Rozdział 53.

3K 137 45
                                    

Elena

Gorszej decyzji chyba nigdy w życiu nie podjęłam, ale... ale tak będzie lepiej. Nie wiem dla kogo. Może dla mojej prześladowczyni? Nie wiem.

Dasz radę – powtarzałam sobie w myślach.

Leniwie otwarłam powieki i przeciągnęłam się, mrucząc przy tym jak stary kot. Przetarłam pięściami oczy. Powolnymi ruchami wykonywałam poranną toaletę. Nie miałam ochoty na nic. Chciałam po prostu zaszyć się pod kołdrą z ulubioną książką oraz kakaem. Czy ja, aż tak dużo wymagam? Chyba tak. Dlaczego nie mogę prowadzić spokojnego życia u boku kochającego mnie chłopaka? Ponieważ jesteś skazana na porażkę. Dlaczego nie przypisuje mi szczęście? Bo nie jesteś go warta.

Stałam przed szafą i zadawałam sama sobie pytania, a następnie na nie odpowiadałam, jeszcze bardziej się dołując.

- Dlaczego akurat ja? - jęknęłam i wyciągnęłam z szafy przecierane dżinsy, białą koszulkę z czarnym napisem oraz białe adidasy.

Westchnęłam głośno i ubrana, zeszłam na śniadanie. Gdy gosposia z uśmiechem na twarzy podała mi talerz z kanapkami oraz codzienną dawkę kofeiny, skrzywiłam się. Jednak na myśl o tym, co mam dziś zrobić – straciłam apetyt. Napiłam się tylko ciepłego napoju. Przeprosiłam Marylę i ze łzami w oczach, wróciłam do pokoju.

Rzuciłam się na łóżko i chwyciłam do ręki telefon, na którym widniało zdjęcie moje oraz Dawida. Moje oczy ponownie zaszły łzami, ale nie rozpłakałam się. Nie dziś, nie teraz, już nigdy nie chcę płakać. Szybko zmieniłam tapetę na zdjęcie ulubionej kapeli i weszłam w wiadomości. Zero powiadomień od „Nieznanego".

Ja: Wygrałaś

Ja: Zrobię to dzisiaj

Po chwili otrzymałam odpowiedź.

Nieznany: Grzeczna dziewczynka

Momentalnie zrobiło mi się jeszcze gorzej. Dawid tak do mnie mówił... Odepchnęłam od siebie te myśli i z kamienną twarzą napisałam do bruneta. Zanim jednak wysłałam wiadomość, przeczytałam jej treść kilka razy i wzięłam kilka głębszych oddechów.

Ja: Hej, możemy się spotkać za 10 min w parku, na naszej ławce?

Dawidek: Jasne! Stało się coś?

Nie odpisałam. Wrzuciłam jedynie telefon do torebki i wraz z nią udałam się do wyjścia. Przy drzwiach poinformowałam starszą panią, że wychodzę i najprawdopodobniej nie wrócę na obiad. Skinęła głową na znak, że rozumie i wróciła do wycierania kurzy z półki nad telewizorem.

Całą drogę do wyznaczonego miejsca szłam ze spuszczoną głową. Nie zwracałam uwagi na to, iż mogę na kogoś wpaść czy może potrącić mnie samochód. Mijałam wszystkie znane mi sklepu po kolei i coraz bardziej się denerwowałam. W pewnym momencie chciałam to wszystko rzucić w cholerę, ale nie, ja muszę dopiąć swego. Moje serce rozrywało się na coraz mniejsze kawałeczki, a dłonie coraz bardziej się pociły, gdy usiadłam na drewnianej ławce, a w oddali zobaczyłam zbliżającego się w moją stronę Dawida.

Dawid

Mam złe przeczucia. Coś musiało się stać. Co El chciała mi powiedzieć? Wyglądała na zmartwioną. Usiadła na ławce i przez chwilę wpatrywała się we mnie nieobecnym wzrokiem, po chwili zaczęła patrzeć na swoje chude kolana. Podszedłem do niej niepewnie i pocałowałem w chłodny, wilgotny policzek.

- Hej, misiu. Stało się coś? - zapytałem cichutko oczekując jakiejś reakcji z jej strony. Podniosła niepewnie głowę i spojrzała na mnie tymi swoimi pięknymi oczkami, które wtedy były czerwone od płaczu. - Elena, co się dzieje? Dlaczego płakałaś? - zapytałem i złapałem za jej kościstą dłoń, strasznie schudła. Próbowałem dodać jej otuchy, wpatrywałem się w jej smutne oczka.

Camp Life | Dawid Kwiatkowski (part one, zakończone)Where stories live. Discover now