Rozdział 4

2K 168 15
                                    

Od rana w Arkham rozbrzmiewały wesołe takty świątecznych piosenek. Niektórzy więźniowie śmiali się, kolędowali i żywo brali udział w ozdabianiu świetlicy. Oczywiście pod okiem strażników. Stałam obok okna i obserwowałam ich z uśmiechem, gdy drzwi do świetlicy otworzyły się i do pomieszczenia wszedł ON. Zaczął krążyć wzrokiem po wszystkich tu obecnych i gdy tylko jego wzrok zatrzymał się na mnie, uśmiechnął się. Straże popchnęli go w stronę choinki i podali pudełko z bombkami. Szybko chwyciłam swój zeszyt oraz długopis i czekałam na to co zrobi. Wyciągnął czerwoną bombkę z pudełka, dokładnie ją obejrzał i powiesił na gałązce. To samo zrobił z kolejną. Na początku przez kilka minut nikt do niego nie podchodził i obierał ją sam, ale po chwili podeszło do niego kilku pacjentów i zaczęli rozmawiać. Joker cicho chichotał i robił psikusy innym. Strażnicy mieli na niego oko, jednak nie przeszkadzali mu w przystrajaniu gdyż nie sprawiał kłopotów. Jego oczy były szczerze roześmiane, co napawało mnie dumą bo może uda mi się mu pomóc. Z moich rozmyśleń oraz zapisków wyrwał mnie głos Doktora Arkham.
- Co zrobiłaś, że on się tak zachowuję Harleen? 
- Nic szczególnego Doktorze. Po prostu traktowałam go jak równego sobie, dałam mu trochę szacunku i ciepła. 
- Ciepła? - siwowłosy wytrzeszczył oczy i spojrzał ponownie na Jokera, który wpatrywał się w nas z szalonym uśmiechem. Stał obok choinki i mierzył moją osobę wzrokiem.
- Jemu też należy się kilka ciepłych słów. - odparłam spokojnie i poprawiłam swojego wysokiego kucyka. - Jest bardzo samotny... 
- Sam skazał się na taki los. 
- Nie... Nie byłabym tego taka pewna. - zabrałam swoje rzeczy i ruszyłam w stronę swojego gabinetu, gdyż pacjenci mieli wracać do swoich sal i zaraz odbywały się codzienne spotkania. Dzisiaj nie miałam w planach odwiedzić Jokera, ale postanowiłam to zrobić i zapytać jak się czuł będąc w świetlicy. Gdy wychodziłam czułam jego wzrok na sobie, odwróciłam się w jego stronę i posłałam mu wesoły i szczery uśmiech, który on automatycznie odwzajemnił i mrugnął w moją stronę. Moje policzki automatycznie zaczęły mnie piec, więc szybko opuściłam świetlice i udałam się do swojego gabinetu. Wypiłam porządną herbatę siedząc w fotelu i ogarniając moje wszystkie informacje na temat Jokera. Doktor Arkham pochwalił mnie gdyż jak na razie byłam jedyną osobą, która wiedziała tak dużo na jego temat i której był gotów cokolwiek powiedzieć, oprócz gróźb.  Po placówce chodziły plotki, że to może dlatego że mu się spodobałam albo coś jednak śmieszyły mnie one, gdyż Joker był starszy ode mnie o dwadzieścia lat i na pewno nie gustuję w młodszych panienkach. Wybiła godzina 17:00, zwarta i gotowa, ze wszystkimi potrzebnymi rzeczami ruszyłam do jego celi. Zjechałam windą do obskurnych, czarnych korytarzy i z uśmiechem otworzyłam drzwi kartą. Zielonowłosy siedział na swoim łóżku i bawił się zieloną bombką w ręce. Widząc go zaśmiałam się cicho, na co on odwrócił swój wzrok na mnie i spojrzał pytająco.
- Trzeba było powiedzieć, że potrzebujesz czegoś to bym Ci to przyniosła. - odparłam spokojniej i usiadłam na krześle naprzeciw niego. Nie miał na sobie kaftanu bezpieczeństwa, jego włosy były w artystycznym nieładzie a koszulka lekko zagnieciona. 
- Dałabyś radę coś mi tutaj przynieść? - jego tęczówki wlepiały się we mnie, badając każdy szczegół mojej twarzy. 
- Jasne Jokerze... Co byś chciał? 
- Szminkę. Czerwoną. - pokiwałam głową na znak, że go rozumiem a on wyszczerzył swoje kły. Chwyciłam zeszyt w dłoń i gdy już miałam numerować sesję on powiedział. - Nie możemy chociaż jednego dnia porozmawiać bez tego zeszytu? - przegryzłam dolną wargę i drżącymi rękoma odłożyłam go na stolik obok. - Grzeczna dziewczynka. - wstał z łóżka i zaczął mnie okrążać, przez co czułam się dość niekomfortowo. 
- Jak się dzisiaj czułeś? Wśród innych, w świetlicy. - zapytałam, stanął za moimi plecami i nachylił się nade mną. Spojrzałam na niego kątem oka i przeraził mnie widok jego ust przy swoim policzku. Mój oddech przyspieszył a w gardle pojawiła się przeszkadzająca gula. 
- Nie było najgorzej. Jednak wolę siedzieć tu. Chciałem sprawić Ci przyjemność, zresztą nie mógłbym zepsuć Twojej reputacji Harley. Musiałem pokazać, że masz nade mną władzę. 
- A mam? - zapytałam cicho, na co on zaśmiał się wesoło i zaczął kręcić głową chichocząc pod nosem.
- A chciałabyś mieć? 
- Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie. - mój głos nadal drżał chociaż pewniej patrzyłam w jego oczy, jednak jego i tak bawiła ta cała sytuacja. 
- Usiądź Jokerze. 
- Jak sobie Harley życzy. - prychnął cichym śmiechem i usiadł na materacu. - Słyszałem plotki Doc. - wzruszył ramionami jakby nigdy nic i oparł się plecami o ścianę. Czułam jak moje policzki robią się różowe, a moje oczy zachodzą mgłą. Zawsze tak miałam gdy tylko się krępowałam, ale to było w dzieciństwie. Szybko nabrałam pewności siebie, w liceum występowałam jako cheerleader'ka i nie bałam się publicznych wystąpień. Przy nim traciłam całą pewność siebie, siłę i niezależność. Czułam się zagubiona, czułam jakby tylko on mógł mną sterować i mówić mi co mam robić. To niedorzeczne.
- Jakie plotki? - udawałam niczego nieświadomą, ale wiedziałam do czego on dąży. 
- Straże mają bardzo donośne głosy i gumowe ucha. - uśmiechnął się niby słodko, niby szalenie w moją stronę a, po chwili przybrał poważną minę. - "Słyszałem, że Joker leci na Harleen. Nie dziwię mu się. Bardzo seksowna Pani Doktor. Ciekawe co robią na tych spotkaniach?" - zaczął imitować głos jednego ze strażników przez co wybuchnęłam śmiechem, jednocześnie rumieniąc się jeszcze bardziej. - I co w związku z tym Jokerze? - zapytałam, gdy już się uspokoiłam. Joker wydął usta, nachylił się bliżej mnie i podparł się ręką.
- Lubię Cię. Twoje imię sprawia, że się uśmiecham. Jednak trochę bym je zmienił... Co powiesz na Harley Quinn?
- Jak charakterystyczny klaun Arlekin? - uniosłam brew do góry a on ochoczo pokiwał głową.

- Pomyślałem sobie, że to osoba, której mogę powierzyć moje sekrety.
- To niech będzie... Harley Quinn. - powiedziałam z delikatnym uśmiechem. - Mogłabym wiedzieć jakie jest Twoje imię?
- Przecież je znasz...  
- Nie to... Twoje prawdziwe. - przegryzłam dolną wargę i schowałam dłonie za siebie.
- Nie ma już go. Odeszło. - powiedział spokojnie, a potem podrapał się po brodzie jakby się nad czymś zastanawiał.
- Mister J! - wykrzyknęłam, chociaż bardziej brzmiał to jak pisk małej dziewczynki.
- Pasuję mi to Harley. - wstał z łóżka, podszedł bliżej mnie z szerokim uśmiechem. Przekręcił głowę na bok, gdy tylko zaczęły dzielić nas milimetry i wpatrywał się w moje niebieskie oczy. - Baby doll eyes.
Poczułam się skrępowana na tyle, że moja klatka piersiowa opadała i unosiła się nierównomiernie. On przyuważył to i odsunął się ode mnie jak gdyby nigdy nic, a potem odwrócił się do mnie plecami. Pomachał do mnie ręką tak jakby się żegnał, jednak wiedziałam, że to dopiero początek naszej znajomości i na pewno nie będzie ona profesjonalna. 

Sweet Misery | The JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz