Rozdział 30.

4.8K 173 29
                                    

Elena

Podczas powrotu do domu rozmawiałam z Michałem. Jest to naprawdę miły i uśmiechnięty człowiek. Nie żałuję, że los go na mnie zesłał.

- El, halo, jesteśmy! - krzyknął mi do ucha.

- Zamyśliłam się – trzepnęłam go w ramię.

Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do mojego pustego domu.

- To co robimy? - zapytał Michał siadając na kanapie.

- Najpierw pójdziemy kupić coś dla Melody – odpowiedziałam czochrając małą kuleczkę.

Chłopak tylko przytaknął i zaczął robić coś w telefonie. Zrezygnowana brakiem jego uwagi sama wciągnęłam walizkę na górę. Gdy już byłam na pierwszym piętrze, ujrzałam na dole blondyna, który próbował nie wybuchnąć śmiechem.

- Nie śmiej się trollu – powiedziałam i z oburzoną miną weszłam do pokoju.

Walizkę położyłam pod szafą, a sama wyszłam z pokoju. Postanowiłam, że spakuję się wieczorem. Za mną wyszła suczka, którą dostałam od Dawida. Uśmiechnęłam się pod nosem.

Na schodach siedział mój przyjaciel i z kimś pisał. Normalne.

Podeszłam do niego i szturchnęłam w ramię.

- Z kim tak piszesz, maniaku? - zaczepiłam go.

- Z Julią – powiedział nie zaszczycając mnie spojrzeniem.

- Muszę poznać Twoją wybrankę – poszłam w stronę kuchni.

- Kto powiedział, że ona mi się podoba? - ruszył w moją stronę chowając telefon do kieszeni.

- Po tym jak cały czas o niej mówisz i wiecznie z nią piszesz, każdy by tak stwierdził – nalałam wody do miski i położyłam ją obok psa, który szybko napił się zimnej cieczy.

- Aż tak bardzo to widać? - zapytał i zrezygnowany usiadł na krześle.

- Tak, a teraz chodź już do sklepu – powiedziałam i pociągnęłam go za nadgarstek.

Gdy wyszliśmy za drzwi domu zamknęłam je na klucz, którego wraz z telefonem schowałam do kieszeni spodni.

Naszym aktualnym celem był sklep zoologiczny. Podczas gdy do niego szliśmy, rozmawialiśmy na różne tematy. Michał ciągle poruszał temat Julii, a ja uparłam się, że muszę ją poznać.

Po tym jak wyglądaliśmy jak para idiotów kłócących się na środku ulicy, wyszło na to, że dzisiaj mam poznać wybrankę jego serca.

Cicho się śmiejąc weszliśmy do sklepu. Kupiliśmy tam różowe miseczki, które wybrał Michał oraz tego samego koloru smycz. Niestety w magazynie nie było już odpowiedniej karmy, a żadne 'łóżeczko' mi się tam nie podobało. Michał twierdził, że wybrzydzam, ale ja uważam, że moja księżniczka musi mieć wszystko takie cudowne jaka jest ona sama.

Prowadząc rozmowę o niczym doszliśmy do kolejnego sklepu zoologicznego.

Tam kupiłam białe łóżeczko, odpowiednią karmę oraz kilka smakołyków. Gdy zapłaciłam wyszliśmy ze sklepu, a przyjaciel z jednej z torebeczek wyciągnął psi przysmak.

- Co Ty robisz? - zapytałam.

- Mam zamiar coś zjeść – powiedział wąchając przysmak.

- Nie lepiej iść do piekarni i kupić drożdżówkę? - zapytałam próbując się nie roześmiać.

Camp Life | Dawid Kwiatkowski (part one, zakończone)Where stories live. Discover now