- Moja mama uważa, że jest za mnie odpowiedzialna, dopóki się zupełnie nie usamodzielnię.

- To znaczy? - dopytywała.

- Dopóki będzie płacić za moją edukację, nie znajdę pracy albo się nie wyprowadzę. Czy coś w tym stylu.

Cecily pokiwała głową, ale wiedziałam, że nie zrozumiała do końca mojej umowy z rodzicielką. Wszyscy się dziwili, że się na to godzę. W końcu byłam pełnoletnia, co równało się z zupełną wolnością. Ja tam jednak byłam szczęśliwa, a moja matka wcale nie była aż tak rygorystycznie nastawiona do mojego i tak niezbyt szalonego życia. No bo czego mogła mi na co dzień zabraniać? Oglądania "Teen Wolf'a"?

- Baw się dobrze - krzyknęła jeszcze mama, kiedy Lucas zamykał za mną drzwi. Odetchnęłam głęboko i uśmiechnęłam się do siebie.

- Taki właśnie mam zamiar - wymruczałam.

***

Kiedy dojechaliśmy na miejsce, poczułam się, jakbym trafiła na plan filmowy "Project X". Poważnie. Miałam przed sobą ogromny, dwupiętrowy dom, który cały aż pulsował od głośnej muzyki. Na szerokim podjeździe stało już kilka aut, choć zjawiliśmy się dość punktualnie. Momentalnie zaczęłam się bać tego, co zastanę w środku. Cecily, jakby przeczuwając moje obawy, chwyciła mnie za rękę.

- Oprowadzę cię - zaproponowała, na co z ulgą pokiwałam głową.

Dean Martin mieszkał w ogromnej willi z basenem, która wyglądała na stworzoną do imprez. Przeszłam przez przedpokój cały w marmurze i weszłam do salonu, w którym na skórzanych kanapach siedziało kilka osób, popijając coś z czerwonych plastikowych kubeczków. Wokół migały światła, a po podłodze snuł się biały dym. Zachodzące słońce dodatkowo potęgowało efekt tajemniczości. Zauważyłam otwarte drzwi prowadzące na podświetlany basen, w którym (jak szacowałam) wyląduje dzisiaj co najmniej połowa imprezowiczów.

- Jak zgłodniejesz albo będziesz chciała coś do picia, zapraszam do kuchni - wykrzyczała mi do ucha Cecily, próbując zagłuszyć dudniące basy i pokazując kciukiem na prawo.

Od samego chodzenia zaschło mi w gardle, więc od razu poszłam we wskazanym kierunku. Obrzuciłam uważnym wzrokiem barek, szukając czegoś bez alkoholu. Nie żebym była abstynentką, ale picie tym razem postanowiłam sobie darować. Nalałam zamiast tego coli do kubeczka i oparłam się o wyspę kuchenną, zerkając przez okno. Miałam widok na ulicę, na której z każdą kolejną minutą zatrzymywało się coraz więcej aut, z których wychodziło jeszcze więcej ludzi. A ja nikogo z nich nie znałam. Moja aspołeczność niepokojąco zaczynała dawać o sobie znaki, więc czym prędzej postanowiłam poszukać Cecily. Znalazłam ją oczywiście w otoczeniu grupki znajomych i w ramionach Deana. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam w tamtym kierunku. Brunetka od razu mnie zauważyła i nie czekając na nic, wcisnęła mnie do kółeczka i radośnie zapiszczała:

- Uwaga wszyscy, to jest Laura - oznajmiła z szerokim uśmiechem, jakby oczekiwała, że ci "wszyscy" padną w zachwycie na dźwięk mojego imienia.

Pomachałam nieśmiało ręką z marnym uśmiechem na twarzy. Nie sądziłam, że Cecily wepchnie mnie w sam środek ludzi, których widzę pierwszy raz na oczy. Chociaż po niej akurat mogłam się tego spodziewać.

- Hej - pierwszy odezwał się ciemnoskóry chłopak Cecy. - Jestem Dean.

Za jego przykładem przedstawiło się mi około 8 osób, których imiona zapomniałam po kilku sekundach.

- Nie jesteś stąd, prawda? - zauważyła drobna blondynka z krótkimi włosami. - Masz inny akcent.

- Pochodzę z Polski - wyjaśniłam, uśmiechając się do niej. Widząc zdziwiony wzrok większości osób zaśmiałam się. - To takie państwo w Europie, blisko Niemiec i Francji. Możecie sobie wygooglować.

i was wrong || s.m ✔Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ