej reakcji się nie spodziewałam.
- Ważne, że ja wiem czego oczekuję. Nie bój się... Jak będziesz robić to co mówię, obejdzie się bez takich wydarzeń jakie spotkały nas wczoraj. - złapał mnie mocno za szczękę i obrócił tak bym na niego spojrzała. Jego ucisk był mocny, przez co syknęłam ale nie spuszczałam wzroku z jego oczu. - Musisz być grzeczna słodka. - mruknął zadowolony z mojego przerażenia i pocałował mnie krótko w usta. - A teraz leć na zakupy! - wstał szybko ze stołu, sięgnął po portfel z kieszeni swojego płaszcza i wyjął dwieście dolarów. - Tyle Cię wystarczy? - pokiwałam automatycznie głową niczym lalka, a on pokazał kciuka w górę i poszedł rozłożyć się na kanapie. Podeszłam do wieszaka i ściągnęłam mój beżowy płaszcz, na stopy założyłam wysokie botki i chwyciłam swoją różową torebkę. Bez słowa opuściłam mieszkanie w poszukiwaniu sklepu z odzieżą i kosmetykami. Musiałam znaleźć idealne rzeczy, by pasowały w jego gust i mój. Nie miałam zamiaru go rozzłościć. To by było jak samobójstwo. Aktualnie był drugi dzień świąt, jednak ulice Gotham były tak samo zatłoczone tak jak w zwykły dzień. Nie czułam tych świąt, pomimo świątecznej muzyki grającej w centrum, ludzi wirujących na łyżwach czy też mężczyzny przebranego za Mikołaja, który rozdawał dzieciakom prezenty. Jeszcze rok temu, byłabym szczęśliwa widząc takie piękne widoki, jednak teraz nie liczyło się moje szczęście gdy J nie był szczęśliwy. On emanował radością, emanowałam i ja. Byłam mu po prostu oddana, w każdym tego słowa znaczeniu. 

Sweet Misery | The JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz