Rozdział 10

1.6K 140 15
                                    

Wybiło mi 1K wyświetleń. Jestem pod wrażeniem i strasznie mi miło. Chciałabym podziękować moim czytelnikom za wsparcie. Miłe komentarze napędzają do dalszego pisania. Kocham was i życzę miłej lektury! <3 :D

_____________________________________________________________________

Jechaliśmy przez miasto w ciszy, a ja nie miałam pojęcia gdzie mnie wywozi. Wpatrywałam się w mijane przez nas ulice i bawiłam się swoją bransoletką z ćwiekami. Po chwili ciszy odezwał się. 
- Rozchmurz się mała. Już dojechaliśmy. - usłyszałam dźwięk zatrzymywanego silnika i spojrzałam w jego zielone oczy. Pokiwałam tylko głową i wyszłam z auta trzymając swój baseball w ręku. Trzasnęłam mocno drzwiami i rozejrzałam się wokół siebie. Byliśmy obok opuszczonego budynku, na którym znajdował się stary, zardzewiały już szyld z napisem "ACE Chemicals". 
- Idziemy Harley. - Joker mruknął i złapał mnie za nadgarstek ciągnąc do środka fabryki. Weszliśmy przez uchylone, metalowe drzwi a J pociągnął mnie na górę. Gdy znaleźliśmy się na pierwszym piętrze, westchnęłam, a do moich uszu dotarł zagłuszony krzyk. Spojrzałam pytającym wzrokiem na zielonowłosego a on z radością okręcił się wokół własnej osi i podszedł bliżej mnie, nie mal tak blisko, że czułam jego oddech na swoich ustach. 
- Twoje pierwsze zabójstwo. Zrobisz je w miejscu moich narodzin. - mruknął ostro.Nie skomentowałam jego słów o narodzinach. Naprawdę wolałam tego nie wiedzieć. Na moim ciele pojawiły się ciarki, ale zdążyłam tylko pokiwać głową. Weszliśmy w głąb korytarza, za ścianą zobaczyłam leżącego mężczyznę. Był zakneblowany, na twarzy miał zaschniętą krew a ręce i nogi zawiązane ze sobą. Wypuściłam głośno powietrze i ścisnęłam mocniej baseball. 
- Nie bardzo rozumiem... Co mam mu zrobić? - spojrzałam kątem oka na niego. Pokręcił głową z niedowierzaniem i złapał moją dłoń, zmuszając tym czynem bym na niego spojrzała. 
- Możesz go zabić szybko, jednym ruchem dłoni. Możesz go też torturować całą noc, aż umrze z wycieńczenia. - powiedział to z takim spokojem, że na chwilę sama się odprężyłam nie zwracając uwagi na mężczyznę. Jednak Joker nie pozwolił mi długo trwać w tym uczuciu i pokazał ręką na człowieka.
Podeszłam powoli w jego stronę, po drodze sięgnęłam po nóż leżący na małym stoliku obok porwanego. 
- Mogę wyciągnąć mu tą szmatkę z ust? - krzyknęłam i patrzyłam na mężczyznę. 
- Jasne Harley! Jest cały Twój. - usłyszałam za plecami jak siada na krześle. Czułam jego wzrok na swoich plecach i przegryzłam dolną wargę. Powolnym ruchem wyjęłam mężczyźnie szmatkę z ust,  zaczął drżeć i płakać. Nie wiem dlaczego, ale zaczęło mnie to śmieszyć. Wyglądał jak pomidor. Był cały czerwony, spocony; jego twarz przypominała mi dojrzałego pomidora. Taka śmieszna mała kulka. Prychnęłam śmiechem gdy błagał mnie o litość. 
- Niestety złociutki... Nie znajdziesz tutaj ludzi z dobrym sercem. - syknęłam groźnie i przejechałam ostrzem po jego gardle. Ciepła krew rozlała się po jego starej, flenelowej koszuli. Moje ręce były skąpane w szkarłatnej cieczy, a ja oddychałam ciężko. Poczułam w brzuchu, że to za mało. Mocnym ruchem wbiłam mu nóż między żebra, a z jego ust wydostała się krew, która pobrudziła moje buty i spodenki. Wrzasnęłam głośno na mężczyznę, albo raczej na trupa i kopnęłam go obcasem z całej siły w szczękę. Usłyszałam zgrzyt łamiących się kości i zacisnęłam dłonie w pięści. 
- Ubrudziłeś mi buty ty marna pokrako! - wykrzyknęłam i splunęłam na niego. Miałam ponownie kopnąć jego głowę, gdy poczułam dłoń Jokera na swoim ramieniu. Obróciłam się w jego stronę i zobaczyłam szalony, słodki uśmiech, przez co sama się uśmiechnęłam. 
- Jestem dumny skarbie. Powinnaś się wykąpać. Masz krew na twarzy. - mruknął odgarniając kosmyk, który wydostał się z kucyka. Pokiwałam głową, a on złapał mnie za rękę i wyprowadził ze starego pokoju. Cały czas miałam przed oczami widok trupa. Słyszałam jego głos w głowie, jego jęki, gdy go zabijałam. Z myślenia wyrwała mnie dłoń Jokera, którą machał mi przed twarzą. Zauważyłam, że jesteśmy na wysokim balkonie, obok nas jest jeszcze kilka takich, a pod nami wielki kocioł z dziwnie wyglądającą substancją. 
- Nie mieliśmy wrócić do domu? - spytałam ledwie słyszalnie, bo ten kocioł pod nami kompletnie mi się nie podobał. Joker uśmiechnął się maniakalnie i złapał moje ramiona, mocno ściskając przez co wydałam z siebie cichy jęk. 
- Wszystkiego najlepszego! - rzucił. Zdezorientowana spojrzałam na niego wymownie i starałam się utrzymać równowagę. Zapach chemikalii był odurzający, aż kręciło się w głowie. 
- Ja... Ja nie mam dzisiaj urodzić Panie J. 
- To nie są urodziny Harleen. To urodziny Harley skarbie. - nie zdążyłam mu odpowiedzieć, gdy poczułam jak mocno popycha mnie w tył. Próbowałam złapać się czegoś by nie upaść, ale nie dałam rady. Gdy zanurzyłam się w roztworze, nie mogłam złapać powietrza. Próbowałam krzyczeć. Cała moja twarz piekła, zaczynałam tracić ostrość wzroku i dopływ tlenu. Chemia w kotle była niesamowicie gęsta. Po chwili woda obok mnie nieznacznie się podniosła i opadła. Miałam zamknięte oczy i zaciśnięte usta. Nie chciałam połknąć tego świństwa. Poczułam jak ktoś mocno obejmuję mnie w pasie i wyciąga na powierzchnie. Zachłysnęłam się powietrzem i mocno trzymałam ramion, które mnie obejmowały. Powoli otwierałam oczy i pierwszym co ujrzałam był szalony uśmiech klauna. 
- Panie J... - wyszeptałam. Pokręcił głową i złączył nasze usta w subtelnym pocałunku, który automatycznie oddałam. 
- Witaj Harley. Teraz jesteś taka jak ja. - podpłynął ze mną do drabinki i kazał mi wyjść. Ociągając się wyszłam z wielkiej kadzi, nadal będąc w ogromnym szoku. Gdy stałam na ziemi, rzuciłam okiem na moje ręce. Zrobiły się o kilka tonów bladsze, włosy nabrały jaśniejszego koloru a końcówki intensywniejszego. 
- Podoba Ci się to co widzisz? - usłyszałam jego głos za sobą, a włosy na karku stanęły mi dęba czując jego oddech na skórze. Pokiwałam twierdząco głową i obróciłam się w jego stronę. Złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku, który on łapczywie oddawał trzymając swoje dłonie na moich pośladkach. Oderwał się od moich ust i spytał. - Wracamy do domu? 
- Tak Puddin'. - wyszeptałam tuż przy jego ustach. Złapał mnie za dłoń i mokrzy od kąpieli w chemii wsiedliśmy do auta. Powrót do domu spędziliśmy w ciszy, dopiero będąc w salonie gdy ściągałam z siebie ubrania i wkładałam je do pralki, on odezwał się. 
- Nie długo będzie nas czekać jeszcze więcej takich wypadów. Oczywiście bez kąpieli w chemikaliach, bo rodzisz się tylko raz prawda? 
- Tak J. Możemy się już położyć? Padam na twarz. - mruknęłam, a on tylko pokiwał głową i poszedł do sypialni. Ochlapałam twarz zimną wodą, nałożyłam na siebie za dużą koszulkę i rozpuściłam pasma włosów. Wbiegłam do sypialni śmiejąc się i wskoczyłam do łóżka, układając się obok Jokera. Był odwrócony twarzą do ściany, więc przytuliłam się do jego pleców i złożyłam na nich subtelne muśnięcie. 
- Dobranoc Panie J. 
- Dobranoc Harley. - mruknął ledwie zrozumiale, a ja przymknęłam oczy i z szerokim uśmiechem na ustach, zasnęłam.

Sweet Misery | The JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz